– Tańczę na wieczorach panieńskich, urodzinach, a nawet imprezach integracyjnych. Wszędzie tam kobietom potrafią puszczać hamulce – mówi w szczerej rozmowie Kamil, 26-latek z Trójmiasta, który właśnie skończył prawo, ale od aplikacji woli pracę w wykonywanym dotąd zawodzie. – Pieniądze w tej branży są o wiele pewniejsze i większe – stwierdza.
Kamil, striptizer z ponad 5-letnim doświadczeniem: Najczęściej z siłowni...
Wiesz, że nie o to pytam. Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w seks biznesie?
Nie przesadzajmy z tym seks biznesem. Jakiś czas temu byłem z występem na świetnie zorganizowanych targach przemysłu erotycznego. I to określenie "przemysł erotyczny" chyba najlepiej identyfikuje moją pracę. Choć mama woli mówić, że "puszczam się". Nie dostrzega gdzieś, jak łatwo dało mi się od samego początku dorabiać do studiów, godząc naukę z zarabianiem. I ile ta praca pozwala przy rozsądnym życiu odłożyć.
Kim jesteś z wykształcenia?
Od czerwca jestem magistrem prawa.
I wciąż wolisz - jak mówią - "świecić tyłkiem" zamiast zacząć pracę w zawodzie?
Szczerze? Po pierwsze nie chcę już tracić czasu na aplikację. Po drugie pieniądze w tej branży są o wiele pewniejsze. I te, które zarabiam obecnie, już dużo większe niż mógłbym dostać na początku w wykształconym zawodzie.
Chcesz to robić do starości?
Ależ skąd! Na pewno jednak jeszcze kilka lat. W zasadzie wyliczam, że chyba wystarczą dwa lata. Bo wykształcenie prawnicze cały czas jest u mnie w odwodzie planów na przyszłość. Jeżeli wszystkie plany się powiodą, za jakiś czas będę w stanie zaproponować kilku znajomym, by pracowali w mojej własnej kancelarii.
Nie obawiasz się, że przeszłość zaszkodzi w wykonywaniu tak poważnego zawodu?
Niezbyt się tego obawiam. Ja planuję tylko tym wszystkim kierować, zajmować się biznesową stroną i zdobywaniem klientów. Nie muszę wystawiać twarzy. Choć przecież podkreślmy, że nie robię w tej pracy nic złego. Jeśli już chcemy kogoś oceniać, to raczej moje klientki mają więcej do ukrycia.
To znaczy?
Z dziewczynami z tej branży jest tak, że to one muszą spuszczać wzrok idąc prywatnie po ulicy, gdy ktoś je mija. Ze striptizerem, zwłaszcza takim, który nie występuje po każdej spelunie tylko na zamkniętych imprezach bywa raczej tak, że to on mija na ulicy klientkę, na którą może spojrzeć z dwuznacznym uśmieszkiem. I to ona się zarumieni ze wstydu, nie on.
Co takiego dzieje się zatem podczas twoich występów?
Krótko występowałem w otwartym klubie i tam do moich obowiązków należał po prostu wyzywający taniec, który kończył się kilka minut po tym, gdy zostawałem w samej bieliźnie. Tam jednak czułem się dość skrępowany, bo mógł przyjść każdy. Od dłuższego czasu występuję więc tylko na imprezach zamkniętych, gdzie zwykle bywają tylko kobiety. Najczęściej to po prostu wieczory panieńskie lub urodziny. Choć tańczyłem też na kilku imprezach integracyjnych. I za takimi zamkniętymi drzwiami pozwalam sobie na więcej, czyli ściągniecie także bielizny.
Wydaje się, że takie zabawy to raczej domena mężczyzn. Kobiety naprawdę dobrze się przy tym bawią?
Absolutnie! I mnóstwo z nich jest przy tym bardzo, powiedzmy, aktywnych. Wiesz, pokaz striptizerki zwykle rządzi się taką zasadą, że to ona decyduje, na co mogą sobie ewentualnie pozwolić widzowie. I faceci to z założenia akceptują. Ze striptizerami tak nie jest. Nikt nie pyta o to, czy może klepnąć, dotknąć, pocałować. One po prostu robią to, co chcą. Z drugiej strony, większość naszych klientek to bardzo fajne dziewczyny i to tańczącemu chłopakowi może tylko się podobać. Choć pewnie nie podobałoby się ich mężczyznom.
Striptizer skłania je do przekraczania pewnych granic?
O co dokładnie pytasz?
O to, czy przyczyniłeś się kiedyś do zdrady.
To zależy, co dla kogo będzie już zdradą. Zdarzają się imprezy, na których widzę, że można pozwolić sobie na więcej i jeśli dziewczyny są fajne i chętne to pozwalam dotknąć się tam i ówdzie. Chyba każdy w tej branży miał też takie sytuacje, w których nie mógł się oprzeć i zakończyło się wspólną nocą z jakąś miłą klientką. Tylko że tu nie ma już mowy o żadnych pieniądzach, ewentualna czysta przyjemność.
Puściłbyś swoją partnerkę na imprezę z takimi atrakcjami?
Gdyby nam się układało i ufałbym jej, nie miałbym żadnych obaw. Na pewno w takich sytuacjach ważną rolę grają używki. Wydaje mi się jednak, iż to nie jest tak, że kobiety czasem wariują na widok wysportowanego striptizera tylko dlatego, bo są pijane. Jeśli mają swoich mężczyzn, to pewnie z tymi mężczyznami jest coś nie tak. Może się zaniedbali, a może nie potrafią odpowiednio sprzedać tej swojej męskiej, fizycznej atrakcyjności.
Czyli zarabiasz na tym, że "przeciętny Kowalski" ma piwny brzuszek, a sport lubi pooglądać w telewizji?
Świetnie to chyba ująłeś, bo rzeczywiście większość klientek to ewidentnie kobiety, które cieszą się, że mogą popatrzeć, a może i dotknąć czegoś, czego nie mają szansy mieć po powrocie do domu.
A striptizer może mieć w domu kogoś na stałe?
Znam chłopaków, którzy są mężami i ojcami. Kojarzę jednak tylko jednego, który na małżeństwo zdecydował się akurat odchodząc już "na emeryturę". Reszta to bardzo trudne związki, przez które chłopacy są też skłonni odreagowywać kłopoty z żonami idąc dalej w pracę. Ja krótko próbowałem być z kimś na stałe, ale sądzę, że to wszystko jeszcze przede mną.
To nie jest moja pierwsza rozmowa z przedstawicielami "przemysłu erotycznego" i nawet ci "emerytowani" nie raz opowiadali mi, że ich przeszłość to wielkie utrudnienie w budowaniu nowego życia i trwałego związku. Nie obawiasz się, że twojej stałej wreszcie partnerce będzie przeszkadzało, że jej facet rozbierał się przez lata przed innymi?
Jeśli utrzymam taką formę jak obecnie, to absolutnie się o to nie boję (śmiech).
Nikt nie pyta o to, czy może klepnąć, dotknąć, pocałować. One po prostu robią to, co chcą. Z drugiej strony, większość naszych klientek to bardzo fajne dziewczyny i to tańczącemu chłopakowi może tylko się podobać. Choć pewnie nie podobałoby się ich mężczyznom...