– Wiemy, kto jechał tym samochodem – powiedział rzecznik prasowy policji Mariusz Sokołowski. Moment "chwały" najsłynniejszego w Polsce kierowcy BMW M3 właśnie dobiega końca. Niestety, zatrzymanie jednego "gwiazdora" niewiele zmieni, bo na ulicach pełno jest podobnych piratów. Tak naprawdę to "współcześni dresiarze", których złote łańcuchy zamieniły się w drogie, sportowe samochody.
"Frog", czyli kierowca BMW M3 i bohater hitowego filmiku na YouTube okazał się być zawodowym kierowcą, który bierze również udział w wyścigach. Jego rajd po Warszawie będzie najprawdopodobniej ostatnim, bo policja już dziś apeluje o najwyższy wymiar kary za szaleńczą jazdę (5 tys. zł grzywny lub do 3 lat więzienia, jeśli stwarzał "bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia"). Zawsze w takich chwilach myślę o tym, jak łatwo w idiotyczny sposób i do tego na własne życzenie zniszczyć sobie życie. Ale nie o tym.
Zastanawiam się, kim tak naprawdę są właściciele sportowych aut wysokiej klasy, którzy spędzają wieczory i noce ścigając się lub driftując między normalnymi ludźmi. Czym zajmują się na co dzień kierowcy (wszyscy, nie tylko ten konkretny), którzy z kosmiczną prędkością muszą przejechać choćby przez Plac Zbawiciela? Czy sami zarobili na auto za ponad 330 tys. zł?
– Ta osoba rzuciła nam rękawicę, wrzucając film do sieci – mówi o "Frogu" psycholog ruchu drogowego Andrzej Markowski. – On pyta: I co mi zrobicie głupie barany? Takiego mnie wychowaliście, takiego macie. Ta rękawica jest rzucona nie tylko przez tego kierowcę, ale przez grupę tych, którzy kwestionują normy i zasady – mówi psycholog. Sprawdźmy zatem, o jakiej grupie mowa.
Praca
To jednocześnie osoba stosunkowo młoda, a zarazem nieźle sytuowana. – Taki samochód jednak jest dość drogi, otrzymany od majętnych rodziców lub zdobyty dzięki ogromnej pracowitości (co nie pasuje mi do takiej osoby) albo w sposób nie zawsze uczciwy – mówi psycholog.
Czy w ten sposób na drodze mógłby zachowywać się dobrze zarabiający, młody informatyk lub inżynier? Albo osoba zajmująca poważne stanowisko? – Owszem, może to być pewna schizofrenia w zachowaniu. To się zdarza, ale niezwykle rzadko. Dlatego że sposób zachowania charakterystyczny dla pełnienia określonej roli w miejscu pracy nie daje się tak łatwo porzucić po wyjściu z miejsca pracy. Choć szaleństwa panów w białych kołnierzykach oczywiście się zdarzają – słyszę od Andrzeja Markowskiego.
Psycholog Ewa Tokarczyk z Pedagogium, Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie, zauważa również, że mogą to być osoby zarządzające zawodowo. – Jak ktoś ma władzę, ekonomiczną, strukturalną czy jakąkolwiek inną, to może prowadzić do poczucia bezkarności – stwierdza moja rozmówczyni.
Zdaniem Ewy Tokarczyk, taki kierowca to również osoba bardzo operatywna, działająca na granicy prawa i ryzyka. – Jeżeli zawodowo to ryzyko się sprawdza, to jest ono przenoszone na każdą inną dziedzinę życia. Mogą to być osoby, które dość szybko osiągnęły zawodowy sukces, a do którego nie dojrzały. Materialnie stać ich na samochody czy zapłacenie mandatu. Dzięki temu mają poczucie bezkarności – słyszę.
Psychika
Fakt, że osoba jeżdżąca w ten sposób po mieście jest niedojrzała emocjonalnie i społecznie, raczej nikogo nie zdziwi. Jak również to, że ma ona niekończącą się potrzebę sprawdzania samego siebie. – Najczęściej dotyczy to osób, które mają poczucie bycia gorszym – wyjaśnia psycholog. Jak mówi, problemy te mogły powstać na etapie wychowania, a objawiają się tym, co nazywamy "brakiem wychowania".
– To dotyczy głównie małych dzieci, ale czasami też dorosłych mężczyzn i kobiet. Z drugiej strony towarzyszy temu znajomość norm i zasad, ale przyjęcie, że obowiązują one innych, a nie mnie. To relatywizm moralny w czystej formie – mówi psycholog. Takiemu czującemu się gorzej "gwiazdorowi" będzie przeszkadzało, że pod jego oknem ktoś pali gumy. – Powie nawet, że to łobuz, wariat i zabójca, ale on sam może coś takiego robić – mówi Andrzej Markowski.
Ewa Tokarczyk dodaje, że wbrew pozorom są to osoby słabe psychicznie. – Taka jednostka rekompensuje sobie, że nie może być silna i dominująca w jakiejś dziedzinie. W momencie, gdy w swoim mniemaniu staje się panem szosy, pojawia się u niej upragniona ulga – mówi psycholog.
Wiek, związki, pochodzenie
Ile lat może mieć człowiek typu "kierowca emtrójki"? Z jednej strony jest na tyle młody, aby nie zwracać uwagi na życie innych ludzi i myśleć tylko o swojej przyjemności, z drugiej skądś wziął pieniądze, aby kupić wysokiej klasy samochód sportowy. Czy jest trzydziestoletnim pracownikiem branży IT, która od wielu lat karmi go kosmicznymi pensjami budującymi nie tylko stan konta, ale i niebotyczne ego?
Zdaniem Andrzeja Markowskiego, są to osoby między 25 a 30 rokiem życia, które w pewnych sferach swojej egzystencji, miejscu pracy lub życiu osobistym nie osiągnęły wiele. – Z drugiej strony jest to charakterystyczne dla osób, które muszą się wykazać. Tkwią w jakichś nieformalnych strukturach, często przestępczych. Oni powielają, "małpują" zachowania swoich idoli – mówi psycholog ruchu drogowego.
Według Ewy Tokarczuk, mogą to być przede wszystkim osoby po trzydziestce. – Posiadają pełną sprawność psychofizyczną, refleks, dużo przejechanych kilometrów, poczucie doświadczenia i panowania nad kierownicą – mówi psycholog. Jak sądzi, bywają to najczęściej single, dlatego że założenie rodziny radykalnie obniża poziom zachowań ryzykowanych. – Przebywają raczej w związkach nieformalnych – dodaje.
Czy na to, jak zachowujemy się na drodze, może mieć również wpływ pochodzenie? Okazuje się, że tak. Jednak zarówno ci, którzy urodzili się w dużym mieście, jak również ci, którzy przyjechali do niego z mniejszej miejscowości i zrobią tu karierę, mogą prezentować postawę charakterystyczną dla bohatera głośnego filmiku. – Częściej jednak będą to osoby przyjezdne. Ma to służyć podniesienie swojego statusu we własnych oczach – uważa psycholog.
Każdy może być piratem drogowym i nie da się do końca przewidzieć, kto będzie łamał przepisy. Tym razem był to Robert N. znany jako "Frog". Miejmy nadzieję, że niskie poczucie własnej wartości u tego typu kierowców będzie na tyle dolegliwe, że coraz częściej będą nagrywać swoje wyczyny i umieszczać je na YouTube. Jako społeczeństwo chętnie podniesiemy rzuconą rękawicę.
Tymi ludźmi kieruje chęć pokazania gestu Kozakiewicza, czy też jak to się dziś mówi, "fucka" społeczeństwu. Mówią nam: Mam w nosie wasze normy, reguły i zasady. To mi nie pasuje do osoby, która wykonywałaby odpowiedzialną pracę w korporacji, czy do informatyka. To, co widzieliśmy na filmie, było wyraźnym powiedzeniem, że normy są dla was. Ja te normy i reguły mam w nosie.