Kiedy wczoraj rozmawiałam z prezesem indonezyjskiej giełdy, mówił on o swoim kraju tylko w rodzaju żeńskim. Gdy spytałam "dlaczego?", odpowiedział z pełnym przekonaniem, że Indonezja jest kobietą. Rolę kobiety w społeczeństwie indonezyjskim nie jest łatwo wytłumaczyć. Indonezyjki nie pasują ani do wyobrażenia zachodniego na temat kulturowej roli płci żeńskiej, ani tego, które ludzie z Europy i USA mają o wyznawczyniach islamu. Sprawa jest złożona.
Świecka równość
Dżakarcka ulica jest kolorowa, a wszystko właśnie za sprawą kobiet. Te, które chodzą w chustach, zwykle dużą wagę przykładają do tego, by okrycie ich głowy pasowało kolorystycznie do całej reszty stroju. Chusta bywa ozdobiona broszką lub kwiatem. Poza tym zakładają dżinsy, obcisłe bluzki, czasami buty na obcasie. Oczywiście, na ulicach można zobaczyć też panie, którym widać tylko oczy, ale tych jest mniejszość.
Kobiety, nie tylko muzułmanki, uzbrojone w kaski mkną do pracy swoimi skuterami. Prowadzą samochody. Prowadzą biznesy. Pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Indonezji był kobietą!
– Kobiety ramię w ramię z mężczyznami walczyły z kolonizacją i to nie zostało zapomniane – tłumaczy mi Esti Andayani, szefowa działu ds. informacji i dyplomacji publicznej w indonezyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. O ile nierówności widać bardzo na poziomie klasowym, to indonezyjskie kobiety nie muszą się ponoć zmagać ze szklanym sufitem.
– Moją szefową, czyli minister spraw zagranicznych, jest kobietą – mówi Esti Andayani. Zaznacza, że w obecnym rządzie 25 proc. ministrów to kobiety. Wśród nich m.in bardzo popularna Susi Pudjiastuti, minister rybołówstwa, która widowiskowo rozprawia się z rybakami dokonującymi nielegalnych połowów. Ich łodzie są ostrzeliwane i wysadzane w powietrze, a wszystko w świetle reflektorów. Nielegalny połów jest ponoć jedną z największych zmór tutejszej administracji.
Kobieta jest rektorką jednego z najstarszych uniwersytetów w Dżogdżakarcie. Działa wiele profesorek, członkiń zarządów, prezesek. – Ponadto, z tego co się orientuję, płace też są równe – dodaje Andayani. Zaznacza, że sama ma wśród swoich współpracowniczek prawie wyłącznie panie. – Moim zdaniem kobiety pracują po prostu lepiej. Naszą siłą jest z pewnością także to, że się wzajemnie wspieramy – dodaje.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w Indonezji, kraju, w którym 85 proc. mieszkańców to muzułmanie, na zachodniej Sumatrze, w niektórych wioskach wciąż panuje matriarchat! To kobieta jest głową rodziny, dziedziczy się matrylinearnie, czyli w linii żeńskiej, a para młoda po ślubie przenosi się do domu panny młodej.
Kobietom w Indonezji zależy na karierze, rodziny są wielopokoleniowe i opiekę nad dziećmi przejmują też dziadkowie.
Izolacja zamiast edukacji
W indonezyjskich autobusach można znaleźć tabliczki zakazujące obłapiania kobiet. Są też specjalne autobusy, w których oddzielną przestrzeń wyznaczono dla kobiet i oddzielną dla mężczyzn. Chodzi o to, by nie narażać pań na nieprzyjemności. To niestety, dość radykalne rozwiązanie i pewnie nieprzynoszące odpowiednich efektów.
Zamiast edukować mężczyzn, że ciało kobiety jest jej własnością, panów się po prostu izoluje. A bywa, że są oni bardzo spragnieni kobiety, zwłaszcza ci młodzi. W społeczeństwie nie ma przyzwolenia na seks przed ślubem. Co ciekawe, antykoncepcja jest dostępna dla mężatek, które urodziły już pierwsze dziecko. I w tym przepisie nie chodzi o dobro kobiet, ale raczej o ograniczenie przyrostu naturalnego. Indonezja jest przeludniona.
Z kolei burmistrzyni miasta Surabaja, drugiego co do wielkości Indonezji,Tri Rismaharini jest wielką tradycjonalistką i, żeby mieć pewność, że w Surabai nie panuje rozpusta i nie uprawia się seksu przedmałżeńskiego, wszystkim prostytutkom rozdała maszyny do szycia, a w Walentynki zrobiła razem z policją nalot na hotele, w których poukrywali się nielegalni kochankowie.
Religijna nierówność
Wczoraj odwiedziłam też meczet. Istiqlal jest największą muzułmańską świątynią w Dżakarcie, a jej nazwa znaczy po polsku "wolność". Zostałam jedynie poproszona o zdjęcie butów. Nikt nie wymagał ode mnie założenia chusty.
W meczecie mieści się szkoła, widziałam więc sporo dzieciaków latających po korytarzach. Dziewczynki nie były zahukane i przestraszone. Pozowały mi do zdjęć, ganiały się i robiły dużo hałasu. Zapytałam kobietę, która się mną tu opiekuje i sama jest muzułmanką, czy nie przeszkadza jej podrzędna rola kobiety w islamie.
– Ale co konkretnie masz na myśli?– zapytała. Wyjaśniłam, że chodzi mi m.in. o to, że kobieta powinna iść za mężczyzną, że religia w znaczący sposób ogranicza jej wolność, przyzwala na bicie, nie pozwala na pełnienie funkcji religijnych, w meczecie tworzy się dla pań oddzielne strefy, zwykle za przestrzenią dla mężczyzn.
– Przede wszystkim islam ewoluował i unowocześnił się. W katolicyzmie też przecież nie bierze się dosłownie wszystkiego, co zostało napisane w Starym i Nowym Testamencie.
Tłumaczy mi ona, że dla niej role mężczyzny i kobiety różnią się. Nie chodzi o to, która jest lepsza, a która gorsza. One są po prostu inne.
– Normalne jest, że to kobieta zajmuje się dzieckiem, domem. Mnie nikt jednak nie zmusza do gotowania. Mogę wychodzić, gdzie chcę i robić, co chcę. Moja religia ma jednak pewne reguły i jeśli zdecydowałam się ją wyznawać, to muszę ich przestrzegać. Jej zdaniem, pozostawanie za mężczyzną ma swoje logiczne wytłumaczenie. Chodzi o to, by go nie kusić i nie prowokować. Czyli znowu, zamiast odpowiedzialność za swoje czyny zostawić na barkach mężczyzny, izoluje się panie.
Podobnie jest w modlitwie. Panowie w trakcie modlitwy nie mogliby się skupić w obecności przedstawicielek odmiennej płci. Poza tym kobieta w trakcie modlitwy musi być czysta. Dotknięcie mężczyzny tę czystość narusza. W Istiqlal strefa kobiet nie znajduje się za mężczyznami, ale po lewej stronie meczetu. Jest znacznie mniejsza.
Pytam kobiety, czy im to nie przeszkadza. Udało mi się znaleźć trzy młode dziewczyny, które mówią po angielsku i na potęgę robią sobie selfie. – Nie, oddzielne strefy pomagają w skupieniu – mówią.Zastanawiam się, czy fotografowanie się też w tym pomaga.
Szykowne muzułmanki
Kwestie wyglądu kobiety nie podlegają tu silnym regulacjom. Polka mieszkająca w Dżakarcie tłumaczy mi. – Panie tutaj są bardzo niezależne. Muzułmanki same decydują o tym, czy chcą nosić chustę, to jest ich autorytarna decyzja. Co ciekawe, większość się na to decyduje wówczas, gdy wychodzą za mąż i rodzą pierwsze dziecko. Chusta jest oznaką statusu społecznego.
Nie tylko kobiety, ale całe społeczeństwo bardzo oddziela tu religię od polityki. W żadnym z urzędów nie wiszą symbole religijne, tylko zdjęcia prezydenta i wiceprezydenta. Te fotografie są też w...meczecie Istiqlal. W konstytucji wpisana jest równość religii i wszystkie święta religijne są tu wolne od pracy dla każdego obywatela. Meczet Isiqlal został zaprojektowany przez chrześcijanina. W budowie katolickiej katedry, która znajduje się tuż przy meczecie, pomagali muzułmanie. Zaraz obok znajduje się kościół protestancki.
To silne oddzielenie sfery religijnej od świeckiej z pewnością służy indonezyjskim kobietom. Chociaż, tak jak pisałam, wiele reguł tu stosowanych (jak oddzielne przedziały w autobusach) wzmacniają przekonanie, że mężczyzna nie musi się pilnować, ponieważ ma kontrolę z zewnątrz. To rodzi patologie.
Wszystkie kobiety, na spotkaniach z indonezyjskimi oficjelami, w których brałam udział traktowano z ogromnym szacunkiem. Wszelkie kwestie, z którymi ktokolwiek się do nas zwracał na oficjalnych spotkaniach, wiązały się z naszymi kompetencjami.
Natomiast gdy przyszłam na spotkanie z Polakiem, usłyszałam na wstępie: O, wreszcie pojawiła się ładniejsza część narodu. I od razu pożałowałam, że nie owinęłam głowy chustą...