Jolanta Gawlikowska z kołobrzeskiej młodzieżówki PiS w wywiadzie nie potrafiła nawet wyjaśnić, czym jest konserwatyzm, który jeszcze chwilę wcześniej gorąco popierała. Dariusz Dolczewski z młodzieżówki PO zasugerował, że polityczne oponentki to "suczki". Partyjne młodzieżówki pełne są młodych, nieprzygotowanych działaczy. Justyna Klimasara z SLD nie jest tu wcale wyjątkiem.
18-letnia szefowa młodzieżówki SLD robi furorę w internecie. Na Twitterze podśmiewają się z niej zwolennicy innych partii. Powinni jednak chwilę się wstrzymać. Bo w każdej młodzieżówce znajdzie się Justyna Klimasara – osoba młoda, ambitna, z parciem na karierę, za to zupełnie bez przygotowania. To dlatego, choć młodzieżówki powinny być partyjnym zapleczem kadrowym, są tykającą bombą wizerunkową.
Konserwatystka
Generał Jaruzelski jest dla niej bohaterem narodowym, który ocalił Polskę, a Żołnierze Wyklęci – zdrajcami i bandytami. PRL to w jej opinii wspaniały czas dla Polski, a dekada Gierka była tego najlepszym przykładem. To poglądy 18-letniej Justyny Klimasary, przewodniczącej dzierżoniowskich struktur Federacji Młodych Socjaldemokratów. Młoda działaczka liczy, że ostrością poglądów i urodą podbije partię i polską politykę. Póki co podbija Twittera – jej posty śledzi tam prawie tysiąc osób.
Kiedy wczoraj napisał o niej Michał Gąsior, w komentarzach rozgorzała wielka dyskusja. Użytkownicy naTemat głównie żartowali z młodej działaczki. Czy słusznie? Przyjrzałam się dziś działaczom innych młodzieżówek. Okazuje się, że w szeregach PiS, PO, czy PSL wcale nie jest lepiej – wystarczy odpowiednio poszukać, by trafić na działaczy na podobnym poziomie.
Weźmy choćby PiS. Członkini młodzieżówki z Kołobrzegu w rozmowie z radiem Wnet najpierw deklarowała się jako ideowa konserwatystka, która "nie ma zakorzenionego liberalizmu", a później nie potrafiła nawet wytłumaczyć, czym dla niej ów konserwatyzm jest. Zapytana o to przez dziennikarkę, odpowiedziała: "konserwatyzm? No tak... No człowiek jest, nie to że najważniejszy, ani nic, tylko po prostu dąży on do tego, żeby jakoś on... Tylko o to, żeby zapobiec, żeby jakoś te podatki…". W tym samym materiale jej koledzy z młodzieżówki deklarowali, że wspólnie chcą wpływać na politykę w Koszalinie.
Inny z działaczy na oficjalnym profilu młodzieżówki z Bochni pisał o działającym w Polsce "żydowskim lobby".
Suczka
Nie lepsi są członkowie młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. Dariusz Dolczewski, jej ówczesny przewodniczący, wywołał przed wyborami w 2011 roku internetowy skandal, obrażając działaczki Prawa i Sprawiedliwości nazywane zbiorczo "Aniołkami prezesa". Dolczewski wkleił na swoim facebookowym profilu link do filmiku, gdzie spot, w którym panie występowały został zestawiony z hiphopową piosenką "Hej suczki". Skomentował, że przeróbka to "hit na piątkowy wieczór".
Oprócz tego, że wywołał tym postem wielką dyskusję to jeszcze naraził się na niemałe koszty – w lipcu sąd nakazał mu wypłatę odszkodowania na rzecz rapera Donia, którego piosenka użyta została w przeróbce. Wszystkie kary wyniosły łącznie 17,5 tys. zł plus 3,5 tys. zł kosztów procesu.
Społecznościową wpadkę zaliczył też wywodzący się z młodzieżówki rzecznik PSL. Na swojej oficjalnej stronie internetowej miał zdjęcia, na których prezentował się z zawiązanymi oczami, w białej rozchełstanej koszuli i bukietem róż w rękach. Ale w przypadku tej młodzieżówki, to nie podobne fotografie są prawdziwym problemem, ale powiązania jej działaczy. W ubiegłym roku szeroko opisywał je Puls Biznesu.
Samopas
Dlaczego partie pozwalają sobie na to, by członkowie młodzieżówek robili tak wielkie gafy? Jak twierdzi politolog prof. Kazimierz Kik, "dorosłe" formacje po prostu zostawiają je samopas.
– W Polsce młodzieżówki pełnia rolę narybku politycznego dla dorosłych. Ale jednocześnie są zostawione same sobie. Narybek rośnie bez systemu kreowania, edukowania, przygotowywania działaczy do dorosłych ról – mówi i jako kontrprzykład podaje system austriacki, gdzie członkowie młodzieżowych organizacji politycznych mogą brać udział w różnych formach kształcenia, zwanych akademiami politycznymi.
Zdaniem prof. Kika do młodzieżówek zapisują się głównie ludzie, którzy liczą na polityczną karierę w przyszłości. Ponieważ jednak same partie nie dbają o dobrą współpracę z tymi organizacjami, możliwości awansu są dla działaczy znikome. To z kolei promuje kiepskie wzorce.
– Nie liczą się kompetencje i długotrwała praca, a to, kto i jak mocno chwyci za poły posła, który później może promować go na partyjnych salonach – ocenia.
Nic dziwnego, że w takim układzie młodzi działacze chwytają się kontrowersyjnych sposobów na popularność, jak tonący brzytwy. Dopóki nasz system się nie zmieni, będzie liczyła się rozpoznawalność. Zdobyta choćby wpisami na Twitterze.