Według badań medialnych, informacje o aferze korupcyjnej i rezygnacji prezydenta FIFA Seppa Blattera dotarły do ponad 3 miliardów odbiorców na całym świecie. Wybory zaplanowane na piątek będą z pewnością nie mniejszym wydarzeniem medialnym. Bogata, pełna układów federacja budzi zazdrość i ciekawość na całym świecie. Sprawdziliśmy kto jest kim w układance FIFA.
Informacje o korupcji i podejrzanych układach w federacji piłkarskiej pojawiały się od dawna. Blisko dwa miesiące temu prezydent UEFA Michael Platini oraz jego odpowiednik z FIFA Sepp Blatter zostali wykluczeni ze struktur piłkarskich na osiem lat. Wśród zarzutów było przyjęcie obrazu Picassa w zamian za poparcie kandydatury Rosji na gospodarza mundialu w 2018 roku, podejrzenia o przyjęcie łapówki od Niemiec, podejrzane kwoty na koncie – to wszystko wystarczyło by federacje piłkarskie się skompromitowały.
FBI i szwajcarska prokuratura zatrzymały 18 osób. To jednak wierzchołek góry lodowej i prawdopodobnie większość oskarżonych nie poniesie odpowiedzialności. W tle są wielomilionowe kontrakty z telewizją oraz warte miliardów dolarów prawa do organizacji mistrzostw świata. Najprawdopodobniej jednak sprawa skończy się brakiem zarzutów karnych. Komisja Etyki FIFA nakazała, że Blatter będzie musiał zapłacić 50 tys. franków kary, Platini zaś – 80 tys. franków. Mimo śmiesznej kary, obaj zapowiedzieli już odwołanie od decyzji. Tymczasem wybory na nowego szefa FIFA zaplanowane są na 26 lutego. Po raz kolejny trwa liczenie szabel i układy przedwyborcze.
Peleton daleko
Wybory w FIFA są demokratyczne – każda z 209 zrzeszonych federacji ma jeden głos. Jednak rozgrywki toczone tuż przed nimi są fascynującą współczesną adaptacją "Księcia" Machiavellego. Walka o wpływy i co za tym idzie profity toczy się na całego – w 2011 roku Mohammed bin Hammam, kandydat opozycji został zdyskwalifikowany dożywotnio za korupcję. Oskarżenie opierało się głównie na donosach zwolenników Blattera. By wygrać kandydaci mają podobno rozdawać synekury, obiecywać mistrzostwa czy zmiany podziału miejsc na mundialu.
W wyborach kandydują: pochodzący ze Szwajcarii sekretarz generalny UEFA Gianni Infantino, prezydent Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej szejk Salma Bin Ebrahim Al Khalifa z Bahrajnu, jordański książę Ali bin al-Hussein, południowoafrykański polityk Tokyo Sexwale oraz były sekretarz generalny FIFA Francuz Jerome Champagne.
Każdy z nich próbuje przy "zielonym stoliku" ugrać jak najwięcej głosów. Można się też spodziewać, że jeden lub kilku słabszych kandydatów wycofa się i zaapeluje do swoich stronników o poparcie innego pretendenta. Kto więc ma realne szanse w układance?
Zacznijmy od końca. Jako outsider wymieniany jest często 57-letni Francuz Jerome Champagne. Pełnił on funkcję sekretarza generalnego jeszcze pod wszechwładnym Seppem Blatterem. Działacz jednak odciął się od dawnego szefa i próbuje przekonać, że ze swoim doświadczeniem idealnie nadaje się na fotel prezydenta FIFA. Nie jest jednak mocny w zakulisowych koneksjach i gierkach, a to one przesądzają o głosach. Jeżeli potajemnego wsparcia nie udzieli mu nadal mocny Blatter, Champagne nie ma większych szans na wygraną w wyborach.
Szans też nie ma Tokyo Sexwale, który znany jest jeszcze z działalności opozycyjnej wobec apartheidu w RPA i niedawno pełnił funkcję ministra ds. praw człowieka. Kandydat ten jednak nie tylko nie przedstawił jasnego programu, ale i jest zupełnie anonimowy dla wielu działaczy z Europy czy Azji.
Szans na powtórzenie wyniku (73 głosy) z zeszłorocznych wyborów nie ma też książę Jordanii Ali bin al-Hussein. Pełni funkcję prezesa Jordańskiego Związku Piłki Nożnej oraz Zachodnioazjatyckiej Federacji Piłki Nożnej. Był również wiceprzewodniczącym FIFA. W ostatnich wyborach był jednak jedynym kontrkandydatem Blattera i głosy oddane na niego uważane były przez wielu za "mniejsze zło".
Bardzo więc możliwe, że któryś z wymienionych kandydatów "przekaże" swoje głosy tuż przed samymi wyborami. W zamian może dostać np. intratną posadę. W grę wchodzą też korekty programów wyborczych – obietnice organizacji mistrzostw w danym rejonie świata czy zmiany podziału miejsc na mundial.
Piłkarski poker dla dwóch graczy
Prawdziwa gra toczy się jednak między szejkiem Salma Bin Ebrahim Al Khalifa z Bahrajnu i Szwajcarem włoskiego pochodzenia Gianni Infantino. Ich starcie to nie tylko zakulisowe gry i szukanie wsparcia u każdej możliwej federacji. Za Infantino stoją politycy europejscy, zaś szejk dysponuje bajeczną fortuną.
Infantino zaproponował wystawienie większej liczby drużyn na mistrzostwach świata. Zamiast 32 drużyn występowałoby ich aż 40. To więcej meczów, pieniędzy i okazji dla reprezentacji by pokazać się na najważniejszej imprezie. Jego spojrzenie jest bliskie temu, które reprezentują szefowie europejskich bogatych federacji, które często grają w mistrzostwach, co jest podstawą bytu. Awans na mistrzostwa i sam tylko udział to nawet kilkanaście milionów euro z tytułu praw telewizyjnych oraz sum od sponsorów kadry.
Po drugiej stronie barykady stoi szejk Khalifa. Jego strategią jest awans rangi państw półwyspu Arabskiego w piłkarskiej układance. To one sponsorują wiele potężnych europejskich klubów i to właśnie w Katarze organizowane będą mistrzostwa świata w 2018 roku. Dysponując olbrzymimi środkami Khalifa "kupuje" swoje wpływy w Azji i Afryce obiecując organizację turniejów kontynentalnych w regionie Zatoki Perskiej oraz wyrównanie szans – zarówno wynikających z podziału miejsc na mundial, jak i z olbrzymich dysproporcji finansowych. Za szejkiem ciągnie się jednak ponura opinia polityka, który łamał prawa człowieka.
Walka pomiędzy oboma panami nadal trwa i przybiera coraz ostrzejsze formy. Zarówno szejk Khalifa, jak i Infantino zarzucają sobie wzajemnie korumpowanie działaczy. Do swych obietnic dodają nowe – ostatnio Infantino zaproponował program 5 mln dolarów dla każdego. Ma być to coroczne subsydium na rozwój piłki nożnej wypłacane z kasy FIFA. Wybory toczą się również w cieniu afery – zarzuca się, że Khalifa zdefraudował 2 mln funtów, które przyznała niegdyś FIFA. Donos pochodzi od... brytyjskiego europarlamentarzysty, Damiana Collinsa, co pokazuje jak wiele czynników zaangażowanych jest w wybory w federacji piłkarskiej.
Przecieki publikowane w mediach mówią o spotkaniach lobbystów z przedstawicielami federacji, które będą głosowały w piątek. Mówi się też o szukaniu haków oraz o próbach podzielenia obozów. Najciekawszym wątkiem jest jednak obietnica abolicji dla osób zamieszanych w afery korupcyjne. Podobno tę przynętę stosują obaj kandydaci, ale w oficjalnych wypowiedziach zapowiadają, że śledztwo będzie kontynuowane.
Będzie manipulacja?
Głosowanie w FIFA będzie olbrzymim wydarzeniem medialnym, na które akredytowani są dziennikarze z całego świata. Nie wiadomo jednak, czy na pewno do niego dojdzie. Przed kilkoma dniami książę Ali ibn Husajn wysłał do Zurychu projekt kabin do głosowania – mają być wykonane z przezroczystej pleksiglasy. Federacja uznała, że nie ma takiej konieczności – Jordańczyk poprosił więc Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu w Lozannie o decyzję w tej sprawie. Ma być ona znana najpóźniej w czwartek.
FIFA za to zgodziła się z wnioskiem Champagne'a by głosujący nie mieli telefonów podczas głosowania w kabinach. Zdjęcie wypełnionej karty do głosowania było bowiem dotychczas podstawą do domagania się od zleceniodawcy stanowiska lub pieniędzy. Nie wiadomo jak FIFA chce zakaz egzekwować i czy np. sprawdzi zegarki, w których bez problemu można zainstalować mikrokamery.
– Tylko przezroczyste budki są w stanie zagwarantować, że każdy zagłosuje zgodnie z własnym sumieniem i nie będzie zleconego oddawania głosów. FIFA tylko poprosi o pozostawienie urządzeń mobilnych, gdy wszyscy pójdą głosować – powiedział adwokat Renaud Semerdjian, zatrudniony przez księcia Jordanii.
Do momentu głosowania niewiele wiadomo o możliwych wynikach. Federacje regionalne z Europy i Ameryki Południowej rekomendowały głosowanie na Gianniego Infantino. Do głosowania na szejka Khalifę namawiają z kolei organizacje z Afryki i Azji. Pozostałe federacje nie sprecyzowały swojego stanowiska. Można się więc spodziewać, że do ostatniej chwili będą w hotelach prowadzone negocjacje warunków poparcia dla danych kandydatów.
Media podają również informacje o hakach, jakie ma na niektórych działaczy dawny szef Sepp Blatter. Z kolei Ali ibn Husajn twierdzi – przez swoich prawników – że w grę wchodzą łapówki za głosowanie na konkretnych kandydatów. Jeśli ktoś myślał, że "piłka jest okrągła, a bramki są dwie" to to powiedzenie nie dotyczy układów w FIFA. Tu gra nie fair jest na porządku dziennym.