Są ogromne, powolne i kojarzą się z katastrofą popularnego "Hindenburga" sprzed 77 laty. Teraz mogą powrócić na rynek jako źródło taniego i ekologicznego środka transportu. Worldwide Aeros i Hybrid Air Vehicles stworzą podniebne giganty, które będą miały nawet 150 metrów długości.
Równo 77 lat temu sterowce stały się "persona non grata" w świecie lotnictwa. Wszystko za sprawą katastrofy do jakiej doszło 6 maja 1937 roku. W trakcie cumowania w Lakehurst w amerykańskim stanie New Jersey, niemiecki sterowiec LZ-129 "Hindenburg" spłonął i runął na płytę lotniska.
Potężna maszyna zapaliła się przy kadłubie i spłonęła w niecałą minutę. W czasie katastrofy na pokładzie przebywało 97 osób. 36 zginęło. Tragedia ta stała się symbolem końca epoki sterowców i nie tylko. Wizerunek płonącego "Hindenburga" w 1969 roku na okładce debiutanckiego albumu wykorzystał kultowy zespół rockowy Led Zeppelin.
Początki giganta
"Hindenburg" - nazwany na cześć Paula von Hindenburga, prezydenta Niemiec w latach 1925-1934, obok bliźniaczego LZ-130 "Graf Zeppelin II", należał wówczas do największych tego typu maszyn. Miał on 245 metrów długości i i 41 m średnicy. Napędzany był czterema silnikami o mocy 1200 koni mechanicznych każdy.
Zbudowany przez wytwórnię Luftschiffbau Zeppelin GmbH z Friedrichshafen, unosił się w powietrzu dzięki sile wyporu - był wypełniony lżejszym od powietrza wodorem. Jego prędkość maksymalna wynosiła 135 km/h, a ładowność sięgała 60 ton. Na tyle pozwalała ówczesna technologia. Jak będzie 80 lat później?
Powrót do przeszłości
Po kilku dekadach okazuje się, że sterowce mogą znów być użyteczne. Wprawdzie na rynku lotów pasażerskich samoloty raczej nie muszą obawiać się o swoją dominację, to w podniebnym transporcie mogą one sporo namieszać.
Od kilku lat trwają wojskowe testy maszyn produkowanych przez amerykańską firmę Worldwide Aeros i brytyjską Hybrid Air Vehicles. Wyspiarski Airlander mierzy 119 metrów długości, 60 szerokości i 35 wysokości. Jego prędkość nie przekroczy 200 km/h, ale wrażenie może zrobić ładowność - docelowo to 200 ton.
Brytyjczycy planują także stworzenie wersji cywilnej, w której na pokład będzie mogło wejść 50 osób. Pierwszy gotowy Airlander zostanie oddany do użytku w 2016 roku.
W wersji amerykańskiej sterowiec Aeros posiada 70 metrów długości, ale producenci zapowiadają, że docelowy model będzie dwukrotnie większy. Jego prędkość ma być rekordowa i sięgać 220 km/h. Aerocraft przy swoim projekcie dostał finansowe wsparcie od Pentagonu i NASA. Ostateczna wersja sterowca swoją premierę będzie miała w 2016 roku.
"Sky is the limit"
Czy wejście na rynek potężnych maszyn zrewolucjonizuje transport lotniczy? Sterowce nowej generacji mogą startować i lądować pionowo, co daje im przewagę nad samolotami. Ponadto ich ładowność miażdży konkurencję.
Ich zaletą jest także koszt samej podróży, który w opinii specjalistów może wynosić jedynie jedną trzecią kosztów ponoszonych w dzisiejszym transporcie lotniczym. Te wszystkie zalety powodują zainteresowanie sterowcami wśród firm z branży wydobywczej, która ma swoje kopalnie w odległych krańcach świata.
Wśród nich jest koncern górniczy Amur Minerals, który prowadzi poszukiwania niklu i miedzi na Syberii. Wybudowanie niezbędnej infrastruktury drogowej znacznie przewyższa wydatki, które pochłonąłby transport sterowcami. Worldwide Aeros i Hybrid Air Vehicles chcą stworzyć podniebną flotę, która będzie wypożyczana dla przemysłu.
Czy podobne perspektywy czekają na sterowce w przypadku lotów pasażerskich? To raczej wątpliwe. Jak wskazują eksperci, nowe zeppeliny zainteresują przede wszystkim bogatych klientów, którym nie zależy na czasie podróży, a jedynie na podziwianiu widoków za oknem.