Pijani mężczyźni, zebrani w kilkudziesięcioosobowych grupach, obmacywali i okradali kobiety w sylwestrową noc w Kolonii. Doszło tam prawdopodobnie do dwóch gwałtów. O ile ciekawiej brzmi ta wiadomość, gdy dopiszemy, że napastnicy mieli północnoafrykańską lub arabską urodę. Teraz to się dopiero robi news!
Konflikt tragiczny, kiedy feministka i lewaczka musi zmierzyć się z samorealizującą się przepowiednią przeciwników przyjmowania uchodźców. Mówili: przyjadą tutaj gwałcić nasze kobiety, i bach! W Kolonii w Sylwestra "grupy mężczyzn o północnoafrykańskiej urodzie" napadały na Niemki.
I klops. Co zrobić? Czy stanąć murem za kobietami i natychmiast zażądać ekstradycji uchodźców tam skąd przybyli. A może próbować wytłumaczyć, te nieakceptowalne zachowanie wobec kobiet?
Co martwi?
Fakt, że niemieckie media z dużym opóźnieniem zdecydowały się opisać sylwestrowe zajścia w Kolonii. Nie dawały wiary doniesieniom poszkodowanych, nie chciały się wpisywać w narrację nienawiści wobec obcych. Bądź co bądź obraz napalonego Araba, który przyjeżdża, by dorwać się do naszych kobiet, jest bardzo sugestywny. Epatuje nim prawa strona. Łatwo o uproszczenia, nieuzasadnione zarzuty, które łatwiej rzucić, a znacznie trudniej się z nich oczyścić.
Z relacji kobiet wynika, że policja była bezsilna, a one czuły się jak w państwie bezprawia, gdzie na gwałt i rabunek nie reagują żadne służby. Domyślam się również jak irytujący musiał być fakt, że media nie dawały wiary zeznaniom kobiet. Przemoc powinna być piętnowana zawsze, niezależnie od tego jakiego typu urodę ma oprawca.
Co zastanawia?
Z drugiej strony niezmiennie zastanawia mnie fakt, z jaką niechęcią do molestowania odnoszą się Polacy. Ci sami, który pod tekstami o mobbingu, przemocy wobec kobiet, nierównościach stwierdzają, że takie zjawiska w ogóle nie istnieją. Którzy zgadzają się opinią jednego z polskich polityków, że kobietę się zawsze trochę gwałci. Których nie ruszają żarty z przemocy, którzy często zebrani w grupę i będący pod wpływem alkoholu robią się rubaszni, niezdrowo pobudzeni, z czasem agresywni.
To mężczyźni wyrastający w kulturze, w której ciało kobiety nie należy do niej. W której kontrolowana jest jej płodność, seksualność, a ciało stanowi dobro ogólnonarodowe. W narracji antyimigranckiej pojawia się zawsze stwierdzenie – włożą ci burkę i tyle. Spoko, tylko, że tutaj, kiedy założy się krótszą spódnicę lub głębszy dekolt albo wygwiżdżą, albo zaczepią, albo wyzwą, a nawet zgwałcą – bo przecież strojem prowokowała.
Nienawiść wobec kobiet w odmiennych kulturach różni się tylko detalami – dominującym elementem jest natomiast przeświadczenie, że mężczyzna ma niezbywalne prawo do ciała a nawet życia kobiety. Czy zrobiłoby mi jakąś różnicę znalezienie się w grupie agresywnych mężczyzn o urodzie północnosłowiańskiej lub północnoafrykańskiej. Nie. Różnica jest taka, że w Polsce ten pierwszy scenariusz jest zdecydowanie bardziej prawdopodobny.
Co martwi najbardziej?
To, że kobiety w całej tej sytuacji po raz kolejny zostały potraktowane przedmiotowo. Jako argument, niezbywalny znak, że przeciwnicy imigrantów mieli rację. Co jest soczewką tego sporu, krzywda którą wyrządzono czy sprawcy, których złapano? Nie zauważyłam, by incydenty w Kolonii wywołały potężną dyskusję dotyczącą przemocy wobec kobiet. Wywołały ponownie dyskusję dotyczącą imigrantów – przy czym wciąż nie wiadomo, kto tak naprawdę brał udział w tych atakach.
Po raz kolejny potraktowano panie instrumentalnie, bezceremonialnie, do konkretnego celu. Zastanawiam się, czy tu rzeczywiście chodzi o przemoc, czy o to kto jej dokonywał. To nasze kobiety, więc wara. A co my tu sobie z nimi robimy – to nasza sprawa.
Każdy imigrant, który otrzymuje azyl w Europie ma prawo przyjechać tutaj ze swoimi przekonaniami, ze swoją wiarą, modą, potrawami, które najbardziej lubi jeść. Jednocześnie absolutnie musi się dostosować do prawa obowiązującego we wspólnocie. Między innymi Konwencji Genewskiej na temat uchodźców czy Konwencji Antyprzemocowej, która stwierdza, że żadna kultura ani religia nie może być usprawiedliwieniem dla przemocy.
Tej samej, o którą w Polsce trwały tak zaciekłe spory, bo miała uderzyć w fundamenty polskiej rodziny.