Jak polscy ekonomiści-celebryci edukują naród.
Jak polscy ekonomiści-celebryci edukują naród. Fot. A.Grzybowska, W.Olkuśnik / Agencja Gazeta

Mają parcie na szkło, robią dużo szumu, mieszają się do polityki, a popularnością dorównują niejednemu posłowi – ale przede wszystkim o zawiłościach gospodarczych mówią prosto z mostu. Ekonomiści celebryci wkraczają na salony.

REKLAMA
Z zeszłorocznego raportu Instytutu Wolności wynika, że znajomość podstawowych ekonomicznych nie jest najmocniejszą stroną Polaków.
– Analizując wyniki badania, można dojść do wniosku, że Polakom brakuje wiedzy zarówno w zakresie podstawowych pojęć ekonomicznych, jak i tych bardziej zaawansowanych. Zaniedbania w edukacji ekonomicznej odbijają się na nas samych – większość Polaków nie zna aktualnej wartości rocznej inflacji i w związku z tym nie wie, czy oferowane przez bank oprocentowanie lokaty jest dla nich korzystne, czy nie – alarmowali autorzy audytu.
Gorzka diagnoza nie wystawia nam najlepszego świadectwa, ale spokojnie - z odsieczą ruszają już ekonomiści.

Robert Gwiazdowski

Robi furorę w sieci – prowadzi poczytnego bloga, jest popularny i aktywny na serwisach społecznościowych (często podbija Wykop), a stacje telewizyjne chętnie goszczą go u siebie na kanapach. Dlaczego? Ogromny rozgłos i sympatię zaskarbia sobie lakonicznymi wypowiedziami o ekonomii w rodzaju: "zapomniano, że pieniądz jest tylko miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie" – co bardziej przystaje do niezłego aforysty, niż szanującego się ekonomisty z tabelkami i statystykami pod pachą. Do tego porządna dawka humoru i niewymuszony urok Gwiazdowskiego, stawiają go w pierwszym rzędzie z popularnymi politykami.
Robert Gwiazdowski, ekonomista

Zła polityka podatkowa państwa w połączeniu z jego niewydolnością w zwalczaniu przestępczości w dużym stopniu generowanej przez tę politykę podatkową zmniejsza poziom rentowności. Niższy poziom rentowności w kraju to mniejsze możliwości ekspansji zagranicznej. Czytaj więcej

Proste?
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, w którym zasiada także Gwiazdwoski, uważa, że każda próba zainteresowania Polaków ekonomią, jest na wagę złota. – Metoda, którą posługuje się Gwiazdowski jest tak samo dobra, jak każda inna. Chodzi o to, żeby Polacy zwrócili uwagę na gospodarkę, która przecież ma bezpośrednie przełożenie na ich życie i na to, co robi rząd. Daleko nam do Szwajcarii, gdzie społeczeństwo jest świetnie wyedukowane, ale właśnie w tym kierunku powinniśmy zmierzać – mówi.
Gwiazdowski nie tylko otwiera oczy na ekonomię, nie ma też oporu przed krytykowaniem nieznajomości ekonomii przez polityków i ostrzeganiem o groźnych dla naszej kieszeni konsekwencjach ich decyzji. Był jednym z tych, którzy głośno i dosadnie mówili o tym, że minister Rostowski nie jest, jak upiera się Platforma Obywatelska, tym który zrobił z Polski drugą Zieloną Wyspę.
– Kiedy krytykowałem Rostowskiego, wszyscy brali mnie za bezbożnika. Początkowo miałem nadzieję, że minister, który nie zna systemu podatkowego Polski, bo jest brytyjskim podatnikiem, wprowadzi do naszego kraju brytyjskie rozwiązania. Ale on bardzo szybko powiedział, że polski system podatkowy jest dobry i nie trzeba go zmieniać. A nieco później powiedział, że rząd się nie zajmuje teoriami zmarłych ekonomistów – mówił w jednym z wywiadów.
Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku

Dla większości z nas, w tym dla mnie, tematy gospodarcze to czarna magia. Sposób Gwiazdowskiego na prezentowanie ekonomicznych zagadnień, to dzisiaj jedyna szansa na to, żeby trafić do ludzi. Robi to świetnie i w atrakcyjnej formie. Przekaz w tak przystępnej formie trafia do każdego, od osób z podstawowym wykształceniem do takich, które mają wyższe tytuły.

Gwiazdowski nie owija w bawełnę, nawet wtedy, kiedy mówi prawdy niepopularne dla Polaków. Jak na przykład o emeryturach, na które, jego zdaniem sami powinniśmy sobie odkładać do skarpety.

Ryszard Petru

Ten ekonomista nieco bardziej przypomina klasycznego przedstawiciela swojej profesji, ale spokojnie – to tylko pozory. Ryszard Petru trzyma rękę na pulsie i wystawia ekipie rządzącej czerwoną kartkę za każdym razem, kiedy politycy wpadną na pomysł, jak zrobić skok na kasę podatnika.
Tak było ostatnio, kiedy do mediów wyciekły informacje o wyśrubowanych normach dla urzędów skarbowych, które miały poprawić statystyki ściągalności podatków w myśl zasady "dajcie mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf". Petru był jednym z tych, którzy nagłośnili sprawę, a na absurdalnych wytycznych nie zostawił suchej nitki.
Ryszard Petru, ekonomista, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich

"To patologiczne przykłady zniszczenia firm przez urzędy skarbowe, jak choćby w przypadku Romana Kluski czy Lecha Jezierskiego.(...)Taka patologia nie bierze się z niczego. Wyrasta z przekonania, że każdy podatnik to potencjalny oszust, którego trzeba zdemaskować". Czytaj więcej

Wszystko wskazuje na to, że ekonomista ma dość bycia dyżurnym ekspertem. Już zapowiedział powołanie stowarzyszenia Nowoczesna.pl. Dla wielu to tylko niewinna przygrywka do tego, co stanie się później – powołania do życia partii politycznej z krwi i kości. Sam Petru tłumaczy swoją decyzję nieudolnością rządu i brakiem spójnej wizji polityki gospodarczej. Przedsięwzięcie to ciekawa gospodarcza alternatywa dla rządu, a na dodatek ma szansę stać się polityczną sensacją – u boku Petru zobaczymy samego Leszka Balcerowicza.

Leszek Balcerowicz

Nośny slogan "Balcerowicz musi odejść" jest już nieaktualny, a samo hasło poszło do lamusa. Dla wielu na zawsze pozostanie symbolem przemian gospodarczych i polityki zaciskania pasa, ale prof. Leszek Balcerowicz to dzisiaj mocno słyszalny głos i lider niepokornych ekonomistów.
Stoi za nim takie doświadczenie i autorytet, że może sobie pozwolić na najostrzejsze oceny. Jego nazwisko to rozpoznawalna marka i jeśli coś mówi – najczęściej krytycznie wobec poczynań rządu, to jest duże prawdopodobieństwo, że nie przeoczymy tej wypowiedzi, nawet jeśli obwiniamy byłego ministra finansów o grzechy transformacji gospodarczej po 89.
Ekonomista od lat wojuje np. z rosnącym długiem publicznym. W ramach akcji nagłaśniającej problem, w wielu centralnych miastach Polski ustawił kujące w oczy polityków liczniki, które pokazują aktualny stan naszego zadłużenia.
Kiedy rząd wpadł na pomysł, żeby załatać dziurę budżetową kosztem emerytów, mówił, że to zwyczajny skok na oszczędności emerytalne Polaków".
W zeszłym roku w kuluarach zaczęła krążyć pogłoska o jego powrocie. Politycy wpadli w popłoch, posłowie boją się sławnego ekonomisty i na pewno nie ucieszą się z tego, że tym razem, razem z Ryszardem Petru powalczy nie tylko o większą świadomość ekonomiczną Polaków, ale i o ich głosy.

Napisz do auta: dominika.majewska@natemat.pl