
Zima w tym roku jakaś tak niezimowa. W grudniu mamy bardziej październik i wygląda na to, że na widok prawdziwego śniegu, który leży w Szczyrku, niektórzy nie wiedzą, co robić. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia mistrzyni kierownicy postanowiła zrobić coś, co na długo zapamięta nie tylko ona i jej samochód, ale i pobliscy mieszkańcy.
REKLAMA
Po stoku można jeździć na nartach i na snowboardzie. Inni w pustych i wyznaczonych miejscach poślizgają się na sankach, "jabłuszkach". Bardziej odważni zdecydują się na zjazd na dętce czy specjalnie przygotowanym rowerze. Ale są i tacy, dla których to wciąż za mało. Jednym z nich okazała się kierowca czarnego Volkswagena Passata. We wtorek wieczorem na jednym ze stoków w Szczyrku, Beskid Sport Arena, można było się natknąć na niecodzienny widok.
Przy stoku stał zakopany samochód, który o własnych siłach nie był w stanie ruszyć się "ani w te, ani we wte". Z ustaleń portalu Bielksiedrogi wynika, że kierująca pojazdem kobieta prawdopodobnie pomyliła drogi i znalazła się na stoku. Gdy zorientowała się, co się święci, chciała zjechać na dół tuż obok specjalnych płotków, które oddzielają stok. Niestety, w takiej sytuacji nie pomoże nawet najlepszy napęd na cztery koła.
Auto trzeba było odkopywać i wyciągać ratrakiem. Z pomocą na szczęście przyszli pracownicy ośrodka, którzy pomogli czterem osobom podróżującym Passatem (w tym dwójce dzieci). Nikomu na szczęście nic się nie stało.
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że zakopał się Volkswagen Passat, czyli "najbardziej polski z samochodów" zwanym "Passerati".
To nie pierwszy razy w ostatnich dniach, gdy górskie wyczyny Polaków zadziwiają. Po raz kolejny okazało się, że turyści nie zdają sobie sprawy, iż po zmroku jest ciemno. A jak jest ciemno, to z Morskiego Oka zejść może być ciężko. Co zrobili? Zadzwonili w panice po służby.