Obmacują kobiety, wyzywają, plują, kąpią się nago w miejskich fontannach, nachalnie żebrzą w ogródkach piwnych, psują zainstalowane na Rynku urządzenia. Tak według "Gazety Wrocławskiej", części restauratorów i mieszkańców miasta, w ostatnich tygodniach zachowują się tamtejsi Romowie. Działacze środowisk lewicowych twierdzą, że to nagonka. "Obecność Romów we Wrocławiu jest traktowana prawie jak inwazja zombie" – komentuje aktywista "Krytyki Politycznej".
O wrocławskich Romach głośno zrobiło się kilka miesięcy temu, przy okazji awantury o likwidację jednego z ich koczowisk i plany przeprowadzki do kontenerów na osiedlu Tarnogaj. Tym razem chodzi jednak o co innego – o Romów w centrum miasta, a przede wszystkim w parkach i na Rynku. Niektórzy sprzedają tam kwiaty. Inni żebrzą albo po prostu są. W każdym przypadku ich zachowanie wzbudza wiele wątpliwości.
Romowie niczym zmora
Już w maju "Gazeta Wrocławska" opublikowała artykuł z tezą, że "Cyganie atakują na Rynku". Wynikało z niego, że nie sposób swobodnie przejść nie będąc zaczepionym przez żebrzących. "Jedni starają się wcisnąć zwiędłe kwiatki (za odpowiednią opłatą), inni próbują wzbudzić litość karteczką z informacją o chorobie dziecka, a jeszcze inni nachalnie zaczepiają gości restauracyjnych ogródków" – pisał dziennikarz.
Cytowano też opinie restauratorów. "Nie wiemy już, jak sobie z nimi radzić. Są nachalni, a czasami bardzo agresywni. Nie tylko wobec obsługi, ale i gości. Nie da się prowadzić normalnego biznesu w takich warunkach. Jak to możliwe, że ponoć na Rynku jest jakimś parkiem kulturowym. Mandaty dostają Polacy którzy roznoszą ulotki, a Cyganie bezkarnie mogą żebrać i atakować ludzi" – narzekał jeden z nich.
"To prawdziwa plaga. Tak wielu ich tu jeszcze nie było. Wyzywają, plują, oblewają kelnerów i klientów ogródków letnich jakimiś dziwnymi płynami" – potwierdzał inny.
Wkrótce odezwali się też mieszkańcy. Gazeta opublikowała list czytelniczki, która chciała się dowiedzieć, co zrobić, gdy "paradujący po Rynku z różami Rom, niby przypadkiem kładzie rękę na piersi albo innej części ciała", a co, gdy "rzuca niewybredne komentarze". '
Romskie dzieci psują i 'paradują nago"
W czerwcu lista zarzutów się wydłużyła. Tym razem inna czytelniczka poskarżyła się gazecie, że fontanna w parku św. Macieja zamieniła się w basen "dla okolicznych Cyganów". "Nagie, biegające po trawie bez majtek Cyganki i Cyganie, to niekoniecznie widok, który chciałabym oglądać będąc z moim dzieckiem na spacerze w parku" – napisała w liście. Choć była tam mowa o tym, że "to się tyczy także Polaków", w tytule wybito "basen dla Cyganów".
"Problem jest, komentarze podsycają nienawiść"
Z naszych rozmów z mieszkańcami Wrocławia wynika, że rzeczywiście zachowanie Romów pozostawia wiele do życzenia i publikowane w prasie skargi nie są bezpodstawne. – Nie można powiedzieć, że Romowie uniemożliwiają funkcjonowanie mieszkańcom miasta, ale z drugiej strony są bardzo nachalni. Nerwowo i agresywnie reagują na brak pomocy. Dochodzą do tego wyzwiska i przekleństwa. A służby nie reagują, nie widziałem żadnych interwencji. Problem jest tym większy, że Romowie wchodzą do restauracji, często z dziećmi – mówi naTemat Michał, pracownik firmy, której siedziba mieści się przy wrocławskim rynku.
Przyznają to też działacze organizacji pozarządowych. Tyle że pretensje mają do formy, w jakiej problem się przedstawia i opisuje. – Artykuły, które publikuje „Gazeta Wrocławska’, nasilają pewne nienawistne emocje i lęki mieszkańców Wrocławia wobec tej społeczności. Pisali np., że „Cyganie bawili się kurtynami wodnymi”. Ale nie napiszą, że polskie dzieci też się tak bawią. Z jednej strony narzeka się, że Romowie nie mają pracy, a z drugiej są pretensje, kiedy sprzedają kwiaty – dziwi się Natalia Sawka z klubu "Krytyki Politycznej" we Wrocławiu.
Wtóruje jej kolega z "KP" Maciej Mandelt. "We Wrocławiu trwa inwazja potworów. Policja i straż miejska są już na miejscu, a z nimi – ramię w ramię – 'Gazeta Wrocławska'. Łączą siły, jak służby specjalne, FBI i wojsko przygotowane na atak zombie. By utworzyć kordon sanitarny, by zapobiegać, reagować, by 'tropić plagi' i walczyć ze „zmorami”. Metaforyka horroru ma się we Wrocławiu świetnie" – pisze.
Radzi dziennikarzom "Gazety", by zamiast traktować Romów jak zombie, które napierają na Rynek i parki, skierowali do władz konkretne pytania i zażądali odpowiedzi. Bo debaty o sytuacji tej mniejszości właściwie we Wrocławiu nie ma.
– Powstaje specjalny zespół, który utworzy Urząd Miasta, ale niestety wszyscy członkowie to pracownicy instytucji publicznych, a nie organizacji pozarządowych. Powinni zostać do niego zaproszeni np. działacze doświadczonego w tym zakresie Stowarzyszenia na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego NOMADA – dodaje Natalia Sawka.
Co na to władze? Rzeczniczka Urzędu Miasta nie odebrała telefonu. Podobnie Pełnomocnik Wojewody ds. mniejszości narodowych i etnicznych.
Romowie wchodzą do ogródków i czekają aż ktoś da im pieniądze. Potrafią także pyskować. Przypominam, że uprawianie żebractwa jest wykroczeniem.
"Gazeta Wrocławska"
Kurtyna stojąca po północnej stronie Rynku (w pobliżu Empiku) przestała działać. A to za sprawą grupki młodych Romów, którzy zaczęli się wygłupiać i majstrować przy kurtynie wodnej. Cyganie odkryli wajchę przy pomocy, której reguluje się ciśnienie wody i wyłącza kurtynę wodną. Raz włączali wodę, raz wyłączali denerwując przy tym przechodniów, którzy chcieli się schłodzić w strumieniach wody. Czytaj więcej
Maciej Mandelt
Gdyby takie pytania padały także na łamach prasy, być może ułatwiłoby to komunikację z przedstawicielami władz. Niełatwo jest dążyć do poprawy sytuacji mieszkańców Wrocławia, jeżeli władze niechętnie informują o podjętych przez siebie działaniach.