Pokazuje zwykły las pod Baligrodem i ma 20 tys. fanów na Facebooku.
Pokazuje zwykły las pod Baligrodem i ma 20 tys. fanów na Facebooku. FB.com
Reklama.
Co tam się dzieje u pana w lesie?
Kazimierz Nóżka: Teraz? Grzyby rosną po cichutku
Licząc pańskie posty na Facebooku las w Polance to jedno z najbardziej sensacyjnych miejsc w Polsce?
Dla mnie tak.
Naprawdę spotyka pan niedźwiedzie w drodze do pracy?
Jadę sobie samochodem patrzę, a przy drodze pod jodłą jakaś wielka ciemna kula. Zatrzymałem się, wychodzę, a to zad niedźwiedzia. Coś tam sobie wygrzebywał spod korzeni. Tego niedźwiedzia jeszcze nie miałem w kolekcji, szukam więc po kieszeniach aparatu. Włączam, celuję, a jego już nie ma pod jodłą. Podnoszę oczy a on już na pełnym gazie biegł do mnie. I tak nagrał się mój najszybszy sprint w życiu. Wskoczyłem do samochodu. Zwierz stanął na tylnych łapach obejrzał mnie z zaciekawieniem, odwrócił się i odszedł. Miałem dużo szczęścia.
Musi pan wiedzieć co trawie piszczy?
Bawią mnie te wypowiedzi ekspertów, przyrodników i ekologów, którzy szacują populacje różnych zwierząt, albo analizują ich zachowanie, robiąc to zza biurek z użyciem różnych naukowych wskaźników. Ja mam 110 procent pewności, że w naszym lesie bytuje 17 niedźwiedzi i każdego mam sfotografowanego. Wiem, gdzie lubi bywać, jak się zachowuje. A kiedy przybiega do mnie zdyszany pracownik, że widział niedźwiedzia, to od razu wiem czy to Misio-Dyzio czy inny.
Poproszę o jakąś nietypową historię?
Mamy w lesie sad z dzikimi jabłoniami. To pozostałość po nieistniejącej już przedwojennej wsi. Niedźwiedzie lubią przychodzić tam na jabłka. Kiedyś na drzewie zainstalowaliśmy fotopułapkę. Przeglądam potem zdjęcia, a tam wilk chrupie owoce. Więc jak opowiadam komuś, że u mnie wilki jedzą jabłka to ludzie mówią "pokaż, bo nie wierzę".
Tych wilków zresztą mamy więcej. Od razu postanowiliśmy na nie zapolować. Niestety, jak kiedyś przypadkowo, jadąc przez las, zobaczyłem watahę 9 osobników to byłem tak podekscytowany, że pomyliłem przyciski w kamerze pokładowej samochodu i obraz się nie zarejestrował. Czekam na okazję.
Jaki film dał panu najwięcej satysfakcji?
Razem z podleśniczym dwa lata szukaliśmy okazji do sfotografowania naszego rysia. To niezwykle ostrożne zwierzę, wiele razy widzieliśmy jego tropy. Montowaliśmy fotopułapki licząc, że znowu się pojawi się w tych samych miejscach. Doszło nawet do tego, że mój współpracownik kupił w aptece krople walerianowe – których zapach ponoć wabi rysie, szczególnie w okresie rui. Bezskutecznie. Rysia nie było. Właściwie się z tym pogodziłem, aż pewnego dnia sprawdzaliśmy fotopułapkę, ustawioną w miejscu, gdzie były ślady niedźwiedzi. Przeglądam zdjęcia, a to on, przedefilował przed samym obiektywem, w pięknym słońcu.
Jak pan szuka natchnienia?
Zwyczajnie, idę do lasu, siadam pod drzewem, 5 minut skupienia i zaczyna się dziać. W kałuży zaskroniec zjada małe kijanki na śniadanie. Wiewiórka skacze mi za plecami, jakiś ptak wariuje wokół gniazda, na buty wchodzi jakiś owad. Nawet nieruchome drzewa potrafią zachwycić. Tematów są więc miliony.
Leśnikiem został pan z powołania?
Nie. Ojciec tak chciał. Po szkole podstawowej miałem zostać mechanikiem, ale nic z tego nie wyszło, bo rodzice zapisali mnie do technikum leśnego w Cisnej. Wprawdzie oblałem egzamin z matematyki i do dziś nie wiem jak mnie przyjęto, jednak w 1982 roku zostałem leśniczym w Polance i tak zostało do dzisiaj.
Las wyglądał wtedy inaczej?
Zdaje się, że było go znacznie mniej. W poprzednim systemie, jeszcze w PRL, leśnik dostawał premię, jak pozyskał więcej drewna niż było założone w planie. Cięło się takie połacie, że czasem to aż łzy nachodziły do oczu jak człowiek stanął przed lasem przeznaczonym do wycinki. Teraz odkupuję więc stare grzechy...
To dlatego pan kręci te filmy?
Doszliśmy do wniosku, że potrzebna jest edukacja młodych ludzi. Przyjechała do mnie kiedyś wycieczka gimnazjalistów, idą po lesie nauczycielka zatrzymała się i mówi do podopiecznych „słuchajcie, a to jest brzoza”. Zamurowało mnie. Jak to? Miastowi nie wiedzą jak wygląda brzoza? A co dopiero wiąz czy jesion.
Razem ze współpracownikiem Marcinem Sceliną poszliśmy do nadleśniczego, że należałoby fanpage nadleśnictwa Baligród na Facebooku uruchomić. Nie taki oficjalny, ale bardziej na luzie. Pokazać co w tych naszych lasach jest pięknego. Inaczej krucho będzie z wiedzą młodych ludzi, może niech zobaczą prawdziwą knieję na Facebooku.
Poza tym ludziom przychodzą w lesie różne głupie pomysły. A to założą butelkę na gałąź, albo rzucają związane buty na drzewa. Kiedyś jak wystawiliśmy kosz na śmieci to zaczęto tam zwozić własne domowe śmieci. Myśleliśmy, że jak pokażemy piękny las to komuś zadrży ręka przed wandalizmem.
logo
Leśniczy Kazimierz Nóżka i ślady największego z jego znajomych FB.com / Kazimierz Nóżka
Ale pokazujecie na filmach jak się tnie drzewa i robi zrywkę. Nie obawia się pan krytyki ekologów?
Pamiętam, że dostałem od poprzednika dokładny katalog najpiękniejszych drzew w naszym leśnictwie. Z wyraźnym przykazaniem, niech ręka uschnie, aby coś im się stało. Stoją więc do dziś, sam uzupełniam dane o niezwykle pięknych okazach. Staram się dowieść, że leśnik nie jest dyrektorem w fabryce drewna, pokazać, czym jest gospodarka leśna.
Owszem trudno było przełamać stereotypy. Bo jak zwykły mieszczuch wyjedzie do lasu i zobaczy stosy drewna to krzyczy "o Boże jak oni tną te lasy". Przecież drewno pozyskujemy z upraw zasadzonych ręką człowieka. Stąd bierze się materiał krzesła, na których siedzą ekolodzy, podłoga z apartamentowcach, albo węgiel drzewny na sezon grillowy.
Zdarzało się, że razem z leśnikami nawet o północy pisaliśmy odpowiedzi na komentarze. Ale teraz mamy 20 tysięcy wiernych fanów i czytelnicy sami nas bronią.
Nie miał Pan kiedykolwiek wątpliwości? Aby zamienić pracę w lesie na wygodną posadę w mieście?
(śmiech) Do miasta? Nie wyobrażam sobie. Pracuję w lesie, wśród niedźwiedzi, żubrów i chmar jeleni, to jest to.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl