"Chomikuj to Piotr z Warszawy, Zalukaj.tv to Mateusz z Włocławka" - zdesperowany twórca na tropie piratów
Andrzej Polański
07 lutego 2013, 13:39·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 lutego 2013, 13:39W imieniu polskich twórców oraz całego środowiska twórczego i biznesowego związanego z kulturą, zwracam się do polityków, urzędników i mediów o zwrócenie pilnej uwagi na narastający problem piractwa internetowego, które odbiera twórcom środki do życia, a przedsiębiorcom uniemożliwia działalność i oprócz tego, że prowadzi do likwidacji miejsc pracy, jednocześnie ośmiesza Polskę na arenie międzynarodowej i podcina i tak już wątłe fundamenty polskiej kultury.
Kwitnące piractwo internetowe jest coraz bardziej zorganizowane. Nie polega ono li tylko na wymianie treści pomiędzy użytkownikami, ale przede wszystkim działają w nim duże, świetnie poukrywane firmy, które pobierają od polskich konsumentów opłaty. Pieniądze te są transferowane do rajów podatkowych, gdzie zarejestrowane są te firmy, jednak organizowane są w całości przez polskich obywateli, powiązanych ze zorganizowaną przestępczością.
Uszczuplają w ten sposób wpływy budżetu państwa, pozbawiają twórców jakichkolwiek tantiem oraz stawiają Polskę w sytuacji kraju trzeciego świata. Przez brak elementarnego poszanowania dla własności intelektualnej, przy milczącej zgodzie organów państwowych, niszczona jest polska tkanka kultury i innowacji, ponieważ rozpowszechnianie muzyki, książek, filmów i programów komputerowych za darmo zniechęca twórców do aktywności w naszym kraju, opanowanym przez piratów.
Szanowni Państwo, piractwo jest obecne wszędzie, ale z całej Unii Europejskiej, tylko w Polsce ma wymiar niekontrolowany i przerosło po wielekroć legalne biznesy.
Na przykład, serwisy z nielegalnymi filmami i serialami, które piratują tak klasyki polskiej kinematografii jak i największe światowe produkcje już w dzień po premierze, trafiają codziennie do wielu milionów użytkowników. Wyświetlane są w nich także filmy, których premiery jeszcze nie miały miejsca, i osiągają oglądalność milionów nielegalnych odtworzeń. Bez ograniczeń dystrybuowana jest muzyka i książki.
Pieniądze ze sprzedaży nielegalnych treści trafiają na karaibskie wyspy, mimo że ich włodarze mieszkają w polskich miastach: Krakowie, Olsztynie, Włocławku, Elblągu.
Stoją za nimi przestępcy. Serwisy z nielegalną muzyką i książkami, które również mają zasięg kilku milionów użytkowników dziennie, przechowują setki milionów plików, po kilkanaście tysięcy kopii każdego z popularnych utworów, a pobierane przez nie opłaty trafiają między innymi na Cypr. Są to miliony złotych uszczupleń miesięcznie, co jest niezwykle istotne szczególnie w trudnej sytuacji finansowej naszego kraju.
Ograniczenie tych działań nie byłoby żadnym problemem. Sprawcy mimo ukrywania się w rajach podatkowych korzystają z polskich serwerów, polskich agencji reklamowych, polskich narzędzi do pomiaru ruchu, polskich spółek pośredniczących w transakcjach, wyświetlają reklamy polskich firm.
Polskie prawo przewiduje surowe kary za naruszenie praw autorskich, łącznie z pozbawieniem wolności, zaostrzonym w wypadku gdy dla sprawcy przestępstwo jest stałym źródłem dochodu. Tymczasem dzień w dzień w polskim internecie użytkownicy i nielegalni przedsiębiorcy drwią sobie z tego prawa, ponieważ bezczynność organów państwa udowadnia, że jest to puste prawo. Utrwala to karygodne zachowania i praktyki godzące w podstawy społeczeństwa. Jednocześnie pogarsza się sytuacja materialna polskich twórców, a zagraniczne dobra kultury stopniowo przestają do nas docierać, bo króluje tutaj dziki zachód.
Dlatego zwracam się do Państwa o jak najszybsze zajęcie się sprawą by pohamować zorganizowane rozkradanie polskich dóbr intelektualnych przez złodziei, a także spowodować poszanowanie cudzych dóbr intelektualnych na terenie Polski. W internecie jest wystarczająco dużo muzyki, filmów i książek dostępnych za darmo legalnie, żeby nie obawiać się jednocześnie o odcięcie uboższych konsumentów od dóbr kultury.
W imieniu okradanych twórców, Andrzej Polański