Czy to aby na pewno moje? Coraz więcej mężczyzn zadaje sobie takie pytanie spoglądając ukradkiem na swoje dziecko. Laboratoria oferujące testy na sprawdzenie ojcostwa przeżywają dzisiaj prawdziwe oblężenie, a ich pracownicy nie narzekają na brak pracy.
– Obserwujemy lawinowy wzrost zainteresowania tego typu usługami – mówią nam zgodnie pracownicy firm oferujących testy na ojcostwo. Problem w tym, że testy mogą wprowadzać w błąd, a w ślad za niską ceną i szybkim wynikiem nie zawsze musi iść solidność. A to w przypadku tego delikatnego badania powinna być przecież podstawa.
Testy na ojcostwo - złoty interes
Nie wiadomo, ile istnieje takich firm na rynku, ale jedno jest pewne - ich liczba z roku na rok rośnie. Prywatne firmy specjalizujące się w testach na ojcostwo przenoszą się też do internetu, gdzie kuszą krzykliwymi nagłówkami, obietnicą niskiej ceny i pełnej dyskrecji. Nie ma się co dziwić, to obecnie bardzo dochodowy interes. Za otworzeniem takiego biznesu przemawia jeszcze jedno - żeby go rozkręcić wystarczy laboratorium. Prawo w tym przypadku nie nadąża za rzeczywistością i nie wprowadziło dodatkowych obostrzeń, które regulowałyby rozrost tego typu firm.
Jak przyznaje pracownica Bio Gen, która wykonuje testy na ustalenie ojcostwa, linia telefoniczna firmy każdego dnia jest rozgrzana do czerwoności, a klienci, którzy mają wątpliwości i chcą je rozwiać, dzwonią na okrągło, przez całą dobę. – Do tego stopnia, że musieliśmy niedawno uruchomić nowe linie. Do tego non stop spływają do nas zapytania drogą mailową i na czacie, który działa do północy – mówi nam.
Firmy prześcigają się w pomysłach na przyciągnięcie klientów i oferują błyskawiczne rozprawienie się z palącą kwestią. Wiele z nich zarzeka się, że wykona test i odeśle odpowiedź już w 48 godzin. Do tego dochodzi wojna cenowa. Więcej firm specjalizujących się w tej dziedzinie wymusiło na przedsiębiorstwach nęcenie klienta coraz niższą ceną i promocjami. Dzisiaj najtańsze testy DNA zaczynają się już od 500 zł wzwyż.
Popularność testów jest też najpewniej konsekwencją tego, że żeby je wykonać, nie trzeba się specjalnie gimnastykować. Wystarczy wymaz z wewnętrznej strony policzka i po krzyku. Zazwyczaj wykonuje się go za pośrednictwem zestawu wysyłkowego, które firma lub laboratorium przesyłają pod wskazany w zamówieniu adres. Można zrobić to na miejscu, w siedzibie, ale ten sposób, ze względu na wstydliwość problemu, nie wiedzie prymu.
– Dyskrecja i pełna anonimowość są w tym biznesie bardzo ważne. Klienci unikają rozmowy na ten temat twarzą w twarz – przyznaje pracownica jednej z warszawskich placówek Niektóre firmy oferują nawet testy, które można wykonać jeszcze przed narodzinami dziecka, i choć taka usługa kosztuje więcej, to niecierpliwców też nie brakuje. Ponad 99 proc. skuteczności - bo taką obiecują wszystkie firmy, może być jednak niekiedy na wyrost, a pragnienie szybkiego i taniego poznania prawdy - mieć wyjątkowo nieprzyjemny finał.
Niska cena? Niska jakość i pomyłki
Dr n. med. Krzysztof Rębała z Pracowni Ustalania Ojcostwa i Identyfikacji Osobniczej Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku przyznaje, że rynek firm oferujących testy na ojcostwo przypomina obecnie wolną amerykankę. Brak jasnych przepisów i łatwe pieniądze sprawiają, że kolejne firmy i laboratoria postanawiają rozszerzyć swoją działalność o robienie takich testów, a to, jak wskazuje ekspert, rodzi wiele niebezpieczeństw. – Począwszy od wątpliwych wyników, po najgorsze - czyli pomyłki w sprawie wykluczenia lub potwierdzenia ojcostwa – mówi.
Pracownik naukowy Zakładu Medycyny Sądowej opowiada, że do zakładów takich, jak ten jego, rozwiać swoje wątpliwości odnośnie rodzicielstwa, przychodzi coraz mniej prywatnych osób. Dlaczego? Powód ten sam, co zwykle - profesjonalne państwowe laboratoria z uznaną załogą nie wytrzymują konkurencji w postaci firm oferujących swoje usługi za półdarmo.
Efekt? Rębała przyznaje, że słyszał o prywatnym laboratorium, które zostało przyłapane na pomyłce podczas wykonywania testów na ojcostwo. – Jedno z poznańskich laboratoriów ustaliło, że pewien mężczyzna jest ojcem dziecka. Tymczasem wcale nie był. Wyniki laboratoryjne przeprowadzili poprawnie, ale błędnie je zinterpretowali – opowiada. Lekarz medycyny sądowej zna jeszcze jeden przypadek absurdalnej sytuacji, do której prowadzi brak jasnych przepisów i samowolka na polu ustalania ojcostwa. – Pamiętam jak sąd zlecił takie badanie prywatnej firmie, też zapewne ze względu na atrakcyjną cenę. Później przyszło badanie kontrolne Zakładu Medycyny Sądowej i okazało się, że wynik jest zupełnie inny. Sąd więc zlecił kolejne badanie arbitrażowe w trzecim laboratorium – wspomina Rębała.
Polskie Towarzystwo Medycyny Sądowej i Kryminologii przeprowadza atestacje i co jakiś czas zaprasza różne laboratoria do badania, w którym poddana ocenie będzie wiarygodność wyników danej placówki. Jakiś czas temu takie zaproszenie trafiło do wszystkich prywatnych laboratoriów, jakie znaleziono na rynku. Tylko jedno prywatne laboratorium postanowiło poddać się ocenie i sprawdzić swoją skuteczność. – To było to samo laboratorium, które wcześniej dokonało błędnej interpretacji wyników – mówi dr n. med. Krzysztof Rębała.
Zdrada i pieniądze
Co jakiś czas media podają elektryzujące dane dotyczące ojcostwa. Z niektórych wynika, że co dziesiąte dziecko może mieć innego niż w rzeczywistości tatę. Mężczyźni nie pozostają głusi na takie sugestie, co rodzi pokusę, żeby samemu sprawdzić, czy żona, dziewczyna, narzeczona nie przyprawiła mu rogów. – To chyba najczęstsza przyczyna, dla której mężczyźni, bo to przede wszystkim oni się do nas zgłaszają, chcą przeprowadzić takie testy – tłumaczy Barbara Prokurat, która prowadzi prywatne laboratorium badań nad uzgodnieniem ojcostwa. Z jej obserwacji wynika, że opd 20 - 30 proc. testów wykazuje niezgodność ojcostwa.
Ewentualna zdrada to najczęstszy powód, ale do tego dochodzą jeszcze sprawy spadkowe, alimentacyjne. One również bywają silną motywacją do ustalenia pokrewieństwa na drodze badania na ustalenie ojcostwa. Mimo tego, że testów wykonuje się coraz więcej, wokół tematu wcale nie pęka tabu. – Dla mężczyzny to prawdziwy dramat – przyznaje Beata Matys-Wasilewska, psycholog i terapeuta, która w swojej praktyce miała przypadki mężczyzn, którzy poddawali w wątpliwość swoje ojcostwo.
. Psycholog wskazuje też, że myśli o ustaleniu ojcostwa najczęściej pojawiają się w momencie, kiedy w małżeństwie czy związku zaczyna się źle dziać, a kobiety chcąc dopiec partnerom rzucają cień podejrzenia. – Ziarno zostaje zasiane, a poprzez dosyć prymitywny mechanizm chęci zemsty, wyżycia się, męska duma zostaje urażona, a jego ojcostwo zostaje postawione pod znakiem zapytania – tłumaczy Matys - Wasilewska. Ekspertka zwraca też uwagę, że problem może się nasilać. – Żyjemy w czasach wyzwolenia kobiet, również tego seksualnego, co potęguje u mężczyzn poczucie niepewności i zagrożenia, także jeśli chodzi o ojcostwo – podsumowuje.
Dr n. med. Krzysztof Rębała z Pracowni Ustalania Ojcostwa i Identyfikacji Osobniczej
Mamy obecnie na rynku bardzo wiele laboratoriów wykonujących usługi różnej jakości. A klienci kierują się kryterium ceny. Im niższa, tym lepsza. Ale taka oferta nie zawsze oznacza najwyższą jakość badania. Dzisiaj ustalaniem ojcostwa może się zajmować tak naprawdę każdy, a to rodzi wiele niebezpieczeństw.
Barbara Prokurat z testDNA
Do zrobienia takiego badania pchają przede wszystkim wątpliwości. Brak podobieństwa między ojcem a dzieckiem, plotki zasłyszane w rodzinie albo od znajomych dotyczące niedochowania wierności przez żonę. Te powody od wielu lat są takie same.
Beata Matys-Wasilewska, psycholog i terapeuta
Wątpliwości odnośnie ojcostwa to do dzisiaj wielkie tabu. i trudno się temu dziwić. Jaki jest społeczny odbiór mężczyzny, który dał się złapać, albo wychowywał nie swoje potomstwo? Mówi się, że "frajer", "rogacz", a sam mężczyzna zaczyna podważać swoją męskość. Nie uważam też, żeby to był problem marginalny. Takie wątpliwości może mieć bardzo wielu mężczyzn, ale nie ma przyzwolenia, żeby o tym mówić.