3-letnia córka znajomych kiedy musi po sobie posprzątać albo kiedy nie może zostać dłużej na placu zabaw robi dramatyczną minę i woła "Ratunku! Gdzie jest mój Tata?", przyzwyczajona do tego, że mężczyzna w jej życiu rozwiązuje trudności i pomaga w walce ze światem.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Zawsze kiedy widzę tę scenę, myślę, że za te 20 lat prawdopodobnie nie będzie miała problemu ze znalezieniem opiekuńczego partnera, który jest marzeniem tak wielu kobiet. O tym jak kontakt z tym pierwszym w życiu dziewczynki mężczyzną wpływa na jej dorosłe życie i o tym, jak wychować pewną siebie kobietę, rozmawiam z psychologiem Mieczysławem Jaskulskim.
Kim jest dla dziewczynki ojciec?
Oczywiście opiekunem, ale też pierwszym mężczyzną w życiu swojej córki, a zarazem jej pierwszym obiektem miłości. Jej przyszłe układy z przedstawicielami płci przeciwnej będą przebiegały częściowo w zależności od tego, jakie będą losy tego pierwszego uczucia. To naturalnie skomplikowana relacja, bo mała dziewczynka kocha ojca, ale jednocześnie widzi, że jest z inną kobietą i to nie byle jaką, bo jej własną matką, o którą jest na swój sposób zazdrosna. Podobnie i matki bywają zazdrosne o córki. To wszystko dzieje się oczywiście nieświadomie. Dziecko kocha mamę i tatę, ale pragnie wyłączności ich miłości.
Co zrobić, żeby ta specyficzna pierwsza miłość nie okazała się nieszczęśliwa?
Istotne jest jak zareagują rodzice – zarówno we wczesnej fazie dziecięcego zakochania jak i później, kiedy dziewczynka dojrzewa. Trzeba dawać dziecku nieustanny przekaz zapewniający o miłości i jednocześnie wyznaczać granice, szczególnie akcentując, że to rodzice są tu parą. Matki nie powinny czuć się odrzucone czy wyjęte poza nawias uczucia ojca i córki, lecz raczej uszanować szczególne relacje ich łączące.
A co jeśli taka nieuświadomiona zazdrość w rodzinie nie zostanie naturalnie rozwiązana, jakie to może mieć skutki w życiu dorosłej kobiety?
Często dziewczynki, które były bardzo silnie związane z ojcami i z jakichś powodów te relacje nie zostały w miarę dojrzewania przedefiniowane, mają duże problemy z ułożeniem sobie stałych relacji z innymi mężczyznami. Zazdrość może też antagonizować matkę i córkę. Matki mogą z tego powodu krytykować córki, nieświadomie z nimi rywalizować, demonstrować kto jest ładniejszy, kto ma lepsze „dojście do ojca”, podkreślać, że nawet nastoletnie córki są przecież tylko dziećmi, nie dostrzegać, że dziewczynki stają się kobietami. Na to może też nałożyć się lęk przed przemijaniem, utratą urody i młodości.
Często poruszanym w mediach tematem są chłopcy dorastający bez ojców jako pozbawieni męskich wzorców, a co z dziewczynkami wychowywanymi tylko przez matki?
Przede wszystkim taka dziewczynka nie ma szans zobaczyć jaka jest druga płeć i dowiedzieć się, że kobieta i mężczyzna są od siebie inni, ale mogą się dosłownie i w przenośni połączyć i że mogą mieć z tego wiele korzyści i przyjemności. Taka dziewczynka nie będzie naocznym świadkiem tego, że z relacji teoretycznie przeciwstawnych osób może wynikać wiele dobrego. Oczywiście jeśli w domu widzi ciągłe antagonizmy w wydaniu „ty jesteś z Marsa, a my jesteśmy z Wenus”, może jej być trudno zbudować partnerską relację, mimo że wychowywało ją dwoje rodziców. Jeśli matka i ojciec walczą o dominację, ich córka uczy się nienaturalnej ostrożności, podchodzenia do mężczyzny jak do kogoś, na kogo trzeba uważać, a do związku jak do ciągłej wojny. To trochę tak jak z polityką międzynarodową – państwa mogą współpracować, łączyć się w unie, albo wytoczyć działa.
A czy wzorce związków wyniesione z domu zawsze mają na dziewczynki wpływ?
Najbliższe prawdy będzie stwierdzenie, że mogą, ale nie muszą. Wychowywanie tylko przez kobietę albo obserwowanie związku rodziców, w którym nie ma partnerstwa nie muszą być wcale determinujące negatywnie. Jeśli matka ma rozsądne podejście do mężczyzn i będzie rozmawiała z córką, i interesowała się jej pierwszymi związkami nie jest wcale powiedziane, że dziewczynka napotka jakieś trudności w relacjach, wynikające z tego, że wychowała się bez ojca. Możemy głównie teoretyzować, nie ma niepodważalnych reguł. Ani dotyczących tych klasycznych wariacji na temat modelu rodziny, ani nowych modeli, np. kiedy dzieci wychowują dwie kobiety. Nie wiadomo czy te dzieci za 20-30 lat napotkają jakiekolwiek problemy. Każda konfiguracja w domu rodzinnym będzie dla pochodzącej z niego osoby coś znaczyła, ale trudno przewidzieć co.
Wpływ na daną osobę może wywrzeć choćby to, że ktoś wychowuje się bez rodzeństwa, dla innej nie będzie to miało znaczenia. Dziewczynce przekaz dotyczący mężczyzn może dawać też fakt, że matka nie związała się z nikim powtórnie, nawet, jeśli zrobiła to w swoim mniemaniu dla jej dobra. Córka dorastając i uświadamiając sobie to poświęcenie, może zacząć odczuwać poczucie winy, albo nieświadomie przejąć lęki dotyczące związków. Temat, jak pani widzi jest wielowymiarowy. Człowiek nie rodzi się z umiejętnością bycia w związku, ale kształtuje ją z wiekiem i na podstawie doświadczeń.
A czy możemy czerpać wiedzę na ten temat spoza domu, z obserwacji relacji osób, które nie są naszymi rodzicami?
Oczywiście, to też kształtuje, zwłaszcza jeśli nie mamy styczności ze związkami damsko-męskimi w bezpośrednim otoczeniu. Jesteśmy wtedy ciekawi tego typu relacji, baczniej je obserwujemy, chociaż zazwyczaj za obowiązującą normę przyjmujemy i tak to, co dzieje się u nas w domu.
Wiele osób, nawet mimo kilkudziesięciu lat na karku funkcjonuje przy swoich rodzicach jako dziecko. Jak w relacji z rodzicami stać się dorosłą osobą nie tylko metrykalnie?
W zdrowym rozwoju psychicznym jest czas dojrzewania, kiedy pojawia się tendencja odrzucania wszystkich wzorców w miarę emancypacji „ja”. Potem przychodzi moment, w którym bierze się z arsenału rodzinnych wartości to, co wydaje się nam dobre i użyteczne w dalszym życiu, a resztę się odrzuca i buduje coś własnego ze zlepku innych wzorców. Niektórzy nie wychodzą z tego stanu buntu i ciężko jest im się ustabilizować. Inni go z kolei nie przechodzą i mimo upływu lat oglądają się niepewnie na rodziców czy panteon wyznawanych przez nich wartości.
Dzięki dojrzewaniu psychicznym, które zazwyczaj wcale nie idzie w parze z tym fizycznym, możemy w końcu spojrzeć na rodziców jak na ludzi, którzy nie są ani idealni, ani beznadziejni. Zobaczyć w nich osoby, które miały dobre intencje, dały nam wiele cennego, ale też jakiegoś rodzaju bagaż. Dojrzałość polega też na wyjściu z roli ofiary, która wciąż tłumaczy niepowodzenia w swoim obecnym życiu tym, co wyniosła z domu. Każdy z nas coś z niego wynosi, a jeśli nie jest to jakiegoś rodzaju patologia w miarę dojrzewania uczy się z tego wyposażenia korzystać.
A co z byciem księżniczką tatusia, popkulturowym ideałem związku ojciec-córka? Pomaga w przyszłym życiu? Pamiętam, że jako dziecko zazdrościłam rozpieszczanym w ten sposób koleżankom.
Jeśli mówimy o rodzaju bezwarunkowego zachwytu, które dziecko widzi w oczach ojca, to jest to naturalna i bardzo silna potrzeba każdego dziecka, która powinna być zaspokajana na pewnym etapie przez oboje rodziców. Ważne jest, żeby z wiekiem to urealniać, pokazywać, że zachwyt owszem, jest, ale są też wymagania. Jeśli chowa się córkę na księżniczkę za długo, to niestety dorosłe życie może się dla niej okazać bardzo trudne. Choćby dlatego, że większość dojrzałych mężczyzn szuka nie księżniczki, a partnerki. Poza tym jeśli uwierzy się w młodym wieku bardzo silnie, że ma się specjalne prawa, trudno potem zejść na ziemię. Nawet bajki pokazują, że księżniczki miewają też bardzo przyziemne problemy i muszą czasem schować koronę do kieszeni.
Nie jest trochę tak, że księżniczce jest mimo wszystko łatwiej znaleźć w dorosłym życiu dobrego, troskliwego partnera?
Jeśli księżniczka będzie miała szczęście, znajdzie królewicza i będzie im dobrze, to pewnie tak. Zachodzi jednak ryzyko, że poza byciem księżniczką i siedzeniem w królestwie, będzie musiała kiedyś iść do pracy, albo urodzi dziecko. Ono nie będzie mamy uważało za koronowaną głowę, tylko wymagało opieki i na początku okazywało mało wdzięczności. Tak wychowana kobieta jest po prostu kiepsko przygotowana do codziennego życia.
Wielu mężczyzn ma dylemat jak być ojcem dla córki, która z dziecka zmienia się w nastolatkę, a potem w kobietę.
Najlepiej kiedy dziewczynka widzi u swojego ojca zdrowy zachwyt. To ważne w odpowiednich proporcjach cały czas, ale szczególnie, kiedy jest niepewna siebie, bo się zmienia. Ojciec nie powinien reagować na te zmiany niepewnością czy strachem. Przemilczanie zmian fizycznych też nie jest dobre. Dziewczynka powinna od swojego ojca dostawać komunikat, że to, co dzieje się z jej ciałem jest dobre i naturalne, ponieważ to łagodzi jej niepokój. Dla ojców to też trudny okres, bo córki przestają być w nich wpatrzone, pojawiają się pierwsze sympatie.
Z mojej praktyki psychoterapeutycznej wynika, że ojcowie mają często fałszywe wyobrażenia na temat budzącej się seksualności swoich córek. Najczęściej demonizują ją, doszukują się czegoś niestosownego np. w nocnej domówce z przyjaciółmi, nawet jeśli córki są na etapie miłości romantycznej i nie myślą o chłopcach w kontekście seksualnym. Może wynikać to z faktu, że ojcowie odbierają swoje córki jako atrakcyjne kobiety i wypierając tę myśl przekręcają ją, i przypisują zainteresowanie seksem dziewczynkom. Atrakcyjność córek to kolejna rzecz, którą ojcowie muszą w jakiś sposób przepracować, np. ucząc się mówić im, że są fajne i ładne, ale oczywiście nie w seksualizujący sposób.
A jak to jest u ojców z akceptacją mężczyzn wybieranych przez córki na partnerów?
Ojcu jest zazwyczaj trudno oddać córkę innemu mężczyźnie, tak jak matce ciężko jest oddać syna innej kobiecie. Często ojciec antagonizuje się z wybrankiem, albo wręcz przeciwnie, w jakiś sposób się z nim utożsamia i akceptuje go jako kogoś w rodzaju swojego wcielenia u boku córki. „No dobra, ten taki sportowiec, jak ja za młodu, to może być, a tamten to nie, bo to taki intelektualista, dziwny jakiś” - takie myślenie jest oczywiście nieświadome, w tym sensie, że ojcowie zapytani wprost nie powiedzieliby na pewno, że partner córki ma być substytutem ich samych u jej boku. Ważne, żeby akceptować i szanować wybory córki, widzieć ją jako dorosłego, odrębnego od nas człowieka, który nie jest naszym przedłużeniem i może być szczęśliwy w zupełnie inaczej poprowadzonym życiu.
W Polsce kontakt fizyczny ojca z córką to tabu, z drugiej strony dużo mówi się też o problemach w dorosłym życiu wynikających z braku kontaktu fizycznego dziecka z matką. Jaką rolę odgrywa w życiu dorosłej kobiety ojcowska czułość?
Jeśli kobieta będzie układała sobie życie z mężczyznami to, jak zapamięta kontakt fizyczny ze swoim ojcem będzie miało na nią wpływ. Może kojarzyć jej się z czymś przyjemnym i bezpiecznym, może budzić niepokój, ale może też być nierozerwalnie związany z seksem w tym sensie, że dotyk musi prowadzić do zbliżenia. Warto dodać, że takie wyobrażenie nie musi być wcale pokłosiem molestowania seksualnego. Dziecko czuje czy osoba, która go dotyka jest spięta czy zrelaksowana, czy jest przyjaźnie nastawiona. Często kobiety mówią o tym, że miały dobry kontakt z ojcem do momentu, w którym zaczęły dojrzewać i ojcowie odsunęli się od nich, najpierw fizycznie, potem też emocjonalnie.
Mężczyźni boją się, że w okazywaniu czułości pokwitającym córkom jest coś niestosownego, więc najczęściej po prostu jej zaniechają. Niekiedy zdarza im się również piętnować, córki, np. za to, że biegają pół nago po domu, albo, że siadają im na kolana. Ojciec ma prawo czuć się niestosownie w takich sytuacjach, ale musi reagować spokojnie, bez okrzyków zgrozy czy oburzania się. Dziewczynka uczy się w ten sposób, że może pozwolić sobie na bliskość z mężczyzną bez przekraczania granic. Ważny jest też stosunek matki do tego kontaktu, często także kobiety zniechęcają dziewczynki do kontaktu z ojcami, nawet nie bezpośrednio, tylko uwagami z rodzaju „taka duża i ojcu na plecy będziesz włazić?” wypowiadanymi z naganą.
Czego nie powinien robić i mówić ojciec, który chce wychować samodzielną i pewną siebie kobietę?
To właśnie miłość ojcowska kojarzona jest z budowaniem u dziecka wewnętrznej siły, mocy sprawczej, odporności w przezwyciężaniu trudności. Aby te pozytywne aspekty w rozwoju dziecka zaistniały potrzebny jest konsekwentny przekaz kierowany przez ojca, który pięknie ujął amerykański psychoterapeuta Jack Lee Rosenberg w tzw. Komunikacie Dobrego Ojca:
– Kocham cię
– Wierzę w ciebie
– Jestem pewien, że dasz sobie radę
– Jeśli upadniesz, pomogę ci się podnieść
– Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym
– Jestem z ciebie dumny
– Jesteś piękna i daję ci przyzwolenie na to, byś realizowała się w życiu seksualnym ( dotyczy szczególnie kobiet)
– Daję ci przyzwolenie byś był taki jak ja, pozwolenie byś mnie przerósł i pozwolenie, byś do mnie nie dorastał (dotyczy szczególnie mężczyzn).
Można zatem podsumować, że odwrotność tego typu komunikatów tj. przekazy zawierające brak akceptacji, destrukcyjną krytykę, odrzucenie, poniżanie a także dystans i chłód emocjonalny będą przeszkadzały w budowaniu dojrzałej i pełnej kobiecości córki.
Dobry ojciec dla córki, czyli jaki?
To ojciec, który daje córce poczucie, że jest kochana, który ją docenia w sposób werbalny, ale i niewerbalny. O uczuciach czasem wcale nie trzeba mówić, bo widać je na pierwszy rzut oka, wystarczy przyjrzeć się chwilę choćby parom na ulicy, od razu można zauważyć które są zakochane, a między którymi coś jest nie tak. Córka musi czuć, że jest przez ojca akceptowana fizycznie, niezależenie od tego czy jest grubsza czy chudsza, ładniejsza czy brzydsza. Dobry ojciec umie dać swobodę nastolatce, akceptować jej chłopaków, lub przynajmniej nie okazywać braku akceptacji. W idealnym układzie ojciec-córka jest też matka. Przyjście na świat córki powinno umocnić związek rodziców, a odejście dziecka z domu nie powinno zostawić między nimi pustki. Oczywiście powyższe to idealne założenia, o których warto pamiętać, choćby po to, żeby jako ojciec podchodzić do siebie z dystansem i z refleksją. Umieć zatrzymać się i zastanowić dlaczego podniosłem głos, dlaczego tak bardzo zaniepokoiło mnie, że córka poszła na całonocną imprezę.
Mieczysław Jaskulski – absolwent Wydziału Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, od 1985r. pracuje jako psychoterapeuta. Ma certyfikat psychoterapeuty Sekcji Naukowej Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz certyfikat trenera Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Szkolił się w ośrodku Synapsis oraz w Laboratorium Psychoedukacji. Zajmuje się terapią indywidualną i prowadzi warsztaty umiejętności psychologicznych. Jest członkiem – kandydatem Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej.