Nadmorskie kurorty zrzeszone w Związku Miast Polskich coraz silniej walczą o to, by rok szkolny w Polsce był chociaż o jeden tydzień krótszy, a najlepiej o dwa. Ich apel podpisany przez prezydentów Sopotu i Kołobrzegu trafił do Ministerstwie Edukacji Narodowej, ale już wiadomo, że jego skutek jest marny. Jednak nawet gdyby im się udało, Polsce i tak byłoby daleko do wakacyjnych rekordzistów Europy.
Zgodnie z planem kurortów sezon wakacyjny miałby zostać wydłużony na wzór ferii zimowych – tak, by przyciągnąć turystów od czerwca do końca września i zwiększyć ich zarobki.
– Te rodziny, które mogłyby w czerwcu przyjechać na wypoczynek nie zrobią tego, bo trudno sobie wyobrazić, żeby zwalniali dzieci z zajęć z dwóch ostatnich tygodni roku szkolnego – przekonywał dziennikarzy prezydent Sopotu narzekając, że w czerwcu przyjeżdżają tylko pary i single.
Ministerstwo na nie
Pomysł wraca co najmniej od dwóch lat, a jego pomysłodawcą jest właściciel ośrodka Sandra w Pogorzelicy Janusz Zalewski. To on jako pierwszy podniósł larum, że w branży turystycznej źle się dzieje. I przez fakt, że początek wakacji przesunął się w ostatnich latach na ostatni piątek czerwca, kurorty straciły 30 procent dochodów.
Na początku tygodnia, gdy petycja miast trafiła do ministerstwa edukacji, sam był jednak na wakacjach. – Proszę dzwonić za dwa tygodnie – usłyszeliśmy w jego biurze. Być może zdawał sobie sprawę, że petycja niewiele wskóra. Rzeczniczka Ministerstwa Edukacji wyraźnie dała do zrozumienia, że żadne zmiany na razie się nie szykują.
– Z pewnością zmiana ta nie zostanie wprowadzona w nadchodzącym roku szkolnym i w nadchodzące wakacje, gdyż ich kalendarz jest już ustalony – powiedziała Joanna Dębek.
I tak długie przerwy w szkole
Propozycja, choć bez wątpienia zachwyciłaby dzieci, nie znajduje jednak uznania ani wśród rodziców, ani nauczycieli. Ci pierwsi domagają się zapewnienia opieki dla dzieci. Drudzy boją się dezorganizacji dotychczasowej pracy.
– Bez wątpienia wybuchłaby awantura, rodzice zaczęliby się burzyć. Pomysł jednak nie jest zły. Tylko pod pewnym warunkiem – uważa prof. Julian Auleytner z Instytutu Polityki Społecznej.
Problem w tym, że polscy uczniowie i tak mają sporo wolnego. – Jest weekend majowy, są różne egzaminy, podczas których pozostali uczniowie mają wolne. Nie wie wiem, czy wydłużanie wakacji miałoby sens. Byłoby to przesadą, gdyż w czerwcu jeszcze sporo się w szkole dzieje – uważa Michał Malarski, wicedyrektor Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego w Warszawie.
Jego zdaniem, można by raczej pomyśleć o lepszym zagospodarowaniu wolnych dni wokół egzaminów. – Na przykład w Niemczech dzieci mają znacznie krótsze wakacje niż w Polsce, ale za to więcej krótszych przerw w ciągu roku. I w żaden sposób nie wpływa to na jakość turystyki w Niemczech – mówi.
Francuzi mają dużo laby
Niemieckie dzieci rzeczywiście wracają do szkoły już w połowie sierpnia, ale liczba wolnych dni od nauki w ciągu całego roku szkolnego jest podobna do Polski – około 13. W innych krajach dzieci mają zdecydowanie więcej wolnego. Aż trudno w to uwierzyć, ale są w Europie kraje, gdzie wakacje trwają aż trzy miesiące. To Litwa, Łotwa i Estonia, choć np. Węgry niewiele im ustępują – tam dzieci kończą szkołę w połowie czerwca.
12-13 tygodni: Polska, Czechy, Norwegia, Wielka Brytania
– To jeszcze pozostałość z czasów sowieckich. Sam zawsze miałem trzy miesiące wolnego, choć rodzice musieli główkować, jak zagospodarować nam czas. Babcie, dziadkowie – wszyscy musieli się włączyć w pomoc – wspomina Robert Mickiewicz, redaktor naczelny polskiej gazety „Kurier Wileński”. Przyznaje, że z bólem słucha opowieści swojej chrześnicy, która mieszka w Wielkiej Brytanii. – Ona ma tylko sześć tygodni wakacji. Szkołę kończy dopiero w połowie lipca. Mogę jej tylko współczuć – mówi.
Nie wyrabiają się z programem
Ale i na Litwie niektórzy chcą to zmienić. Eksperci twierdzą, że rok szkolny jest tak krótki, że nauczyciele nie wyrabiają się z programem. A potem w różnych międzynarodowych rankingach, litewskie szkoły lądują na samym dole. Dlatego litewskie Ministerstwo Edukacji właśnie zaczęło dyskusję na ten temat. Odważni urzędnicy proponują nawet, by dzieci wróciły do szkoły już w połowie sierpnia.
Rodzice zgadzają się, ale pod pewnym warunkiem. – Jeśli uczniowie nie będą musieli siedzieć w ławkach, a zamiast tego będą mieli więcej zajęć praktycznych, to wydłużenie roku szkolnego ma sens. Z pewnością jednak nie warto tego robić, tylko po to, by nabijać im głowy dodatkowym materiałem – uważa Przewodniczący Forum Rodziców Litwy Audrius Murauskas cytowany przez portal Wilnoteka.
Podobne głosy słychać w Polsce. – Ten czas powinien być bardzo dobrze zagospodarowany, ale tak, by odciążyć rodziców. Powinny się tym zająć samorządy. Państwo nie powinno się do tego wtrącać. Tylko wówczas skrócenie roku szkolnego miałoby sens – uważa prof. Auleytner.
Dwa dodatkowe tygodnie to bardzo dobry pomysł, ale pod warunkiem, że byłby to czas zagospodarowany dzieciom przez szkoły. Niech jeżdżą w tym czasie na wycieczki. Niech zapoznają się z rynkiem pracy. Niech poznają firmy spożywcze, zobaczą, jak produkowane jest mleko, cukier, kukurydza, jak robi się sok z jabłka. Tak robi się w Wielkiej Brytanii. Przecież można uczyć się z praktyki, a nie tylko siedzieć w książkach.