
Są to tzw. destrukcyjne marzenia. Mamy z nimi do czynienia wówczas, gdy pragniemy czegoś, na co mamy znikomy albo żaden wpływ. Marzę, żeby zostać baletnicą, tymczasem mierzę metr czterdzieści i mam grube nogi. Mając takie uwarunkowania fizyczne, warto omijać szerokim łukiem szkołę baletową, bo inaczej skażesz się na wieczne rozczarowania i pretensje do losu.
I to niby ma być powód, by się poddać? Opowiem Pani historię swojej byłej studentki, a obecnie koleżanki Jolanty Kramarz. Jest bardzo aktywnym człowiekiem, ma dyplomy akademickie, dowodzi kilkoma fundacjami naraz, w tym „Vis Maior” i „Pies Przewodnik”. Problem z Jolą jest taki, że jest całkowicie niewidoma. Dzwoni do mnie kiedyś i mówi: „Ewo, właśnie wróciłam ze Stanów Zjednoczonych. Takie niesamowite rzeczy tam widziałam. Musimy się koniecznie umówić na kawę. Wszystko ci opowiem”. Jola podjęła decyzję żyć niezależnie od zewnętrznych warunków. Gdy opadają nam ręce, warto pomyśleć sobie o takiej Joli Kramarz.
Jakie porady zatem warto brać do serca?
Z racji swojej pracy dużo przebywam w polskich więzieniach. Niedawno odwiedziłam kobiece więzienie z okazji rocznicy tamtejszego ośrodka terapii. Spotkałam tam kobietę skazaną na 20 lat odsiadki za zamordowanie swojego oprawcy. Podczas rozmowy z nią uderzyła mi do głowy myśl, że jest to czysty przypadek, mogło być dokładnie odwrotnie.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska – terapeutka uzależnień w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. W Fundacji im. Stefana Batorego kieruje Regionalnym Programem Przeciwdziałania Uzależnieniom.
Artykuł jest częścią magazynu Hardcover na:Temat 3/2016, którego patronem jest Deutsche Bank Polska.