Mimo, że unijne prawo wyraźnie reguluje i limituje możliwości użycia antybiotyków w hodowli zwierząt, konsumenci nie mogą spać spokojnie. Pozostałości substancji leczniczych, spożywane wraz z mięsem, mogą niekorzystnie wpływać na stan naszego zdrowia. Wkładając produkty do koszyka warto więc uważnie czytać etykiety i domagać się pełnej informacji od producentów żywności.
Alergie, osłabienie systemu immunologicznego czy zaburzenia układu kostnego u dzieci. Oto zaledwie kilka zagrożeń dla ludzkiego zdrowia, które powodują nawet niewielkie ilości antybiotyków, trafiające na nasze talerze wraz z mięsem zwierząt. Jednym z głównych niebezpieczeństw pozostaje jednak rosnąca odporność na antybiotyki, która pojawia się gdy w organizmie kumuluje się nadmiar tych substancji. W efekcie gwałtownie spada skuteczność leczenia chorób u ludzi i zwierząt, a prawdziwym zagrożeniem stają się choroby leczone w przeszłości zwykłą penicyliną. Przed narastaniem zjawiska uodpornienia się na antybiotyki przestrzega też Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO). Po przeanalizowaniu danych ze 114 krajów instytucja doszła do wniosku, że problem ten dotyczy każdego zakątka świata.
WHO apeluje do lekarzy, aby rozważniej przepisywali antybiotyki. Pacjentów natomiast prosi o zażywanie tych leków jedynie w uzasadnionych przypadkach. Antybiotyki mogą jednak trafić do organizmu bez naszej wiedzy. Dzieje się tak, gdy spożywamy produkty zawierające ich pozostałości. Świadczą o tym liczne badania. Jak udowodnili holenderscy naukowcy, bakterie powodujące wzrost odporności na antybiotyki z łatwością przedostają się do ludzkiego organizmu. W tym celu przebadano grupę osób z poważnymi infekcjami dróg moczowych i układu krwionośnego. Naukowcy odkryli, że jedna piąta chorych była zarażona bakterią ESBL – zdolną do rozkładu antybiotyków. Okazało się, że mikroby te były identyczne do tych znajdujących się w mięsie kurczaków. Oznaczało to, że ESBL pojawiło się w organizmie po spożyciu zakażonego drobiu. Badania zostały opublikowane w renomowanym czasopiśmie naukowym „Clinical Microbiology and Infection”.
Jakim cudem antybiotyki trafiają na nasze talerze, skoro unijne prawo wyraźnie reguluje i limituje możliwości ich użycia w hodowlach? Zgodnie z przepisami, leki antybakteryjne powinny być stosowne wyłącznie w uzasadnionych przypadkach i pod ścisłą kontrolą weterynarza. Niestety, nawet restrykcyjne przestrzeganie procedur nie gwarantuje całkowitego usunięcia antybiotyków z organizmu zwierząt.
Zdarzają się również nieuczciwi hodowcy. Media wielokrotnie informowały o tzw. „aferach mięsnych” i nielegalnym stosowaniu antybiotyków w procesie chowu drobiu. Wszystko dlatego, że leki przyspieszają przyrost tkanki mięśniowej i obniżają tym samym koszty hodowli.
Pomijając karygodne przypadki łamania prawa, zdarza się również, że hodowca nie odczeka tzw. okresu karencji. Jest to ilość czasu potrzebna, aby organizm zwierzęcia zdążył całkowicie wyeliminować pozostałości antybiotyków od podania leku do uboju. - Obecność pozostałości antybiotyków lub innych substancji o podobnym działaniu (chemioterapeutyków) w żywności pochodzenia zwierzęcego musi być ściśle limitowana przez tzw. MRL – Maximum Residue Limits, tj. najwyższe dopuszczalne stężenie pozostałości wyrażone w mg/kg lub μg/kg i ustalone w oparciu o ocenę ryzyka dla konsumentów − tłumaczy prof. dr hab. Cezary Kowalski z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
- Należy jednak podkreślić, że pomimo ustalenia niektórych wartości MRL na osobnikach dorosłych, produkty pochodzenia zwierzęcego konsumują również kobiety w ciąży oraz małe dzieci, które są w dużo większym stopniu wrażliwe na potencjalne działania niepożądane ze strony antybiotyków przedostających się do żywności, pomimo że ich stężenia są na poziomie dopuszczalnych norm. Co więcej, należy pamiętać że zwierzęta, które będą przeznaczone do konsumpcji przez człowieka, mogą być poddane leczeniu różnymi substancjami leczniczymi, nierzadko wchodzącymi ściśle w interakcje (w tym działające synergistycznie), co może przełożyć się na tzw. sumowanie MRL, pomimo że poszczególne dawki są dużo niższe od ustalonych – dodaje prof. dr hab. Cezary Kowalski.
Problem ma charakter globalny. Szczególnie niepokojące praktyki można zaobserwować w Stanach Zjednoczonych. Jak wynika z danych amerykańskiej Agencji Żywności i Leków FDA (ang. Food and Drug Administration), co roku producenci żywności stosują blisko 14 mln kg antybiotyków w procesie hodowli zwierząt, przeznaczonych do spożycia przez ludzi. Również w Polsce stosowanie antybiotyków jest powszechne. W 2013 roku w naszym kraju sprzedaż antybiotyków na potrzeby weterynaryjne przekroczyła 562 tony. To odpowiednik blisko 2 miliardów tabletek o zawartości 250 miligramów substancji czynnej. Z kolei amerykańskie Centrum Chorób i Prewencji (CDC) podaje, że w wyniku chorób wywołanych mikrobami opornymi na antybiotyki w Stanach Zjednoczonych umiera każdego roku 23 tys. osób. Dane dla Polski nie są niestety znane, jednak proporcjonalnie mogą być równie niepokojące.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej konsumentów - zarówno w USA, jak i w Europie - oczekuje od producentów dodatkowych gwarancji świadczących o tym, że dostarczany przez nich produkt jest w pełni zdrowy. Naprzeciw ich potrzebom wychodzą nawet tacy giganci gastronomii jak McDonald’s. W połowie marca tego roku korporacja ogłosiła, że rezygnuje z użycia mięsa kurcząt, które były faszerowane antybiotykami. Nowe reguły mają zacząć obowiązywać za dwa lata, na początek w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem ekspertów to dobry sygnał dla całego rynku. - Ostatnim razem kiedy McDonald's podjął decyzję podobnej rangi, pięć innych firm z konkurencji zrobiło dokładnie to samo w ciągu zaledwie pół roku - komentował w rozmowie z dziennikiem "The New York Times" Steven Roach z FDA.
McDonald’s nie jest jednak pionierem. Mięso wolne od antybiotyków od lat serwowane jest też w 1,6 tys. restauracji należących do słynnej sieci Chipotle Mexican Grill. Ta decyzja - zdaniem właściciela Steve’a Ells’a - miała kluczowe znaczenie dla rozwoju całego imperium gastronomicznego. Dziś Chipotle Mexican Grill może pochwalić się przychodami sięgającymi 278 mln dolarów i jest obecna m.in. w takich krajach, jak USA, Francja, Niemcy czy Kanada.
Świadomość konsumentów systematycznie rośnie. Jak wynika z raportu The Consumer Reports National Research Center (według analiz prowadzonych w roku 2012), więcej niż połowa respondentów wyraziła niepokój pozostałościami antybiotyków w produktach pochodzenia zwierzęcego. Powyżej 60% respondentów stwierdziło, że byliby oni skłonni zapłacić wyższą cenę za mięso, jeżeli do jego produkcji nie wykorzystywano preparatów antybiotykowych.
Wysoka jakość żywności staje się coraz ważniejsza także dla Polaków. Świadczą o tym badania organizacji Marine Stewardship Council, z których wynika że ponad połowa polskich respondentów ufa markom z certyfikatem bardziej, niż tym nieoznakowanym. Niezależne certyfikaty, „ekoznaki" czy rekomendacje instytucji zajmujących się ochroną zdrowia - takich jak Instytut Matki i Dzieckaczy Centrum Zdrowia Dziecka - uchodzą wśród konsumentów za jedno z najbardziej wiarygodnych źródeł, świadczących o jakości produktów.
Polscy producenci żywności powoli zaczynają dostrzegać ten trend i dopasowywać ofertę do oczekiwań klientów. Dla firmy Farmio, sprzedającej kurczaki oraz kurze jaja, rezygnacja z antybiotyków w procesie hodowli stała się podstawą modelu biznesowego.
- Alternatywą dla stosowania antybiotyków w hodowli drobiu jest dbanie o dobrostan zwierząt oraz wzmacnianie ich naturalnej odporności, dzięki której zwierzęta nie chorują. Proces powinien zaczynać się już na etapie starannego doboru zdrowych i silnych kurcząt oraz ferm, w których będą hodowane: najlepiej położonych z dala od dużych miast, w czystych rejonach. Hodowla bez antybiotyków jest bardziej czasochłonna, jednak jako lekarz weterynarz uważam, że warto poświęcić więcej czasu i pracy, aby umożliwić klientom wybór zdrowszej żywności – mówi dr Marcin Michalski, główny weterynarz Farmio.
Szukając na sklepowych półkach pełnowartościowych produktów spożywczych warto więc uważnie czytać etykiety. Część firm - z własnej inicjatywy - umieszcza już na opakowaniach informacje o braku antybiotyków w mięsie. Warto byłoby jednak uczynić z tego obowiązek. Ułatwiłoby to nam wszystkim podejmowanie bardziej świadomych decyzji w zakresie zdrowego żywienia.