Radosław Sikorski napisał na Twitterze, że "Rosja nie zwraca nam wraku" i "chyba będziemy musieli się przyzwyczaić, że to taki kraj". Porównał to do sytuacji na Ukrainie i faktu, że Rosjanie nie zwracają Ukraińcom Krymu. Z kolei w wywiadzie dla CNN minister twierdzi, że Rosja "finansuje działania dywersyjne" na Ukrainie "pod pretekstem problemów etnicznych, które nie istnieją".
Słowa wypowiedziane dla CNN to odpowiedź Sikorskiego na to, co dzieje się w Charkowie, Doniecku i Ługańsku. Od kilku dni prorosyjskie siły próbują tam zajmować kolejne budynki administracji, w Doniecku separatyści poszli jeszcze dalej i proklamowali powstanie Donieckiej Republiki Ludowej, która miałaby zostać częścią Rosji.
Radosław Sikorski w rozmowie z CNN stwierdził jednak, że rzekome problemy Rosjan na Ukrainie, którymi Putin tłumaczy swoje działania, nie istnieją. Szef MSZ przypomniał, że zarówno na Krymie jak i wschodzie Ukrainy wszyscy mówią po rosyjsku, ale aż do teraz dla nikogo nie był to problem.
Minister zaznaczył, że rosyjska "działalność wywrotowa" jest nie do zaakceptowania i przypomniał, że akurat Polacy znają już rosyjską śpiewkę. - To jak oglądanie opery, której libretto doskonale się zna. Jest to absolutnie nie do przyjęcia, bo w Europie nie ma żadnego kraju, którego terytorium nie zamieszkiwałyby mniejszości narodowe. Jeśli zaczniemy zmieniać granice pod pretekstem ich ochrony, wrócimy do piekła XX wieku. Właśnie dlatego wszyscy czują się tak zagrożeni tym, co zrobił ostatnio prezydent Putin - wyjaśnił Sikorski.
Jednocześnie minister wzbudził spore zamieszanie swoim wpisem na Twitterze, w którym stwierdził, że Rosja nie oddaje Polsce wraku Tu-154, a Ukrainie Krymu i będziemy musieli się do tego przyzwyczaić. Jedni chwalą go za powiedzenie prawdy, inni krytykują za takie podejście do sprawy. Minister twardo bronił jednak swojej opinii.
@szefernaker Rosja nie zwraca nam wraku, a Ukrainie Krymu, okrętów, etc. etc. Chyba będziemy musieli się przyzwyczaić, że taki to już kraj.