Żarty na temat polityków i sytuacji politycznej w kraju zdominowały tegoroczne Telekamery. Za tak frywolną oprawę odpowiadał duet satyryków: Robert Górski i Ewa Błachnio. Obiektem dowcipów byli natomiast m.in. Krzysztof Ziemiec, prezes TVP Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro i o. Tadeusz Rydzyk. Pół żartem, pół serio pojawiły się pogłoski o tym, że satyrycy mogą ponieść konsekwencje tych żartów. Sprawę w humorystyczny sposób właśnie skomentował Górski.
- W związku z nieporozumieniami odnośnie Telekamer, nie poniosę konsekwencji. Po prostu przesłuchali mnie i puścili - skomentował popularny satyryk. Uciął tym samym spekulacje na temat swojego ewentualnego odejścia z TVP, co miałoby być ceną za sypanie "mocnymi" żartami podczas uroczystej gali rozdawania polskich nagród telewizyjnych.
Robert Górski z przymrużeniem oka tłumaczy też, czym obecnie jest telewizja. - Kultura tak, ale telewizja to biznes i o tym pamiętajmy. Będziemy udowadniać, że cenzura jest w tylko w ludzkich głowach, tych między nami a prezesami - dodał kabareciarz. Czym rozbawił słuchającą jego krótkiej wypowiedzi publiczność.
A jakie żarty można było usłyszeć podczas Telekamer? Na przykład takie, które były aktualnym komentarzem do zmian w najważniejszym programie informacyjnym publicznego nadawcy - "Wiadomościach". Obecnie dziennik jest krytykowany za brak obiektywizmu i mocne sympatyzowanie z nową ekipą rządzącą, co znajduje odzwierciedlenie w materiałach przygotowanych do emisji.
- A i podobno ma wrócić „Dziennik Telewizyjny" – mówiła podczas rozdania Telekamer Błachnio.
- Nie podobno, tylko już wrócił! – odpowiedział jej Górski. – W TVP Historia powtarzają stare odcinki – dodał.