
Już w maju "Gazeta Wrocławska" opublikowała artykuł z tezą, że "Cyganie atakują na Rynku". Wynikało z niego, że nie sposób swobodnie przejść nie będąc zaczepionym przez żebrzących. "Jedni starają się wcisnąć zwiędłe kwiatki (za odpowiednią opłatą), inni próbują wzbudzić litość karteczką z informacją o chorobie dziecka, a jeszcze inni nachalnie zaczepiają gości restauracyjnych ogródków" – pisał dziennikarz.
Wkrótce odezwali się też mieszkańcy. Gazeta opublikowała list czytelniczki, która chciała się dowiedzieć, co zrobić, gdy "paradujący po Rynku z różami Rom, niby przypadkiem kładzie rękę na piersi albo innej części ciała", a co, gdy "rzuca niewybredne komentarze". '
Romowie wchodzą do ogródków i czekają aż ktoś da im pieniądze. Potrafią także pyskować. Przypominam, że uprawianie żebractwa jest wykroczeniem.
Romskie dzieci psują i 'paradują nago"
W czerwcu lista zarzutów się wydłużyła. Tym razem inna czytelniczka poskarżyła się gazecie, że fontanna w parku św. Macieja zamieniła się w basen "dla okolicznych Cyganów". "Nagie, biegające po trawie bez majtek Cyganki i Cyganie, to niekoniecznie widok, który chciałabym oglądać będąc z moim dzieckiem na spacerze w parku" – napisała w liście. Choć była tam mowa o tym, że "to się tyczy także Polaków", w tytule wybito "basen dla Cyganów".
Kurtyna stojąca po północnej stronie Rynku (w pobliżu Empiku) przestała działać. A to za sprawą grupki młodych Romów, którzy zaczęli się wygłupiać i majstrować przy kurtynie wodnej. Cyganie odkryli wajchę przy pomocy, której reguluje się ciśnienie wody i wyłącza kurtynę wodną. Raz włączali wodę, raz wyłączali denerwując przy tym przechodniów, którzy chcieli się schłodzić w strumieniach wody. Czytaj więcej
Z naszych rozmów z mieszkańcami Wrocławia wynika, że rzeczywiście zachowanie Romów pozostawia wiele do życzenia i publikowane w prasie skargi nie są bezpodstawne. – Nie można powiedzieć, że Romowie uniemożliwiają funkcjonowanie mieszkańcom miasta, ale z drugiej strony są bardzo nachalni. Nerwowo i agresywnie reagują na brak pomocy. Dochodzą do tego wyzwiska i przekleństwa. A służby nie reagują, nie widziałem żadnych interwencji. Problem jest tym większy, że Romowie wchodzą do restauracji, często z dziećmi – mówi naTemat Michał, pracownik firmy, której siedziba mieści się przy wrocławskim rynku.
Dziś dziennikarze @gaz_wroclawska popisali się dziennikarstwem http://t.co/PXmi7zzG9y Haha #Wrocław #Romowie pic.twitter.com/GWCRAN0xqs
— Natalia Sawka (@NataliaSawka) czerwiec 10, 2014
Wtóruje jej kolega z "KP" Maciej Mandelt. "We Wrocławiu trwa inwazja potworów. Policja i straż miejska są już na miejscu, a z nimi – ramię w ramię – 'Gazeta Wrocławska'. Łączą siły, jak służby specjalne, FBI i wojsko przygotowane na atak zombie. By utworzyć kordon sanitarny, by zapobiegać, reagować, by 'tropić plagi' i walczyć ze „zmorami”. Metaforyka horroru ma się we Wrocławiu świetnie" – pisze.
Gdyby takie pytania padały także na łamach prasy, być może ułatwiłoby to komunikację z przedstawicielami władz. Niełatwo jest dążyć do poprawy sytuacji mieszkańców Wrocławia, jeżeli władze niechętnie informują o podjętych przez siebie działaniach.
– Powstaje specjalny zespół, który utworzy Urząd Miasta, ale niestety wszyscy członkowie to pracownicy instytucji publicznych, a nie organizacji pozarządowych. Powinni zostać do niego zaproszeni np. działacze doświadczonego w tym zakresie Stowarzyszenia na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego NOMADA – dodaje Natalia Sawka.