„Przeciętny Kowalski ma w d**** orliki i autostrady” – mówił podczas rozmowy z szefem NBP minister Bartłomiej Sienkiewicz. Wygląda na to, że dokładnie w tym samym miejscu ma całą aferę taśmową. Na próżno życzenia, by Polacy, tak jak Węgrzy, wyszli na ulice i obalili rząd. Taśmy nie „grzeją” i basta.
Nie było jeszcze sondażu, który oddawałby nastroje Polaków po ujawnieniu podsłuchanych rozmów najważniejszych urzędników w państwie. Wszystko wskazuje jednak na to, że afera taśmowa nie będzie gwoździem do trumny Platformy Obywatelskiej. Nie ma mowy o „polskim Majdanie” – antyrządowe demonstracje nie przyciągają tłumów. Nie ma mowy o „polskim Budapeszcie” – taśmy nie wywołują ogólnonarodowego wzburzenia, z jakim spotkała się deklaracja byłego węgierskiego premiera: „kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem”. Pytanie brzmi - dlaczego?
1. Bo nie wiadomo, o co w nich chodzi
To zbyt skomplikowane – taki może być pogląd na aferę taśmową przeciętnego Polaka. Nie da się ująć, o co w niej chodzi, ani w jednym, ani w kilku prostych zdaniach. Dziennikarze formułują zarzuty: „polityczny deal”, „złamanie konstytucji”, „przekroczenie uprawnień”, ale wątków jest zbyt dużo, by się w tym bez wysiłku połapać. Tutaj Nowak, tam Sienkiewicz. Tutaj Mennica Państwowa, tam ustawa o NBP. Tutaj gabinet dentystyczny żony Nowaka, tam problemy Belki z Radą Polityki Pieniężnej.
„W świat” idą tylko przekleństwa, a powiedzonko „Ch**, dupa i kamieni kupa” powtarzane będzie jeszcze długo. Tylko co z tego, skoro wielu Polaków nie zna i nie pozna kontekstu?
Dr Norbert Maliszewski napisał na Twitterze, że to taka afera hazardowa bis. Niby skandal, ale nie ma reklamówek z pieniędzmi, więc nie działa na wyobraźnię. A na pewno nie jest ładunkiem wybuchowym, który wysadzi rząd.
2. Bo potwierdzają to, co wiedzieliśmy o politykach
Niby oburzać się trzeba, ale czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego o polskich politykach? Kowalski nie od dziś uważa, że to oszuści, aferzyści i że dogadują się pod stołem. Nowe taśmy tylko mu to potwierdzą, tak jak potwierdziły cmentarne rozmowy Chlebowski-Sobiesiak z afery hazardowej. „Ja to wszystko wiem. Zablokowałem to” Parafianowicza, który miał ukręcić łeb kontroli Nowaka przez skarbówkę, to nowe „Na 90 proc. Rysiu, że załatwię” Chlebowskiego.
W dodatku przypadek byłego ministra transportu to nie jest ten z kategorii: kryształowo czysta postać nagle okazuje się „ubabrana”. O zegarku Nowaka już wcześniej było głośno, więc efektu zaskoczenie nie ma.
Afera taśmowa może odebrać Polakom resztki zaufania do klasy politycznej. Niekoniecznie przełoży się na drastyczny spadek poparcia dla rządzącej partii.
Wydaje mi się że afera podsłuchowa powoli umiera. Nie wiem co mogłoby ja ożywić i przydać nowego wymiaru
Publicyści piszą, że sprawa podsłuchów umrze szybko, być może nawet za kilka dni. Przypomnijmy sobie, jak to było z rzecznikiem PiS Adamem Hofmanem, który po pijaku przechwalał się rozmiarami penisa. Albo z Tomaszem Kaczmarkiem, który też pod wpływem alkoholu groził mężowi swojej partnerki, że za trzy sekundy wstanie i mu „najeb**”. Te afery żyły dłużej i wzbudzały wyjątkowe zainteresowanie. Po pierwsze dlatego, że były mniej skomplikowane, a po drugie, że obyczajowe.
Posłuchać polityka, który klnie i komuś grozi, zobaczyć nagranie, na którym zatacza się i sika na ulicy, to dopiero gratka. Taśmy z negocjacjami nad kształtem ustawy o NBP? Nuuuuda – stwierdzi spora część wyborców.
4. Bo ten, kto załatwia po znajomości, to swój chłop
Nowak umówił się ze znajomym, który ma wtyki w skarbówce, może mu doradzić i coś „załatwić”. Znaczy - choruje na narodową chorobą. Kowalski narzeka na nepotyzm i kolesiostwo, ale kiedy ma problem czy musi coś załatwić w urzędzie poza standardową procedurą, chętnie skorzysta z pomocy szwagra urzędnika. Albo na przykład pójdzie do lekarza, który "po znajomości" załatwi mu grupę inwalidzką.
W niczym to nie umniejsza winy byłego ministra, ale spojrzenie na aferę z jego udziałem może być takie: "swój chłop, zrobił to, co ja bym zrobił na jego miejscu. Co prawda wbrew prawu, ale najważniejsza jest rodzina".
5. Bo liczy się ciepła woda w kranie
Dobrą wskazówkę do odczytania społecznych nastrojów po aferze taśmowej dał w końcu sam podsłuchany szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Jak stwierdził, Polacy mają w d**** orliki i autostrady i pytają, gdzie jest ten pieniądz u nich w portfelu. Czyli skupieni są na finansowych aspiracjach. Wielu Polaków zapytałoby dziś pewnie: "a co mnie ta afera obchodzi?". Pracują, zarabiają, wydają, inwestują. Dopóki nie widzą, że w ten porządek wpycha się Belka czy Sienkiewicz, nie ma problemu. Taśmy? Niech się politycy sami w to bawią.
2 panie rozmawiały dziś o aferze taśmowej w pociągu: "No nie wiem w czym problem. Ten Sienkiewicz brał dla rządu kredyt w banku" #LOL