
Minister Jarosław Gowin nie zdążył się jeszcze na dobre rozgościć w gmachu resortu nauki i szkolnictwa wyższego, ale zdążył już za to nakreślić ramowy plan, który przez najbliższy czas będzie mu przyświecał podczas piastowania urzędu. Z jego wstępnych zapowiedzi jasno wynika, że humanistyka i gender studies nie będą faworyzowane. Nie dość, że nie będą faworyzowane, to mogą popaść w poważne tarapaty.
Słowa ministra Gowina mogą wynikać z jego niewiedzy. Od dawna nie interesuje się ani humanistyką ani uczelniami wyższymi. Jako polityk, który robi zawrotną karierę nie ma też czasu na refleksję. Dziś w świecie stechnicyzowanym, przeżartym przez konsumpcjonizm, gdzie ludzkie relacje są coraz bardziej uprzedmiotowione mało co jest tak potrzebne jak humanistyka! Toż to cała nasza duchowa kultura z niej!
Mój szczególny opór budzi ta część wystąpienia ministra Gowina, w której wspomina o zbyt dużej ilości humanistów na uczelniach. To może uderzyć w autonomię uniwersytetów. Nie podoba mi się też to, że minister sugeruje co należy studiować, a co nie. Nie on powinien decydować o tym, czy ktoś powinien zostać studentem gender studies. To taki sam kierunek jak każdy inny.
Wygląda na to, że minister Gowin wesprze tym samym naturalny trend na polskich uczelniach, na których od dłuższego czasu obserwuje się spadek zainteresowania naukami humanistycznymi. Wśród 10 najchętniej wybieranych kierunków przez tegorocznych maturzystów na próżno szukać filozofii, historii czy polonistyki. Te kierunki ustąpiły miejsca modniejszym obecnie kierunkom: informatyce, zarządzaniu i ekonomii.
Chciałem zaapelować do rządu, do pani minister, by wreszcie poważnie potraktować postulaty środowiska naukowego. Nie może być tak, że tradycyjne kierunki humanistyczne, jak: filozofia, kulturoznawstwo zmagają się właściwie z upadkiem, dlatego że nie są kierunkami popularnymi. Pamiętajmy, że ich istnienie jest niezwykle istotne dla rozwoju społeczeństwa, kultury.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl