O piractwie mówiło się już dużo. Poruszano wiele aspektów - od moralnego przez prawny po finansowy. Nad sprawą pochylili się też uczestnicy Forum Ekonomicznego w Krynicy. Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu, przypomniał, że Polacy najczęściej z nielegalnych źródeł ściągali odcinki serialu "House of Cards", a wiceprezes PwC powiedział, że przez piracenie polska gospodarka traci od 500 do 700 mln zł rocznie. Roman Dmowski z resortu administracji i cyfryzacji zapowiedział w Krynicy, że jeszcze we wrześniu mogą zostać zaproponowane zmiany w prawie, które ograniczą to zjawisko.
PwC opublikowała duży raport, który pokazuje jakie efekty dla polskiej gospodarki niesie ze sobą piractwo materiałów wideo. Z danych zebranych przez firmę badawczą wynika, że 7,5 mln Polaków korzysta z serwisów internetowych nielegalnie udostępniających filmy i seriale w internecie.
Co więcej, od 30 do nawet 50 proc. ankietowanych internautów przyznaje, że płaci za treści z serwisów pokroju Kinomaniaka. Średnio na ten cel Polacy wydają 14,8 zł miesięcznie. Przez to, jak twierdzi PwC, polskie PKB jest szczuplejsze o nawet 700 mln zł rocznie, a gdyby całkowicie wyeliminować piractwo to w sektorze kreatywnym pojawiłoby się ok. 6,5 tys. nowych miejsc pracy. Skarb Państwa traci rocznie od 170 do 250 mln zł przez piratów.
PwC zakłada, że ta kwota będzie systematycznie rosnąć. Za cztery lata piractwo może kosztować polską gospodarkę miliardy złotych.
Czym jest piractwo?
Raport PwC zaczyna się jednak od próby wyjaśnienia czym w ogóle jest piracenie treści online. Jak zauważają autorzy, w dyskursie medialnym funkcjonują takie określenia jak „nieformalne obiegi kultury”, „wymiana treści”, ale też "kradzież". Mówi się o "zjawisku społecznym" lub o "utraconych korzyściach".
Na potrzeby tego konkretnego opracowania przyjęto, że jest to działalność polegająca "na korzystaniu lub umożliwianiu korzystania za pomocą internetu z utworów audiowizualnych i transmisji wydarzeń sportowych stanowiących utwór bez zgody uprawnionego".
Jak podkreślają wyraźnie autorzy raportu, "ochrona własności, w tym własności intelektualnej, stanowi jeden z fundamentów gospodarki wolnorynkowej". Dlatego też, ich zdaniem, walka z nielegalnym udostępnianiem treści online jest tak ważna.
Kto tak naprawdę traci?
W raporcie można też przeczytać, że piractwo nie jest nowym zjawiskiem. Nasiliło się jednak dzięki internetowi. Teraz jest po prostu łatwiej wymieniać się utworami. Na wiele różnych sposobów. I czerpać z tego zyski. Rozrosło się do takich rozmiarów, że "zagraża funkcjonowaniu podmiotów działających legalnie".
Skoro ci, którzy w nielegalny sposób dostarczają użytkownikom konkretne treści, to ktoś inny musi na tym tracić. Są to nie tylko artyści, o których mówi się najwięcej i najchętniej, ale przede wszystkim właściciele praw autorskich. Czyli wytwórnie, producenci, stacje telewizyjne, serwisy wideo na życzenie i inne tego typu podmioty.
Jak wycenia PwC, rynek produkcji i dystrybucji treści wideo w Polsce jest wart 10 mld zł. Ponad 60 proc. wpływów dla właścicieli praw to bezpośrednie płatności od użytkowników, a ok. 30 proc. to przychody z reklam.
Twórcy treści i posiadacze praw autorskich powtarzają także, że na końcu tracą odbiorcy kultury, ponieważ niższe wpływy dla nich oznaczają ograniczone możliwości tworzenia nowych utworów. A to przecież źle dla publiczności.
Zagrożenie
Serwisy nielegalnie udostępniające treści wideo to zagrożenie dla właścicieli praw autorskich nie tylko dlatego, że zabierają mi użytkowników, ale i pieniądze, ale także, ponieważ mają nad nimi kilka przewag. Nie muszą odprowadzać licencji za utwory, które dystrybuują czy nie ponoszą kosztów ich produkcji.
Jednak najważniejsze przewagi dotyczą tego, co dostają użytkownicy. Po pierwsze, treści udostępnione nielegalnie są albo darmowe, z punktu wdzianie odbiorców, albo dostęp do nie jest dużo tańszy w porównaniu do tzw. legalnych źródeł. Po drugie, serwisy pokroju Kinomaniaka udostępniają nowości dużo szybciej niż portale VoD czy stacje telewizyjne. Często też można tam zobaczyć treści inaczej w Polsce zupełnie niedostępne.
Przez to 7,5 mln Polaków skorzystało z nielegalnych źródeł udostępniających materiały wideo. To 30 proc. wszystkich polskich internautów i 94 proc. osób poszukujących tego typu treści online. "W ciągu roku, poprzez nielegalne źródła następuje 400-500 milionów odtworzeń filmów, 650-750 milionów odtworzeń odcinków seriali oraz 150-180 milionów odtworzeń transmisji sportowych" - podaje PwC.
Z piractwem można mądrze walczyć
Z piractwem można walczyć na wiele różnych sposobów. Można, tak jak ZAiKS, trzymać się kurczowo rozwiązań rodem z XIX wieku. Można wręczać policjantom złote blachy za najwięcej złapanych piratów, którzy często są jedynie zwykłymi detalistami w porównaniu do prawdziwych hurtowników, takich jak wspominany już Kinomaniak.
Trzeba edukować, tłumaczyć i wyjaśniać, że jest coś takiego jak dozwolony użytek, a za samo ściąganie plików z internetu czy oglądanie streamingu nikt nic nie może nam zrobić. Najwyżej pogrozić palcem.
Ale edukacja musi trwać po obu stronach barykady. PwC twierdzi, że serwisy udostępniające nielegalnie treści wideo w sieci robią to głównie na cztery następujące sposoby: strumieniowanie na żądanie, strumieniowanie na żywo, hosting plików oraz wzajemne udostępnianie, np. na torrentach. Streaming cieszy się największą popularnością wśród użytkowników. Korzystanie z tego typu usług deklaruje 88 proc. internautów.
Dlatego też, żeby mądrzeć walczyć z hurtownikami nielegalnie upublicznianych materiałów należy nie koniecznie ścigać i straszyć, ale zwiększyć zakres oferty treści dostępnych online. Zmienić zasady licencjonowania filmów i seriali tak, aby nowości jak najszybciej trafiały do internetowych serwisów VoD. Poprawiać jakość i prędkość działania tych usług.
Ciekawą koncepcją jest też zastosowanie modelu uwspólnienia wyszukiwania filmów w różnych serwisach. Jeśli użytkownik wyszukuje jakieś filmy czy seriale w danym źródle, ale nie ma go w jego ofercie, to taka uwspólniona wyszukiwarka mogłaby pokazywać gdzie można znaleźć pożądane treści.
Nie wiemy co dokładnie miał na myśl wiceminister Dmowski mówiąc w Krynicy o tym, że jeszcze we wrześniu Rada ds. Cyfryzacji ma zaproponować konkretne zmiany w prawie, które będą "walczyć" z piractwem. Pozostaje mieć nadzieje, że nowe rozwiązania legislacyjne pójdą w takim kierunku, który będzie zapewniał korzyści wszystkim stronom - i twórcom kultury, i jej odbiorcom.
Zapewnienie ochrony prawa do wytworzonego dzieła jest bodźcem ekonomicznym dla innowatorów, twórców i wynalazców do podejmowania ryzyka i ponoszenia kosztów związanych z inwestycją, nie mając pewności, czy czas i nakłady zainwestowane w tworzone dzieło kiedykolwiek się zwrócą. Ponieważ z dysponowaniem prawami do dzieła wiążą się określone korzyści ekonomiczne, równolegle z rozwojem działalności kreatywnej rozwijało się zjawisko piractwa.Czytaj więcej