Joachima Löwa, trenera niemieckiej reprezentacji, znów przyłapano na obrzydliwym zachowaniu. Już wcześniej trener przepraszał, ale widać to silniejsze od niego. Nie ma co się oburzać, bo zdaniem psychologów to wcale nie rzadkie zachowanie. Serio.
– Widziałem zdjęcia. Musiałem robić to podświadomie. Stało się i jest mi przykro – tak Joachim Löw tłumaczył się na konferencji po meczu Niemców z Ukrainą. Kamery uchwyciły trenera, gdy wsadza dłoń w spodnie, a następnie wącha palce. Przy następnej okazji sięgał pod pachy i znów to samo. – Było dużo adrenaliny i koncentracji. Postaram się zachowywać lepiej w przyszłości – obiecał. Atawistyczne zachowania wzięły górę i Löw znów wsadził rękę w spodnie podczas zmagań ze Słowacją.
Oburzamy się, bo sami tak robimy?
I wywołał „święte oburzenie”. Niektórzy komentatorzy więcej uwagi poświęcili grzebaniu trenera w intymnym miejscu, niż samym spotkaniu piłkarzy. "Obrzydliwiec z Szwarcwaldu” – głosiły nagłówki gazet.
Joachim Löw Is Back!!
Ale może nie warto znęcać się nad selekcjonerem niemieckich piłkarzy. Fakt, w jego przypadku sytuacja jest wyjątkowa, bo wszystko dzieje się na oczach kamer. Spróbujmy jednak potraktować sprawę serio. I tak samo potraktować ten specyficzny problem.
Cofamy się do dzieciństwa
Adrianna Zagórska-Pachucka, psycholog sportu, pracuje m. in. z piłkarzami Legii, śledzi mecze Euro 2016. W czasie transmisji zwróciła uwagę na zachowanie trenera. – Pomyślałam wówczas, że stres zaczyna go przygniatać. Wierzę, że to zachowanie może dziać się poza jego świadomością. Nie kontroluje ich – komentuje w rozmowie z naTemat.
Jej zdaniem to "zachowanie małego dziecka". Wąchanie swojego zapachu jest sposobem regulacji emocji. – Poziom stresu jest u Löwego tak ogromny, że wycofuje się do okresu dzieciństwa. Proszę zwrócić uwagę, że małe dziecko grzebie w swoich „zakamarkach”. Pod wpływem silnych emocji, stresu, u wielu osób odzywa się to zachowanie – mówi Zagórska-Pachucka.
– I to wcale nie jest rzadkie. Czasem można zauważyć w korku osoby, które ukradkiem grzebią w nosie, a potem... Nie będę opisywała. To często reakcja na stres – dodaje.
Naczelne tak mają
Jak zachowanie trenera Löwa zinterpretowałby psycholog społeczny? Profesor Zbigniew Nęcki, ekspert z Uniwersytetu Jagiellońskiego, stwierdza, że to dziwaczne, wręcz zwierzęce odruchy.
– Występują u małp naczelnych. Wąchanie swego zapachu to przygotowanie własnego terenu. W ten sposób podbudowuje własne ego, chociaż niezgodne z zasadami kultury. Trener pokazuje też zaburzenie społeczne. Na poziomie emocjonalnym może dawać mu poczucie mocy. W jego przypadku dość manifestacyjne zachowanie, w normalnych warunkach robi się w łazience – zauważa.
W skrajnych przypadkach...
Bez głębszej analizy zachowań trenera i spotkania z psychoterapeutą, psychiatrom trudno pomóc trenerowi. Trochę go żal. Zwłaszcza, gdyby to była np. nerwica natręctw. W skrajnych przypadkach uniemożliwia normalne funkcjonowanie.
Profesor Marek Harat, neurochirurg z Bydgoszczy, to już światowej sławy specjalista. To on w 2011 r. jako pierwszy w Polsce wszczepił diodę w mózg kobiety z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi.
Może to być chociażby uporczywe, częste mycie rąk, nieustane układanie planu dnia. Wydaje się to takie banalne...
Szkoda chłopa. Jak mu pomóc?
Operacyjnych metod pewnie Joachim Löw nie potrzebuje. Poza boiskiem zapewne zachowuje się niezwykle kulturalnie i społecznie. Może więc inny sposób?
– Oczywiście, że można mu pomóc. Warto byłoby zastosować element kontroli innych osób. Chociaż nie do końca tutaj pomoże straszenie. Trener poddany jest skrajnym emocjom. Jego zachowanie to prawie jak odruch Pawłowa – kwituje doktor Zagórska-Pachucka.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl