Joanna Biedermann w powietrzu czuje się w pełni wolna
Olga Wyszkowska
02 sierpnia 2014, 08:26·10 minut czytania
Publikacja artykułu: 02 sierpnia 2014, 08:26
Dla Joanny Biedermann "sky is the limit". Ta skromna dziewczyna z Grudziądza jest jedną z niewielu Polek, które pilotują słynnego Dreamlinera. Jest też jedną z 9 kobiet pilotów w spółce LOT , wśród kilkuset mężczyzn. Lata balonami, szybowcami, małymi samolotami i uczy latać innych. W powietrzu czuje się w pełni wolna, świat nie ma dla niej granic, a w Polsce?
Reklama.
Olga W: Dlaczego postanowiłaś zostać pilotem? To chyba mało popularny zawód wśród kobiet.
Joanna Biedermann: Kiedyś przez myśl by mi nie przeszło, że będę latać. W rodzinie nie miałam pilotów, skończyłam Oceanografię. Jak miałam 16 lat, koleżanka namówiła mnie jednak na szkolenie szybowcowe w aeroklubie w moim rodzinnym mieście. Po pierwszym locie każda komórka w moim ciele była zachwycona! Wiedziałam już, że muszę się tego nauczyć. Najpierw było więc hobby, konsekwencją hobby był zawód, a później okazało się, że latanie jest całym moim życiem.
Z jakimi przeszkodami mierzy się kobieta w tym zawodzie?
Są stereotypy, że jak kobieta lata, to nie jako pilot, a stewardessa. Niektóre moje koleżanki twierdzą, że muszą wykazywać się dwa razy lepszymi umiejętnościami niż mężczyźni. Ja tak nie uważam. Myślę, że cały ten system nie rozróżnia już płci, rozróżnia kwalifikacje, umiejętności, doświadczenie.
Wymaga to jakichś wyrzeczeń?
Jak każda rzecz w życiu. Lotnictwo, szczególnie szybowcowe, jest bardzo czasochłonne. Czasami chciałabym trochę wydłużyć dobę, nigdy nie myślę jednak o lataniu w kategoriach plusów i minusów, chcę latać, bo kocham to robić.
Co trzeba w sobie mieć, żeby zostać pilotem? Czego wymaga ten zawód?
Na pewno trzeba być cierpliwym, jednak przede wszystkim trzeba pokochać latanie. Ta praca daje wiele satysfakcji, ale wymaga wielu poświęceń. Jeśli jest tylko pracą, a nie pasją, może stać się nie do zniesienia. Trzeba chcieć się uczyć, bo różnego rodzaju egzaminy zalicza się przez całe lotnicze życie. Trzeba też być otwartym na kontakt i współpracę z drugim człowiekiem. No i ostatnia rzecz - opanowanie. Stres nie może wyłączać myślenia i działania. Pilot musi być przygotowany na nienormalne sytuacje, z których musi znaleźć wyjście. Wymaga to odporności na stres, działania w deficycie czasu i odpowiednich umiejętności.
A na co pisze się młodociany pasjonat latania? Czy istnieją dziś w Polsce jakieś ograniczenia dla kariery lotniczej?
Polska nie jest pod tym względem wzorcowym krajem. Jest kilka szkół, w których można nauczyć się pilotażu i zdobyć licencję pilota zawodowego, ale absolwentom takich szkół trudno znaleźć pracę. W Polsce jest mało samolotów dyspozycyjnych. Linie lotnicze są malutkie, a w przeliczeniu na mieszkańca mikroskopijne. Stąd też rynek pracy jest niewielki.
Czy w takim razie osoby świeżo po szkole lotniczej mają w ogóle jakieś perspektywy w naszym kraju?
W ostatnim roku w Polsce było jedno ogłoszenie o pracę w pewnej firmie lotniczej. Warunkiem przyjęcia było zapłacenie 37 tys. euro za swoje szkolenie. Gdybym ja miała tak zacząć, pewnie bym dzisiaj nie latała. Nie miałabym takich pieniędzy ani możliwości wzięcia kredytu, bo w Polsce nie można wzięć kredytu posiadając jedynie rozwojowe plany na przyszłość.
Co to za szkolenia, że tyle kosztują?
Żeby latać w linii lotniczej, pilot zawodowy musi mieć przeszkolenie na dany typ samolotu. Takie szkolenie można zrobić za 13 tys. euro, ale linia wlicza w to pewnie jakieś swoje koszty. Niestety, w lotnictwie trzeba mieć co zainwestować na początek, żeby zacząć coś zarabiać. Te finanse są dzisiaj największą przeszkodą. Zaczęłam latać w czasach, kiedy nie było to aż tak kosztowne, w szybownictwie udawało mi się zdobywać środki od sponsorów. Będąc w kadrze narodowej, dostaję też pieniądze z Ministerstwa Sportu. Nie są to duże kwoty, częściowo pokrywają koszty udziału w zawodach, ale przede wszystkim muszę liczyć na siebie. Pilotem zdecydowanie nie zostaje się dla korzyści finansowych. Ja lubię patrzeć na świat z góry i nie skupiać się na rzeczach przyziemnych. To są zupełnie niewymierne korzyści.
A czy w zawodzie pilota można zrobić karierę?
Myślę, że w każdej dziedzinie można. Nigdy nie myślałam o lataniu w takich kategoriach, ale w lotnictwie faktycznie zalicza się kolejne poziomy - zaczyna się latać od najmniejszych samolotów, kończy na największych, na których latają najbardziej doświadczeni. Ja zaczęłam od turbośmigłowego ATR-a, później był brazylijski odrzutowiec Embraer 170. Widząc obok kultowego amerykańskiego Boeinga, stwierdziłam, że fajnie by było go pilotować. Tak trafiłam za stery Boeinga 737. Jak firma kupiła Dreamlinery, które dla wielu pilotów są szczytem marzeń, nie sądziłam, że znajdę się w tej wybranej grupie, która będzie na nich latać. Udało się! Ale za tym szczytem pojawił się kolejny szczyt i kolejny...
Jeden Twój "dream" się ziścił, a jakie są te kolejne szczyty marzeń?
Mam wiele różnych marzeń. W lataniu chcę cały czas podnosić swoje umiejętności. Dużo jeszcze przede mną. Dreamliner jest obecnie najnowocześniejszym samolotem LOT-u, a ja jestem na nim pierwszym oficerem. Chciałabym zostać kapitanem, bo to jest znacznie przyjemniejsze, jak jest się dowódcą samolotu. Byłam kapitanem na ATR-ze w Eurolocie i bardzo dobrze to wspominam. Nie wiem, czy teraz też doczekam się takiego awansu. W Locie jest obecnie tylko sześć samolotów Boeing 787. Mam nadzieję, że linia zacznie się rozwijać, co pozwoli na przyjęcie nowych pilotów i awansowanie obecnych.
Jako pilot szybowcowy igrasz z żywiołami, pilotując samoloty pasażerskie jesteś odpowiedzialna za życie wielu ludzi. Jak radzisz sobie ze stresem?
W normalnej pracy tego stresu się nie czuje. Pojawia się w rzadkich, wyjątkowych sytuacjach, w których działa się według określonych procedur. Pilot musi być wtedy wyspany i w 100% sprawny, bo jego organizm jest jakby elementem maszyny, nie może zawieść. Latanie sportowe to przede wszystkim ogromna przyjemność, ale faktycznie wiąże się ono z większym dreszczykiem emocji. Szybowce i balony nie mają silnika, nie ma się więc 100% wpływu na to, co się dzieje podczas lotu. Jesteśmy zależni od zmian i ruchów powietrza, jak powietrze opada, my opadamy z nim - ziemia się zbliża, drzewa się zbliżają, ale w jednej chwili sytuacja się zmienia, zaczyna nosić, problem się sam rozwiązuje. Mamy oczywiście wpływ na to, gdzie lecimy i staramy się znaleźć takie miejsce, które pozwoli nabrać wysokości, ale ono nie jest niestety zaznaczone w powietrzu innym kolorem. Zdarza się więc znaleźć gdzieś między górami, w mało komfortowej sytuacji, ale wtedy stres raczej mobilizuje do działania - trzeba uratować własną skórę i maszynę.
Zdobyłaś brązowy medal na Szybowcowych Mistrzostwach Świata, tytuł wicemistrzyni Europy kobiet w klasie klub, pilotujesz Dreamlinera. To spore sukcesy. Uważasz się za kobietę sukcesu?
Nie myślę tak o sobie. Po prostu kocham latać, a na zawodach szybowcowych to latanie jest najfajniej zorganizowane. Na mistrzostwach świata są ludzie z różnych krajów, jest rywalizacja na wysokim poziomie, chyba każdy sportowiec to lubi. Oczywiście, jestem zadowolona i dumna ze swoich osiągnięć, ale mistrzynią świata jeszcze nie zostałam. Mam nadzieję, że kiedyś zostanę.
Z czego w tym wszystkim jeszcze jesteś dumna?
Duma nie jest takim uczuciem, które rozpiera mnie w sposób ciągły, przez 24 godziny. Czuję ją w wyjątkowych momentach. Na co dzień raczej cieszę się, jak zdobędę dobre miejsce na zawodach, jakiś lot fajnie mi pójdzie i uda mi się przez to sprawić przyjemność osobom, które w lataniu mnie wspierają. Ogólnie jestem pozytywnie nastawiona do życia, skupiam się na tym, co dobre, bo tak chyba jest łatwiej (śmiech). Zdaje sobie jednak sprawę ze swojej niedoskonałości i wiem, że nawet, jak zdobędę pierwsze miejsce, to nie oznacza, że jestem najlepsza. To oznacza, że w tych konkretnych zawodach poszło mi lepiej niż innym.
Reprezentujesz Polskę na mistrzostwach szybowcowych, a czy pojęcie ojczyzna jest dla Ciebie ważne?
Jest. Fajnie jest to państwo reprezentować, chociażby w małej dziedzinie. Gdybym miała okazję stać na podium i usłyszałabym nasz hymn, na pewno byłabym bardzo wzruszona. Kiedy inni sportowcy zdobywają medale, też czuję takie wzruszenie i dumę.
Czujesz się patriotką?
Nie lubię takich górnolotnych słów. Na pewno jestem dumna z tego, że tu mieszkam. Nasz kraj ma tragiczną historię. Wiele razy mordowano i odsuwano od władzy naszą inteligencję. To jest aż trudne do uwierzenia, że po każdej klęsce Polska była w stanie się podnieść, a obecnie istnieje jako wielkie państwo, ma się nie najgorzej i można tu normalnie, fajnie żyć.
Czy kusiło Cię, żeby wyjechać z Polski?
Muszę brać pod uwagę, że mój dream związany z Dreamlinerem może nie trwać wiecznie. W Polsce nie ma zbyt dużo możliwości pracy w tym zawodzie, ciężko więc nie myśleć o wyjeździe, ale jeśli firma będzie chciała mnie dalej zatrudniać, to na pewno nie wyjadę. Tutaj się spełniam.
Czy ci ludzie, którzy wyjechali, mają według Ciebie po co wracać?
Wracać zawsze jest po co, ja wracałabym, bo tu mam rodzinę i nie wyobrażam sobie wyjazdu na stałe, ale każdy śni swój sen, ma swoją energię, która popycha go w daną stronę. Rozumiem więc, że równie dobrze można się świetnie odnaleźć za granicą - szczególnie w Europie, która jest nam bliska, i nie czuć potrzeby, żeby wracać.
Jako pilot, dużo podróżujesz. Czy te podróże Cię jakoś zmieniły?
Myślę, że każda nowa sytuacja nas zmienia. Ja, przez to, że latam, podziwiam świat z góry i rzadko mam czas na zwiedzanie go z dołu. Odwiedzanie nowych miejsc powoduje, że zmienia się nasze spojrzenie i upadają niektóre stereotypy. Właściwie wszystkie moje podróże zmieniły mnie na lepsze.
Jak widzisz siebie za 10-15 lat? Robisz tak dalekosiężne plany?
Czasami jest tak, że widzimy kogoś i myślimy: Chciałabym być taką babcią. Mam więc takie przebłyski. Na pewno chciałabym być fajną osobą, chciałabym latać tak długo, na ile pozwoli mi organizm i tyle. Na dalekie plany nie mam jednak czasu. Żyję dniem dzisiejszym i zdecydowanie nie mam takich celów, jak plaża na Bahamach czy dom na Teneryfie. To nie mój świat.
Co nas Polaków wyróżnia? Jakie są różnice pomiędzy nami a innymi narodami?
Myślę, że wciąż istnieje podział na Wschodnią i Zachodnią Europę. Na zawodach szybowcowych nawet miejsca na kempingu są tak podzielone. My jesteśmy oczywiście w tej wschodniej części, razem z Ukraińcami, Czechami, Słowakami. Widać pomiędzy tymi dwoma grupami dysproporcje finansowe. Na Zachodzie szybownictwo uprawiają raczej ludzie zamożni, ekipy składają się ze sztabu specjalistów - od meteologa i taktyka po blogera, który pisze relacje z zawodów. U nas wielu ludzi, którzy latają, szkoliło się, kiedy było to całkowicie dotowane przez państwo, a zawodnicy robią wszystko sami. Szybownictwo jest niestety mało medialnym sportem - media interesują się nim tylko w kontekście katastrof lotniczych, a w naszym kraju nie jest nawet modne tak jak w Czechach czy na Słowacji, nie przyciąga sponsorów.
Skąd brak tej pasji do latania u Polaków? Mamy przecież w tej dziedzinie piękną historię.
Mamy też bardzo dużo lotnisk aeroklubowych. W każdym dużym mieście można nauczyć się latać. Na pewno jest to mniej popularne z przyczyn ekonomicznych, chociaż nauka podstaw - startu, lądowania, lotu po prostej, zakrętów, nie jest aż tak kosztowna. To wydatek porównywalny z obozem narciarskim, konnym czy żeglarskim. Teraz można nawet zacząć wcześniej niż kiedyś, wystarczy mieć 14 lat. Myślę więc, że brak zainteresowania wynika z braku odpowiedniej promocji i niewiedzy. Żałuję też, że nie dorobiliśmy się ekranizacji losów naszych lotniczych bohaterów – cywilnych i wojskowych, historycznych i współczesnych, które na pewno rozbudziłyby marzenia o lataniu u wielu ludzi.
Kiedyś polscy piloci uważani byli za elitę i traktowani z szacunkiem. Dzisiaj już tak nie jest?
Wydaje mi się, że są. Może mniej niż w czasach pionierskich lotnictwa, jednak u kogoś, kto nie umie pilotować samolotu, ta umiejętność będzie zawsze budziła szacunek. Zresztą podobnie jak każda inna. Ja mam duży szacunek dla ludzi, którzy swoją pracę – obojętnie jaką – wykonują z pasją i poświęceniem.