Węgry chwalą się najniższym od lat bezrobociem, szybkim wzrostem gospodarczym i rosnącą produkcją. Ten medal sukcesu ma jednak drugą stronę – to alians z Rosją, który w mgnieniu oka zamienił się uzależnienie. Oto, co warto o nim wiedzieć.
Kiedy kraje Europy Środkowo-Wschodniej za wszelką cenę starają się zerwać z energetycznymi wpływami Rosji, Węgry podążają w przeciwnym kierunku. Budapeszt rosyjską ropą i gazem stoi, a premier Victor Orban robi wszystko, by jeszcze mocniej zacisnąć pętlę energetyczną Putina na swojej szyi. We wrześniu poinformował na przykład, że wynegocjował u Rosjan dodatkowe dostawy błękitnego paliwa.
75 proc. - tyle zapotrzebowania na gaz Węgrzy zaspokajają dzięki Rosji.
80 proc. - a tyle wykorzystywanej ropy importują z tego źródła.
Węgrzy zużywają rocznie ok. 9 miliardów metrów sześciennych gazu. Krajowe wydobycie to tylko 1,5 mld, a zapełnienie magazynów jest najniższe w Europie. W takich okolicznościach nie ma wątpliwości, że państwo członkowskie Unii Europejskiej świadomie staje się narzędziem w energetycznej grze Putina. Jednocześnie samo może paść ofiarą tej gry – wystarczy, że prezydent Rosji zakręci jeden czy drugi kurek.
Dodatkowo Węgrzy dobrze żyją z Łukoilem, jednym z największych koncernów zajmujących się wydobyciem i przetwarzaniem ropy. To węgierskie podmioty kupiły od Rosjan stacje benzynowe - m.in. w Czechach i na Słowacji, co, jak pisała "Rzeczpospolita", może zagrozić np. pozycji PKN Orlen.
2. JAK ATOM, TO Z MOSKWY
Na Węgrzech działa jedna elektrownia atomowa - w mieście Paks. Została zbudowana w latach 80. z wykorzystaniem radzieckich reaktorów i dostarcza około 40 proc. energii elektrycznej wytwarzanej w tym kraju. Będzie więcej, bo Orban zrobił "deal" z Rosjanami, na mocy którego rosyjska firma Rosatom zbuduje kolejne dwa reaktory.Victor Orban wynegocjował to z Putinem bez żadnego przetargu.
Ustalili też, że Rosja udzieli Węgrom 10 mld euro 30-letniego kredytu na budowę oraz dostarczy paliwa nuklearnego i obsługę serwisową. A więc kolejny obszar energetyczny i kolejne uzależnienie od Moskwy, którego ciężar Węgrzy będą odczuwali przez następne kilkadziesiąt lat.
3. BAT NA ZACHÓD
Putin traktuje Orbana jak pionka w rozgrywce z Unią Europejską. W 2012 roku Węgry jako pierwsze zatwierdziły z Gazpromem projekt budowy gazociągu South Stream, który będzie transportował surowiec przez południe Europy z pominięciem Ukrainy. Kiedy w tym kraju wybuchła wojna, a niezależność energetyczna Kijowa stała się jeszcze bardziej istotną kwestią, menadżerowie Gazpromu zaczęli się zastanawiać, czy nie przenieść South Streamu z Węgier do Chorwacji. Orban szybko ich uspokoił – pospieszył z zapewnieniem, że budowa gazociągu będzie kontynuowana. Ma być otwarty w styczniu 2016 roku.
Kilka dni temu posunął się jeszcze dalej. Węgry bezterminowo wstrzymały dostawy błękitnego paliwa na Ukrainę, bo stwierdzono, że z powodu chłodów węgierscy odbiorcy zadeklarowali zwiększenie popytu (choć w Budapeszcie nie spadła temperatura). Pojawiły się podejrzenia, że to efekt zakulisowych rozmów z prezesem Gazpromu, który już wcześniej zakręcił Ukrainie kurek. "Przypadkiem" rosyjski koncern w przededniu rozmów ogłosił, że może zapłacić Węgrom za przechowywanie w ich magazynach 0,5 mld m sześc. surowca z Rosji.
Wniosek: Orban chętnie uczestniczy w szantażowaniu Ukraińców. A to szantaż tym bardziej bolesny, że poza Rosją i Unią Węgry są największym dostawcą gazu dla Kijowa.
4. BEZCZYNNOŚĆ NA UKRAINIE
Postawa węgierskiego premiera wobec wojny Ukraina-prorosyjscy separatyści tylko potwierdza, że na pierwszym miejscu są u niego interesy z Kremlem. Orban oburzał się, kiedy Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje, a jego publiczne wypowiedzi na temat konfliktu sprowadzały się do prostego komunikatu: przykro nam, ale nic nie możemy zrobić. Wyjątkiem była niepotwierdzona informacja, że Węgry sprzedały Ukrainie broń, za co szybko zostały skrytykowane przez Moskwę.
Trudno uznać to jednak za przejaw poparcia dla władz w Kijowie. Bardziej symptomatyczne były wypowiedzi Orbana na temat węgierskiej mniejszości na Ukrainie. W marcu zaczął się domagać autonomii dla 200 tys. etnicznych Węgrów, którzy mieszkają na Zakarpaciu. Powtórzył to kilka tygodni temu, jednocześnie wysługując się Putinowi i zapewniając sobie poparcie rodaków poza granicami ojczyzny, którzy mogą głosować w wyborach.
5. NACJONALISTYCZNA TWARZ
Podniesienie tematu autonomii dla Węgrów za granicą to też dowód na zdecydowany zwrot Orbana w kierunku nacjonalizmu, podobny do tego, jaki w Rosji wykonał Putin. Publicysta "Gazety Wyborczej" nazwał politykę premiera "gulaszowym nacjonalizmem". Pisał m.in. o tym, że w lipcu parlament przegłosował ustawę nakazującą, by banki oddały część pieniędzy obywatelom, którzy wzięli kredyty we frankach szwajcarskich. To element walki z "krwiożerczymi kapitalistami". Poza tym Orban odbiera uprawnienia samorządom i scentralizował m.in. edukację czy służbę zdrowia. Szkolne podręczniki zostały zaś nafaszerowane ideologią konserwatywno-narodową.
Ofiarą nacjonalizmu Orbana padły też organizacje pozarządowe. W lipcu tego roku mówił, że pracujący w NGO-sach polityczni aktywiści są finansowani z zagranicznych źródeł i powstrzymują reformy w kraju. Wcześniej węgierskie służby zrobiły nalot na siedzibę organizacji, która dostawała granty z Norwegii. Pretekstem były oskarżenia o stronniczość. To samo robił Putin – zdecydował, że instytucje, które dostają pieniądze z zagranicy, będą otrzymywały status "pełniących funkcje zagranicznych agentów".
6. TWARDA RĘKA
Chodzi także o styl. Budapeszt od dłuższego czasu kroczy wyznaczoną przez Kreml autorytarną ścieżką, a dobre wyniki gospodarcze przypłaca wolnością. Nie bez powodu lider rządzącego Fidesu kilka miesięcy temu mówił, że chce przekształcić Węgry w "nieliberalne państwo", a za wzór stawiał Rosję, Chiny i Turcję.
W rankingu wolności mediów Budapeszt spada na łeb na szyję. Zanim Orban doszedł do władzy, był na 23. pozycji. Teraz to już 64. miejsce. Organizacja Human Rights Watch stwierdziła też, że węgierski system prawny ogranicza prawa człowieka, niezależność sądownictwa i mediów. Zarzuty są więc podobne, jak w przypadku Rosji. Tyle że Węgry to członek Unii Europejskiej.
Między Putinem a Orbanem jest jeszcze jedno podobieństwo. Węgierski premier ma przymierzać się do wyborów prezydenckich w 2017 roku. Do tego czasu jego posłowie mogą zmienić ustrój kraju na prezydencki. Wtedy w Budapeszcie będzie Moskwa.