Program tworzący treść dziennikarską działa już dziś między innymi w piśmie "Forbes". Używany jest przez media sportowe, portale społecznościowe czy twórców gier internetowych. Z czasem zastąpić ma zupełnie twórców wszelkich treści, a już niedługo zdobyć Pulitzera. Przynajmniej taką wizję z dużą pewnością siebie kreśli szef firmy Narrative Science, Kristian Hammond. Czy praca dziennikarzy jest rzeczywiście zagrożona?
Temat to dla dziennikarza co najmniej niewygodny. Pisać o swoim następcy, to jak dać się świadomie wpuścić w maliny, będąc śliwką samemu wskoczyć w kompot, podsuwając pracodawcy swój lepszy, doskonalszy model. Urządzenie, które się nie psuje, nie męczy i ma zawsze dobry dzień. Redaktor z powołania? To było wczoraj. Dzisiaj jest niezawodny algorytm - przewidywalny, programowalny i nie opuszczający stanowiska pracy.
"The pen is mightier", mawiają Anglosasi, ale w tym przypadku moc pióra liczona musi być w bajtach. Magazyn "Wired" opisuje amerykańską firmę Narrative Science, która stworzyła program, mogący wyręczyć w pracy piszącego ten tekst. Trzydziestoosobowa grupa pracowników firmy stworzyła algorytm, który sprawnie i bezbłędnie preparuje notki prasowe. Wszelkie informacje, o których warto wspomnieć i o których powinniśmy wiedzieć, powstają w "umysłach" elektronicznych maszyn liczących. Wystarczy wcześniej zdefiniować źródło danych i ustalić typ narracji.
Program już dziś w większości dużych firm
Już w tej chwili program tworzy newsy sportowe. Na poczekaniu na przykład produkuje informacje o przebiegu pierwszej połowy meczu, kiedy jeszcze nie zaczęła się jego druga część. Równie szybko tworzy podsumowanie wyników finansowych dużej firmy, a na bazie informacji jakie znajdzie na Twitterze napisze tekst o ostatnim biegu koni wyścigowych. Wszystko bez tak powszechnej wśród dziennikarzy redaktorskiej nerwowości i przebierania nogami zestresowanego człowieka w newsroomie. Szybko sprawnie i bezproblemowo.
Algorytm, na razie w pełni funkcjonalny jest wyłącznie w języku angielskim. Już dzisiaj używa go chociażby Forbes. Proces wprowadzania programu do swoich produktów rozpoczęła niedawno firma Blizzard, producent gier internetowych takich jak World of Warcraft czy mające niedawno premierę Diablo III. Wprawdzie duża część firm korzystających z niego chce pozostawać anonimowa, ale, jak deklarują właściciele Narrative Science, już dzisiaj program funkcjonuje w dużej części największych internetowych mediów. Równie często służy też jako narzędzie w korporacjach, zamieniając suche dane w przejrzystą i zrozumiałą narrację.
Na razie proste treści, niedługo jednak Pulitzer
To co tworzą komputery wcale nie wygląda na wynik matematycznych obliczeń. Przykład cytowany przez "Wired":
Friona fell 10-8 to Boys Ranch in five innings on Monday at Friona despite racking up seven hits and eight runs. Friona was led by a flawless day at the dish by Hunter Sundre, who went 2-2 against Boys Ranch pitching. Sundre singled in the third inning and tripled in the fourth inning … Friona piled up the steals, swiping eight bags in all …
Nie jest to w prawdzie Mickiewicz czy Joyce, ale możliwość umieszczenia gotowego tekstu zanim piłkarze Realu i Barcelony zdążą podać sobie po nim ręce jest wartością samą w sobie. Sam szef Narrative Science, Kristian Hammond, śmiało przewiduje, że niedługo ponad 90 procent artykułów, które znajdziemy w internecie, stworzą komputery.
Faktycznie jednak twórczość komputerowa jeszcze przez długi czas dotyczyć będzie w przeważającej większości prostych treści. Jeszcze długo nie zastąpią one redaktorów z prawdziwego zdarzenia (piszący zastanawia się w tej chwili czy do nich należy). Do dziś nie potrafimy bowiem zaprogramować chociażby ironii, cynizmu czy bardziej skomplikowanych figur retorycznych. Chociaż i w tym przypadku Hammond jest optymistą. Twierdzi, że w ciągu 5 lat nagrodę Pulitzera otrzyma komputer.
Podobnie pełen pozytywnych myśli jest twórca konkurencyjnego oprogramowania - Automated Insights, Robbie Allen. - Wcześniej stawiałem pewien limit dla możliwości programu, nad którym pracujemy. Sam byłem sceptyczny wobec tego ile możemy nauczyć nasze komputery. Z czasem jednak, zacząłem sobie uświadamiać, że jedynym limitem jest nasza wyobraźnia - mówił Allen przekonując, że w kwestii lingwistycznej komputery można nauczyć niemal wszystkiego.
Bezosobowy procesor
W obliczu powyższych faktów pojawia się też inne pytanie. Jak wylać mam, jako czytelnik, pod tekstem swoją frustrację i żal, kiedy adresatem jest maszyna? Jak wyrazić swoją niechęć, pogardę, wyższość, intelektualną dominację nad autorem kolejnego przeciętnego tekstu, jeśli odpowiada za niego seria zerojedynkowych obliczeń? Jak oponować przeciwko jedynie słusznej linii redakcyjnej, kiedy ta składać się będzie z kilku rdzeni wysoko taktowanego procesora z dużą ilością pamięci ram? Dylematy w tym przypadku dotyczą więc nie tylko twórców, ale i odbiorców.
Dopóki to wszystko jednak nie nastąpi, program w obecnej postaci najlepiej sprawdza się tam, gdzie jest duża ilość danych i potrzeba szybkiego wygenerowania treści. Stąd naturalnymi klientami są w tej chwili media i serwisy sportowe oraz świat biznesu. Z czasem jednak z pewnością zacznie pisać coraz bardzie skomplikowane treści i może, kto wie, niedługo wyprodukuje tekst taki jak ten?
Hammond mocno wierzy, że jego dziecko za 20 lat będzie obecne już wszędzie. Na razie można jednak stwierdzić, że "The pen is mightier, at least than a processor". Tylko na jak długo?