Reklama.
Pieniądze na Straż Graniczną przeznaczył jeszcze Grzegorz Schetyna, gdy był ministrem spraw wewnętrznych i administracji. W 2009 zatwierdził on plan na wieloletnie funkcjonowanie Straży. Jej oddziały miały być przyporządkowane do konkretnych granic. Na południu były to oddziały: karpacki, sudecki i raciborski – informuje "Rzeczpospolita".
To w niego, tylko do 2010 roku, państwo włożyło ponad 40 milionów złotych. Wydano je na magazyny, stację paliw, zmodernizowano budynek administracyjny, a do tego zbudowano jedyną w Polsce automatyczną instalację oddymiającą. W Nowym Sączu za te pieniądze powstał zaś hangar i lądowisko dla śmigłowców. Karpacki oddział to jeden z największych Straży – zatrudnia ponad 1000 osób. Z kolei zlikwidowany, według tamtego planu, miał być oddział w Raciborzu.
To decyzja polityczna i niesprawiedliwa. Całkowicie bez sensu, jeśli chodzi o zakładane oszczędności. Ich po prostu nie będzie. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: "Rzeczpospolita"
Teraz MSW ma plan odwrotny: chce utrzymać jednostkę raciborską, a zamknąć sudecką i karpacką. Część zatrudnionych tam osób ma zostać przeniesiona w inne miejsca. Zdaniem Ireny Woźniak, ten plan się jednak nie powiedzie, a pracownicy z karpackiego i sudeckiego oddziału będą odchodzić.
Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski przekonuje, że ta reorganizacja to fikcja i marnowanie pieniędzy. "Wymagałoby to kosztownej modernizacji sieci teleinformatycznej" – mówi dla "Rzeczpospolitej"
Ostatnio mówi się także o tym, że nawet 1700 funkcjonariuszy Straży Granicznej ma przenieść się z oddziałów na naszej południowej granicy na wschód. Granica z Czechami i Słowacją jest stosunkowo bezpieczna, a na Wschodzie rośnie fala przemytu. Jednak plany ministerstwa spraw wewnętrznych mogą pokrzyżować protesty pograniczników, którzy nie chcą przenosić się w nowe miejsce.
źródło: "Rzeczpospolita"