Zaledwie kilkaset par jednopłciowych rocznie chciałoby legalizować związki – informuje "Rzeczpospolita". Zdaniem przedstawicieli środowiska LGBT, informacja ta jest niezgodna z rzeczywistością. A nawet gdyby była, to pokazuje homofobom, że nie mają się czego bać.
– W Polsce to byłoby kilkaset par rocznie, a nie kilka tysięcy – twierdzi dr Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem demografa, gdyby nasze przepisy zezwalały na rejestrację, i tak niewiele par by z tej możliwości skorzystało. Skąd taki wniosek?
"Rzeczpospolita"
Demograf przeanalizował liczbę rejestrowanych związków jednopłciowych w Czechach, w Słowenii i na Węgrzech. W pierwszym kraju w 2014 r. zarejestrowano 830 takich par, w drugim – 360, a w ostatnim zaledwie 260. Czytaj więcej
Geje i lesbijki czekają
Czy dyskusja o małżeństwach jednopłciowych nie ma zatem sensu? Publikacją zdziwieni są sami homoseksualiści. – Sądzę, że moi znajomi skorzystaliby z takiej możliwości – mówi mi Asia, która od trzech lat przebywa w stałym związku. Swoją dziewczynę poznała w pracy, a od dwóch lat jest z nią zaręczona. Dziewczyny mają nadzieję, że prędzej czy później doczekają się spełnienia danej sobie obietnicy ślubu. W Polsce.
– Na razie mamy zamiar spisać umowy notarialne, które pozwolą nam zabezpieczyć się prawnie. Chciałybyśmy wziąć ślub w Polsce, ale jak się nie uda, jesteśmy gotowe wyjechać za granicę – mówi Asia.
Moja rozmówczyni nie jest zainteresowana tym, jak wielu par dotyczy ten sam problem – kilkuset, czy kilku tysięcy. – Dla mnie i moich uczuć to niczego nie zmienia. Nawet, gdyby było kilka par w podobnej sytuacji, to każdy człowiek w Polsce powinien mieć do tego prawo – mówi lesbijka. Wiele osób nie chciało – jak ona – czekać na zmiany przepisów i zalegalizowało swoje związki w innych państwach.
Strach
– Ja osobiście chętnie wśród rodziny i przyjaciół powiedziałbym „tak” na całe życie mojemu partnerowi. I wiem, że nie jestem jedyny, który tak ma – słyszę od znajomego geja, który nie ma obaw przed ujawnieniem swojej orientacji. Asia przyznaje jednak, że wiele osób ze środowiska LGBT które zna nie ujawnia się w obawie przed szykanami. – To pokazuje, jakie jest w Polsce nastawienie – mówi. Być może również z tego powodu, przynajmniej w pierwszych latach funkcjonowania nowych przepisów liczba małżeństw jednopłciowych nie byłaby duża.
Przemek Szczepłocki z "Pracowni różnorodności" twierdzi, że ludzie nie tyle nie byliby zainteresowania tego rodzaju związkami, co po prostu się boją. – Boją się ujawniania, a zawarcie związku byłoby przypadkiem ujawnienia przed otoczeniem. W homofobicznej, dusznej Polsce wszyscy zainteresowani braliby pod uwagę także i ten element – ryzyka i strachu – mówi Szczepłocki.
Ustaw nie pisze się pod liczby
Jeśli rzeczywiście tak mało osób byłoby zainteresowanych małżeństwem jednopłciowym, tym bardziej powinny zamilknąć głosy sprzeciwu. – To pokazuje, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Słyszeliśmy historyjki opowiadane przez posłów i posłanki wygłaszane zatroskanym głosem, że tego typu związki zaczną zawierać ze sobą gangsterzy. Tylko po to, aby uzyskać prawo odmowy składania zeznań. Takie obawy wygłaszano z trybuny sejmowej – przypomina Przemek Szczepłocki.
Liczba związków, które według autora szacunkowych danych byłaby w Polsce zawierana pokazuje również, że wprowadzenie związków jednopłciowych nie byłoby dużym obciążeniem budżetowym. – Te obawy też można włożyć miedzy bajki – mówi.
Przemek Szczepłocki zauważa, że gdyby ustawy pisano pod liczbę osób zainteresowanych, równie dobrze można by zlikwidować wiele funkcjonujących przepisów. – Ktoś powiedział, że kodeks karny jest stosowany dla mniej niż jednego procenta społeczeństwa. Mimo to, nikt nie mówi, aby z niego zrezygnować – ironizuje.
Kilkaset, czy kilka tysięcy?
Yga Kostrzewa ze Stowarzyszenia Lambda Warszawa podaje w wątpliwość publikację badań w "Rzeczpospolitej". Jej zdaniem, jeśli badacz dotarł do informacji, że w mniejszych od Polski Czechach zawiera się 830 takich małżeństw rocznie, to przekładając to na polskie warunki, legalnych związków jednopłciowych byłoby około 3 tys. – To wcale nie jest mało – mówi Kostrzewa.
– Jeśli tych związków miałoby być tak mało, to skąd bierze ogromny anty-szum wobec tematu związków partnerskich, czy też małżeństw jednopłciowych? Jeśli to prawo dotyczy małej liczby osób, to prawo tym bardziej powinno wejść w życie, bo nie będzie nikomu przeszkadzało. Obejmie grupę stricte zainteresowaną zawieraniem takich związków – mówi Yga Kostrzewa.
Dyskusja o tym, ilu osób dotyczyłyby nowe przepisy, jest tak naprawdę dyskusją o równości wobec prawa. – Konstytucja mówi o równości wobec prawa wszystkich obywateli. To jest rzecz nadrzędna i takimi właśnie wartościami kierował się Sąd Najwyższy w Stanach Zjednoczonych zrównując możliwość zawarci małżeństwa dla wszystkich obywateli. Jak ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie również zasad, którymi rządzi się demokracja – mówi rzeczniczka Lambdy.
Wzięłabym ślub przede wszystkim z uwagi na prawne aspekty, takie jak dziedziczenie nieruchomości. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy coś mi się dzieje, a moja partnerka musi zapłacić podatek od spadku za naszą wspólną nieruchomość. W końcu w świetle prawa jest osobą mi obcą. Z tego samego powodu nie ma dostępu do mojej dokumentacji medycznej, bez odpowiedniego pełnomocnictwa.
Przemek Szczepłocki
towarzyszenie Na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych Oraz Osób Queer "Pracownia Różnorodności".
To nie liczba zainteresowanych decyduje o tym, czy wprowadzać jakieś rozwiązanie prawne. Chyba, że mielibyśmy się obawiać, że na przykład grupa beneficjentów danej ulgi podatkowej byłaby tak liczna, że stanowiłaby znaczące obciążenie dla budżetu.