Po tym jak nerwy puściły Stefanowi Niesiołowskiemu jedni stanęli w jej obronie, krytykując chamstwo i prostactwo posła, inni zarzucili jej prowokację i wypomnieli stronniczość i związki z PiS-em. "Czy ES była tam, aby zdawać relację, czy po to, aby nakręcić następny zmanipulowany materiał?" - napisał nasz bloger Azrael na Twitterze. "Nieważne, jakie ma poglądy E. Stankiewicz, nie broń chamstwa i agresji w polityce" - odpowiedział mu były dziennikarz TVN Tomasz Sekielski. Ewa Stankiewicz od czasu zaangażowania w film "Solidarni 2010" wywołuje wiele kontrowersji. Kim jest?
W trakcie blokady Sejmu przez związkowców "Solidarności" poseł Stefan Niesiołowski agresywnie zaatakował dokumentalistkę i dziennikarkę "Gazety Polskiej Codziennie" Ewę Stankiewicz, która filmowała go wbrew jego woli. Odepchnął jej kamerę i powiedział m.in.: "Won do PiS-u".
Stefan Niesiołowski bije dziennikarkę? Zobacztutaj
Dziennikarka uważa, że poseł zachował się skandalicznie. - Wiedziałam, że to porywczy
człowiek. Nie wiedziałam jednak, że jest zdolny do takiej agresji i całkowitej utraty panowania nad sobą. W jego oczach widziałam szaleństwo i nawet się trochę przestraszyłam.(...) To, co zrobił, było chamstwem i pogwałceniem godności ludzkiej. (...) Pan Niesiołowski zachował się jak zwykły kryminalista albo osoba chora psychicznie - komentuje Ewa Stankiewicz w wywiadzie z "Super Expressem".
Solidarni 2010
45-letnia reżyserka i scenarzystka Ewa Stankiewicz jest absolwentką łódzkiej filmówki. Skończyła również polonistykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Jej reportaże telewizyjne i radiowe zdobyły wiele nagród. Film "Dotknij mnie", którego współreżyserką była Anna Jadowska, w 2003 zdobył główną nagrodę w konkursie filmów niezależnych Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Stankiewicz wywołała wiele dyskusji swoim filmem dokumentalnym "Trzech kumpli" z 2008. Zrealizowała go wspólnie z Anną Ferens. Dokument opisuje losy Bronisława Wildsteina, Lesława Maleszki i Stanisława Pyjasa. Jest rekonstrukcją wydarzeń, które miały miejsce po śmierci Pyjasa. "Trzech kumpli" demaskowało Lesława Maleszkę, który współpracował z bezpieką. Po filmie Lesław Maleszka przestał być redaktorem "Gazety Wyborczej".
Jednak prawdziwy rozgłos przyniósł jej film nakręcony wspólnie z Janem Pospieszalskim po katastrofie smoleńskiej - "Solidarni 2010". Film wywołał zażartą dyskusję. Wielu im dziękowało, bo pokazali spychaną na margines część polskiego społeczeństwa. Jednak częściej zarzucano im stronniczość i manipulację. Fala krytyki nasiliła się po kolejnych filmach "Krzyż" i "Lista Pasażerów". - Czuję się wolnym człowiekiem i nie mam zamiaru ulegać cenzurze. Nikt mnie nie może zwolnić z pracy, bo jej nie mam. Może tylko kupić mój film albo nie - komentowała wówczas ataki na swoją osobę i film w rozmowie z "Newsweekiem".
Od tej pory Ewa Stankiewicz jest bardzo silnie utożsamiana ze środowiskiem skrajnie prawicowym. Jest prezesem stowarzyszenia "Solidarni 2010". Wielokrotnie zabierała głos w obronie mediów ojca Tadeusza Rydzyka. Monika Olejnik wypominała w swoim porannym programie w poniedziałek wystąpienie Stankiewicz na wiecu Telewizji Trwam. Tuż po rozmowie ze Stefanem Niesiołowskim.
Mrówcza praca
Według osób, które miały okazję z nią współpracować Stankiewicz, jest uprzejma, opanowana i pracowita. Bez reszty poświęca się realizacji materiału.
Zdaniem Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej Codziennie", w której Stankiewicz teraz publikuje, dziennikarka jest niezwykle profesjonalna i zaangażowana.
- Ona ma zwyczaj, że rejestruje wszystko. Zawsze chce nagrać maksymalnie cały obraz. Spędza na filmowaniu dziesiątki, setki godzin. Na każdy materiał poświęca kilkadziesiąt godzin więcej niż inni dziennikarze. To niebywale mrówcza praca. Ewa nie daje się wyprowadzić z równowagi. Jest bardzo opanowana. Nigdy nie widziałam, żeby krzyczała czy się złościła - podkreśla Sakiewicz.
"Jestem rzetelna"
Po awanturze pod Sejmem, Niesiołowski zarzucił jej prowokacyjność. Sama zainteresowana nie uważa się za osobą nierzetelną i prowokacyjną. W wywiadzie dla "Super Expressu" dokumentalistka powiedziała, że "dziennikarzy dzieli co najwyżej na
rzetelnych i nierzetelnych". - W moim sumieniu pełnię te obowiązki najrzetelniej jak można - zaznaczyła. Uważa za to, że to Niesiołowski chciał ją sprowokować.
- Zadałam mu zupełnie niekontrowersyjne pytanie, które miało wywołać jego komentarz do blokowania Sejmu przez związkowców. Brzmiało ono: czy wie, dlaczego nie chcieli go wypuścić z Sejmu? A on zareagował agresywnie już na samo moje nazwisko. Ja po prostu relacjonowałam wydarzenie, a on swoim zachowaniem utrudniał mi relację dziennikarską. Może więc liczył na to, że stracę panowanie nad sobą - wyjaśnia w wywiadzie.
Prowokatorka czy ofiara?
Innego zdania jest m.in. nasz bloger Azreal Kubacki, który twierdzi, że Stankiewicz specjalnie wybrała Niesiołowskiego, wiedząc, że jest on wrogo nastawiony do Prawa i Sprawiedliwości i do ludzi pracujących dla tej partii. - I doskonale zdawała sobie sprawę, że tak zostanie odebrana - jako osoba dla Stefana Niesiołowskiego stojąca "po tamtej stronie". Stankiewicz wybrała osobę i sytuację sprzyjającą nakręceniu dobrego materiału - polityk znany ze swej niechęci do PiS-u, w pobliżu tłum związkowców, lżący polityków i osobiście Niesiołowskiego. Teraz wystarczy tylko tak zadziałać i użyć kamery, aby prowokacja się udała. I opublikować. Gotowe - stwierdził w swoim wpisie "Prowokatorka".
- Ewa stara się poznać całą rzeczywistość. To nie jej wina, że czasem wygląda tak, jak pan Niesiołowski - broni jej Tomasz Sakiewicz.
Jak dodaje, to nie pierwszy raz kiedy ludzie środowisko pana Niesiołowskiego ją atakuje. Przypomina, że "ludzie Niesiołowskiego", popychali ją i chcieli bić w trakcie protestów pod krzyżem, gdzie zbierała materiał m.in. do filmu. Jego zdaniem, nie da się ukryć, że wielu ludzi reaguje agresywnie na hasło "Gazeta Polska" czy na nazwisko "Stankiewicz".
To jednak nie zniechęca dokumentalistki. - Najbardziej cenię w Ewie to, że jest zupełnie nieprzemakalna. Jak chce coś zrobić, to to zrobi. Nie da się jej zupełnie nakłonić do zmiany zdania. Jak ma jakąś wizję to się jej trzyma, dopóki jej nie zrealizuje - zaznacza Tomasz Sakiewicz.
Prawicowa
Bez wątpienia prawicowość Stankiewicz wielokrotnie staje jej na przeszkodzie przy realizacji materiałów. Co więcej, irytuje polityków związanych z opcją przeciwną. To właśnie współudział dziennikarki w nagraniu filmu "Solidarni 2010", jej kontakty z Pospieszalskim i PiS-em najbardziej rozwścieczyły Stefana Niesiołowskiego. - Niesiołowskiego oburzyło, że ktoś taki, jak ja w ogóle śmie mu zadawać pytania. Zapomniał, że pełni funkcję publiczną, myśli, że jest jakąś gwiazdą - jak Doda - i może sobie wybierać dziennikarzy i pytania - odpowiada w wywiadzie z SE Stankiewicz.
Za absurdalne zarzuty o związki Stankiewicz z PiS uważa redaktor naczelny "Gazety Polskiej Codziennie". - To absurd zarzucać jej, że jest propisowska. W końcu pojawiła się na kongresie Ziobry, co świadczy raczej o tym, że do PiS-u podchodzi krytycznie - przypomina Tomasz Sakiewicz.