Wydawać by się mogło, że zimą szukamy ciepła u drugiej osoby. Z drugiej jednak strony, nic nam się nie chce, co potęguje jeszcze związany ze świętami stres. Nic więc dziwnego w tym, że seksu w naszym życiu jest wtedy mniej. – Nie zasłaniałabym się wyłącznie porą roku (...) Zastanowiłabym się raczej, co można zrobić w tym czasie dla siebie, żeby pobudzić zmysły – mówi w rozmowie z nami psycholożka i seksuolożka Izabela Jąderek.
Izabela Jąderek: Nasze libido jest poddane różnym rytmom biologicznym, ale też rytmom związanym chociażby z pogodą i nastrojem. Nie jest to tylko i wyłącznie kwestia jakości relacji seksualnej, partnerskiej. Wpływa na nie wszystko to, co dzieje się wokół.
Chociażby z punktu widzenia ewolucyjnego, czy biologicznego, jesień i zima są okresami zdecydowanie trudniejszymi. Dni stają się coraz krótsze, mamy mniejszy dostęp do światła, zmniejsza nam się metabolizm, gromadzimy energię. Stajemy się coraz bardziej ospali i niechętni do podejmowania w zasadzie jakichkolwiek aktywności, między innymi aktywności seksualnej.
Duże znaczenie ma tutaj kwestia witaminy D, która wpływa na regulację hormonów płciowych – zarówno żeńskich, jak i męskich. Kiedy mamy tak małe nasłonecznienie, poziom tej witaminy zdecydowanie się obniża. Przez to spada także poziom estrogenu, który u kobiet jest hormonem znacznie wpływającym na libido, a także na poziom testosteronu u mężczyzn, który to reguluje męskie libido.
Oczywiście nie jest to wyłącznie jedyny powód związany z brakiem chęci i aktywności seksualnej. W tym czasie zdecydowanie spada nasza ogólna aktywność życiowa. Czujemy się zmęczeni, więcej sypiamy, potrzebujemy więcej czasu na regenerację, mniej się ruszamy, mniej wychodzimy z domu.
Domyślam się, że w czasie świąt dochodzi to tej listy także stres.
Tak, stres świąteczny jest kolejnym aspektem. W momencie, kiedy każdego dnia przed świętami ludzie są zabiegani, kiedy jest mnóstwo obowiązków, które trzeba koniecznie wypełnić – posprzątać, ugotować, przygotować stół – jest znacznie trudniej. Po pierwsze, jesteśmy raczej daleko od siebie, bo nie mamy czasu spędzać ze sobą… czasu. Co więcej, napięcie i stres związane z przygotowaniami wpływają negatywnie na poziom libido. Stres potęguje również dystansowanie się, a co za tym idzie – niechęć do nawiązywania bliskości w relacji.
Czyli generalnie nie powinniśmy się dziwić, że zimą mamy wszystkie możliwe kryzysy?
Nie, nie powinniśmy się dziwić, że zima jest trudnym momentem i nasz nastrój zdecydowanie się wtedy obniża. Miewamy wtedy gorszy humor, czujemy się słabiej, wielu rzeczy nam się po prostu nie chce. Teoretycznie wydawać by się mogło, że nie powinniśmy wtedy wychodzić z łóżka, bo mamy tego czasu bardzo dużo i możemy się do woli lenić i – teoretycznie przynajmniej – uprawiać seks. Jednak w momencie, w którym mamy naturalną niechęć do podejmowania różnych zadań, to ta chęć na seks siłą rzeczy również spada.
Co oprócz witaminy D może nas w jakikolwiek sposób pobudzić?
Poradziłabym na początek aktywność fizyczną. Jeśli potrzebujemy w jakiś sposób pobudzić krążenie, które oczywiście ma zasadniczy wpływ na czerpanie przyjemności seksualnej i na doświadczanie przyjemności z dotyku i orgazmu, to warto byłoby pójść na zapomniany trening, na basen, czy na kurs tańca. Jeśli jednak nie chcemy aktywności praktykować samodzielnie, to poleciłabym zadbać przede wszystkim o aktywność w parze.
Można pójść razem pobiegać, czy jeśli będzie śnieg, porzucać się śnieżkami. To aktywność fizyczna wzmacnia nasz organizm, dodatkowo wydzielają się wtedy endorfiny – hormony szczęścia, a zwiększająca się aktywność cielesna powoduje wzrost chęci do działania, między innymi do seksu.
Co jest jednak ważne, daje to poczucie bliskości. Dbanie o obecność w związku, o uważność na siebie, o chęć bycia razem. Aspekt jakości relacji i tego, jak związek wygląda, jest ważny do czerpania przyjemności seksualnej. Kiedy czujemy się zaspokojeni i czujemy, że nasz partner o nas dba, chęć do czerpania przyjemności z bliskości i intymności zdecydowanie się zwiększa.
To może taki prezent świąteczny sobie i partnerowi – pięknie zapakowany, z kokardką i innymi ozdobami, seks pod choinkę?
Ja bym w prezencie z kokardką dała… czas. Nie tylko ten czas związany z przygotowaniami świątecznymi. Starałabym się w tym przedświątecznym okresie wygospodarować wieczory dla siebie i dla tej osoby, z którą jest się w związku. Czytanie razem, pójście razem do kina, do teatru, czy nawet wspólne ugotowanie dobrej kolacji. Warto jednak pamiętać, żeby nie była ona ciężka. Polecam zrezygnować z tłustych, kilkudaniowych posiłków tuż przed snem, bo seks będzie wtedy ostatnią aktywnością, na jaką przyjdzie ochotę. Jedzenie zimą także ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie, wydolność, ogólną aktywność.
No i na to, jak nasze ciało wygląda, które chyba mniej chętnie chcemy wtedy w ogóle pokazywać.
Dokładnie tak. Dlatego też dałabym taki prezent, dzięki któremu partner poczuje się zadbany i jakość naszej relacji się zwiększy. Na naszą seksualność i na chęć doświadczania intymności wpływa biologia, czynniki psychologiczne, ale także czynniki relacyjne. Jeśli w którymś z tych obszarów coś nie działa prawidłowo, cierpią na tym pozostałe.
Jeśli na przykład czujemy się w związku zaniedbani to nawet latem, niezależnie od tego, jak wysoki jest poziom witaminy D, czy testosteronu, możemy nie mieć ochoty na seks. Pojawia się dyskomfort w relacji, czynniki psychologiczne, jak obawa, napięcie, czy zaniepokojenie skutkują frustracją, złością, gniewem. Zamiast aktywności seksualnej pojawia się oddalenie, pretensje i żale w stosunku do partnera. Nierzadko również, trudno jest to wyjawić.
Nasza seksualność jest wypadkową wielu czynników. Biorąc pod uwagę, że czynniki psychologiczne i relacyjne są tak istotne do utrzymywania aktywności seksualnej, warto zadbać również o ten obszar. Co więcej, partner który będzie czuł się akceptowany, doceniony, dla którego będzie się miało czas, który będzie się czuł słuchany, będzie miał tym większą ochotę na celebrowanie z nami przyjemności, jaka płynie chociażby z aktywności seksualnej.
W długotrwałej relacji bardzo wiele osób zapomina o takich chwilach, jak wspólne randki, spontaniczne wyjazdy, mówienie sobie czułych słów, zaskakiwanie się – zastępują je rozmowy o obowiązkach, pracy, z czasu, który pozostaje po pracy dla siebie zostaje kilka godzin, które spędza się obok siebie. Niedziwne zatem, że czując się daleko, seks jest „mechaniczny” lub nie ma go wcale.
Wracając jeszcze do biologii. Do kiedy mamy czekać, żeby nam się „bardziej chciało”? To jest wiosna, lato?
Zwykle to jest wiosna, kiedy wszystko budzi się do życia. Dni stają się dłuższe, a my mamy więcej ochoty na prowadzenie aktywnego życie. Natomiast ja bym tutaj nie skupiała się, aż tak bardzo na biologii i rytmie dobowym. Skupiłabym się raczej na tym, że również zimą, kiedy jesteśmy ospali, możemy zrobić coś dla siebie.
Możemy uprawiać sport, możemy również nie magazynować tyle energii i spożywać jedzenie, które będzie nam jej dodawało i sprawiało, że nasz organizm stanie się silniejszy. Co więcej, pobudzi też nasze krążenie, w jakiś sposób nas trochę rozluźni, podziała na nasze zmysły. Mogą to być przyprawy. Mogą to być potrawy, które w jakiś sposób zadziałają na nasz zmysł wzroku. Może to być wino, czy szampan z truskawkami, które będą działały rozluźniająco i dodadzą nam swobody.
Nie zasłaniałabym się wyłącznie porą roku, bo tych zimnych dni, pozbawionych dużej ilości słońca jest w naszym klimacie bardzo dużo. Zastanowiłabym się raczej, co można zrobić w tym czasie dla siebie, żeby te zmysły pobudzić.
Czyli jeżeli chcemy mieć więcej seksu, albo żeby był on bardziej satysfakcjonujący, to po prosu sami musimy się za to zabrać?