W sieci krąży zdjęcie radości niemieckich VIP-ów po jednym z goli strzelonych przez Niemców podczas meczu z Grecją. Angela Merkel zerwała się z miejsca i wyrzuciła ramiona w górę w geście zwycięstwa. Uwagę zwraca jednak Donald Tusk, który wygląda na średnio zadowolonego. Premier zachował się niestosownie?
Przy euforii niemieckiej delegacji dużym kontrastem odznacza się postawa premiera Tuska, który siedzi w loży z nieco kwaśną miną. Niezadowolona mina szefa polskiego rządu rzuciła się w oczy nie tylko fotografom. Niemieckie media regularnie krytykują przesadzone reakcje Angeli Merkel. Tym razem zwróciły jednak uwagę również na polskiego polityka.
– Zdjęcie z niezadowoloną miną jest chociażby w dzisiejszym "Morgenpost". Zachowanie premiera nie zostało dobrze odebrane – zauważa dr Janusz Sibora, specjalista protokołu dyplomatycznego.
Mecz polityczny
Jak wobec tego mógł się zachować polski premier? Scenariusze są dwa. Pierwszy: Donald Tusk, w geście solidarności lub autentycznego uznania dla "urody" zdobytej bramki, również zrywa się z miejsca i składa na ręce Angeli Merkel serdeczne gratulacje. Taka reakcja, choć dość naturalna, biorąc pod uwagę atmosferę piłkarskiej fiesty na stadionie w Gdańsku, nie spotkałaby się zapewne z uznaniem w naszym kraju. Tym bardziej, że premierowi niejednokrotnie zarzucano już nadmierną sympatię i uległość nie tylko w stosunku do Angeli Merkel, ale i wszystkich Niemców. Z pewnością błyskawicznie stałby się obiektem mniej lub bardziej trafionych żartów prawicowych komentatorów.
Taka jednostronna radość na meczu, który już od kilku dni zapowiadany był nie tylko jako widowisko sportowe, ale i polityczne, byłaby nie na miejscu również z powodu Greków i podziałów trawiących Unię Europejską. Grecy podeszli do niego bardzo emocjonalnie. Wielokrotnie przed meczem podkreślali, że to mecz o honor, bo na boisku oba kraje są równe i sytuacja gospodarcza nie odgrywa roli. Przypominali również, że w czasie kryzysu, to Niemcy dali im najbardziej odczuć zależność od UE.
Mało dyplomatyczna byłaby w związku z tym wielka radość po bramce Greków (drugi scenariusz). Może i zyskałby sympatię kibiców tej reprezentacji, ale z pewnością odebrane byłoby to jako nietakt przez stronę niemiecką.
Reżyserowane emocje
Politolog, dr Rafał Chwedoruk przyznaje, że Donald Tusk znalazł się w dość nietypowej sytuacji. Z jednej strony – Angela Merkel i trudna do przewidzenia reakcja polskich komentatorów, z drugiej – sympatia Polaków wobec mniejszych i słabszych. Kryteria te, w porównaniu z niemieckim kolosem, z całą pewnością spełniała grecka reprezentacja. Dr Chwedoruk przestrzega jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków z takich zachowań polityków: – Nie powinniśmy przesadzać. To nie lata 50., gdzie kolejność dygnitarzy na stadionie wskazywała na kierunek prowadzonej polityki – podkreśla.
Zwraca również uwagę, że na pewnym poziomie polityki wszystkie gesty są dokładnie wyreżyserowane. – Nie sądzę, by pani Merkel okazała podobną radość podczas meczów w lidze niemieckiej. Takie zachowanie zostało zapewne wcześniej skonsultowane z osobami odpowiedzialnymi za PR pani kanclerz – dodaje.
Elegancka radość
Jak wobec tego politycy powinni się zachowywać w sytuacji, gdy pełnią rolę obserwatorów pojedynku między reprezentantami innych krajów. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się oczywiście zachowanie równowagi w okazywaniu emocji, a tego o zachowaniu premiera Tuska podczas meczu Niemcy-Grecja powiedzieć nie można. Eksperci uznali je po prostu za nieeleganckie.
– Ta mina została źle odebrana. Przyjęte jest, że politycy, którzy są gospodarzami, nie powinni się opowiadać po żadnej ze stron. Jeśli królowa Elżbieta jest zaproszona na jakiś mecz, jej doradcy zwracają uwagę, żeby nie założyła garsonki czy płaszcza w kolorze drużyny, które ze sobą walczą – podkreśla dr Janusz Sibora, specjalista protokołu dyplomatycznego.
Mimo że, jak przypomina dr Sibora, wiadomo, że każdy z członków rodziny królewskiej z jakąś drużyną sympatyzuje. Nie jest jednak w dobrym tonie, żeby na mistrzostwach te sympatie zewnętrznie okazywać.
– Premier zachował się nieelegancko. Powinien cieszyć się z każdej bramki, a nie tylko sukcesu jednej drużyny. Oba zespoły powinien traktować z równymi honorami. Tym bardziej, że na tym meczu premier nie występował jako osoba prywatna, ale siedział na trybunie dla VIP-ów jako szef polskiego rządu, gospodarz mistrzostw. Powinien kibicować z jednakową werwą. To postawa dyplomatyczna – dodaje dr Sibora.
Być może kwaśna mina Tuska pozostała po tym, jak Polacy odpadli z Euro 2012.