Fakt, że rocznicowe koszulki z hasłem "25 lat wolności" zamówione przez Kancelarię Prezydenta wyprodukowano w Bangladeszu, oburzył wiele osób. – Źle się stało, że obchody święta naszej wolności budowane są na krzywdzie tamtejszych robotników i robotnic – mówi Barbara Nowacka.
Niemal dokładnie rok temu przez polskie media przetoczyła się dyskusja o tym, czy nasze firmy odzieżowe postępują etycznie produkując swoje ubrania w Bangladeszu – kraju, w którym notorycznie łamane są prawa pracownicze, a wielu ludzi pracuje niemal na niewolniczych warunkach. Dyskusja ta była następstwem głośnej katastrofy budowlanej w jednej z tamtejszych fabryk, w której zginęło kilkaset osób.
W przededniu 25. rocznicy czerwcowych wyborów sprawa wróciła. Kancelaria Prezydenta z okazji święta zakupiła bowiem 10 tys. okolicznościowych koszulek wyprodukowanych właśnie w tym kraju.
Wiele osób uznało to co najmniej za nietakt, tym bardziej, że rocznicowe t-shirty powstające w warunkach “współczesnego niewolnictwa” (jak określił warunki pracy w Bangladeszu dr hab. Piotr Balcerowicz z Instytutu Orientalistyki UW) zdobi wypisane “solidarycą” hasło "25 lat wolności". – To skandal – mówił o ujawnionej przez Superstację sprawie Ryszard Czarnecki z PiS. I nie był to głos osamotniony.
Wolność na cudzej krzywdzie
Koszulki, które mają być rozdawane młodym Polkom i Polakom spotykającym się z prezydentem Komorowskim obruszyły także Barbarę Nowacką, która tak pisała o nich na Twitterze.
– Źle się stało, że obchody święta naszej wolności budowane są na krzywdzie robotników i robotnic Bangladeszu – mówi Nowacka w rozmowie z naTemat.
– Symbolicznie wspieramy bowiem to, z czym sami przed laty walczyliśmy. Przecież “Solidarność” domagała się przede wszystkim poszanowania dla godności pracowników – mówi Nowacka.
W podobnym tonie dopytany o feralne koszulki wypowiada się także Ryszard Czarnecki z PiS. – Bangladesz to modelowy przykład państwa, które narusza prawa pracowników. I to do tego stopnia, że w efekcie giną tam ludzie – mówi polityk.
Czarnecki dodaje również, że prezydent Polski powinien dbać przede wszystkim o polskie firmy i polskie miejsca pracy: – Współpraca z firmą, która produkuje za granicą jest nie do przyjęcia – irytuje się Czarnecki.
Kancelaria Prezydenta w piśmie przekazanym Superstacji tłumaczyła jednak, że firma stojąca za produkcją koszulek to polska spółka, a “o wyborze tego podmiotu zdecydował w głównej mierze rachunek ekonomiczny, który zawsze towarzyszy zamawianiu dóbr o charakterze "masowym", finansowanym ze środków publicznych".
Zamówione przez Kancelarię koszulki kosztowały tylko 6 zł za sztukę. – To marna oszczędność, a w efekcie nastąpił przykry dysonans – mówi jednak Barbara Nowacka. Z drugiej jednak strony trudno dziwić się urzędnikom, od których oczekuje się oszczędnego gospodarowania pieniędzmi. – Ale przecież wiele firm w Polsce wykonałoby takie okolicznościowe koszulki dla prezydenta po kosztach – zauważa Ryszard Czarnecki.
Sprawa nie jest oczywista
O opinię w tej sprawie poprosiliśmy Joannę Szabuńko z Kampanii Clean Clothes Polska (CCP) – nieformalnej koalicji organizacji pozarządowych działających na rzecz poprawy warunków pracy w globalnym przemyśle odzieżowym. Szabuńko przyznaje, że problemem nie są same koszulki, tylko przepisy dotyczące zakupów i zamówień publicznych, w których urzędnicy kierują się przede wszystkim kryterium ceny.
– Potrzebna byłaby zmiana prawa tak, by przy podejmowaniu tego typu decyzji brano pod uwagę więcej kryteriów, np. ekologii czy przestrzegania praw człowieka – twierdzi Szabuńko. I dodaje, że na szczęście są pewne szanse na takie zmiany: niedawno zalecił je Parlament Europejski.
Działaczka CCP zastrzega jednocześnie, że trudno jednoznacznie potępiać Kancelarię za tę decyzję: – Nie znamy dokładnie sprawy, nie wiemy, w której fabryce produkowane były te koszulki – ocenia dodając, że warunki w różnych zakładach bywają odmienne.
Szabuńko podkreśla zresztą, że kwestia praw pracowniczych i ew. bojkotów konsumenckich produktów z Bangladeszu jest bardzo złożona i trudno w tym przypadku o proste recepty.
Z raportu CCP wynika bowiem, że warunki w wielu zakładach są skandaliczne (np. brak umów, albo praca niemal 24 godzinę na dobę), a zarobki nie pozwalają robotnikom i robotnicom na godne życie.
Co w takiej sytuacji można zrobić? Szabuńko apeluje przede wszystkim o większą transparentność procesu zakupowego.
Wolność i niewola
– Czy mamy teraz dochodzić kto, co i gdzie wyprodukował? – irytuje się poseł PO Stefan Niesiołowski zapytany o zarzuty opozycji wobec Kancelarii Prezydenta.
– Czy ci, którzy wysuwają zarzuty, sami to sprawdzili? Przecież nie w każdej fabryce są łamane prawa pracowników – przekonuje.
Być może Niesiołowski ma trochę racji – bez drobiazgowego śledztwa trudno powiedzieć, czy te konkretne koszulki rzeczywiście mają na sobie krew robotników z Bangladeszu. Niemniej, symboliczny wymiar całej sytuacji jest dość wyraźny i rację ma Barbara Nowacka mówiąc o “przykrym dysonansie”.
Tę niezręczność wychwycił również Piotr “Vagla” Waglowski przypominając na Facebooku, że kształt liter solidarycy “miał symbolizować tłum robotników wspierających się nawzajem”. “Nasza wolność to jednak czasem niewola innych. Warto o tym pamiętać” – podsumował Waglowski.
Nie da się zaprzeczyć, że możliwość pracy w fabrykach ubrań ma, zwłaszcza dla tamtejszych kobiet, bardzo duże znaczenie. Z drugiej jednak strony nie zgodzę się z tymi, którzy twierdzą, że jeśli ktoś ma pracę, to nie powinien oczekiwać godnego traktowania.