
Reklama.
Polak, jak wielu innych
Niektórzy Polacy lubili powtarzać przecież historie takie, jak ta, że gdyby Jan Kulczyk rozdał swój majątek, to każdy Polak dostałby co najmniej po kilka milionów złotych. Do majątku zmarłego w ubiegłym tygodniu miliardera podchodzono tak, jakby dostał on go za darmo, a nie ciężko na niego zapracował. Tymczasem "Newsweek" zdradza, że aż 800 godzin rocznie Jan Kulczyk spędzał na pokładzie swojego odrzutowca. Bynajmniej nie po to, by podróżować po świecie dla przyjemności. Biznesmen po prostu przez większość czasu był w pracy.
Niektórzy Polacy lubili powtarzać przecież historie takie, jak ta, że gdyby Jan Kulczyk rozdał swój majątek, to każdy Polak dostałby co najmniej po kilka milionów złotych. Do majątku zmarłego w ubiegłym tygodniu miliardera podchodzono tak, jakby dostał on go za darmo, a nie ciężko na niego zapracował. Tymczasem "Newsweek" zdradza, że aż 800 godzin rocznie Jan Kulczyk spędzał na pokładzie swojego odrzutowca. Bynajmniej nie po to, by podróżować po świecie dla przyjemności. Biznesmen po prostu przez większość czasu był w pracy.
Opinia społeczna skupiająca się na zazdrości zapominała też, że Jan Kulczyk w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości, czyli tzw. IV RP – podobnie jak wiele milionów Polaków – zdecydował się na opuszczenie kraju. Podobnie jak większość rodaków nie widzących perspektyw w kraju rządzonym przez Jarosława Kaczyńskiego, wybrał Londyn. – Jan odchorował wyjazd z Polski, ale w Londynie zyskał nie tylko drugie życie, ale i nową, globalną perspektywę dla swoich interesów – wspomina w "Newsweeku" zaprzyjaźniony z Kulczykiem biznesmen Jerzy Starak.
Uwodzicielski
W rozmowie z tygodnikiem inni znajomi i przyjaciele zmarłego przypominają też, iż w bezpośrednim kontakcie Jan Kulczyk był człowiekiem, którego trudno było podejrzewać o robienie wielomilionowych interesów. Charakterystyczne dla niego były bowiem spóźnienia, czy pewne roztargnienie. – Na spotkania przychodził zwykle spóźniony i z jakimś ekstrawaganckim wytłumaczeniem – mówi "Newsweekowi" Aleksander Kwaśniewski.
W rozmowie z tygodnikiem inni znajomi i przyjaciele zmarłego przypominają też, iż w bezpośrednim kontakcie Jan Kulczyk był człowiekiem, którego trudno było podejrzewać o robienie wielomilionowych interesów. Charakterystyczne dla niego były bowiem spóźnienia, czy pewne roztargnienie. – Na spotkania przychodził zwykle spóźniony i z jakimś ekstrawaganckim wytłumaczeniem – mówi "Newsweekowi" Aleksander Kwaśniewski.
To jednak miało mu tylko pomagać w "uwodzeniu" wszystkich, których spotykał. I z którymi robił interesy. – W jego sposobie bycia była naturalna elegancja. Zjednywał sobie ludzi uśmiechem – wspomina przyjaciela były minister kultury Waldemar Dąbrowski.