Komu by się chciało targać te ciężkie kosze, na pewno marnie zarabiają, wstają skoro świt, a pod koniec dnia pewnie zjadają to, czego nie sprzedali. To powszechne opinie o sprzedawcach kanapek w biurach. Rzeczywistość może okazać się brutalna. Niejeden "Pan Kanapka"zarabia lepiej od białych kołnierzyków, których obsługuje.
W jednym z warszawskich biur pojawił się nowy dostawca kanapek. Starszy pan, włosy przyprószone siwizną. Dyszał wnosząc trzy kosze na piętro, a potem ocierał pot z czoła. Jak się okazuje, to emeryt, który od niedawna dorabia w biznesie. Znajomi relacjonują rozmowę.
– Fajnie, że pan tak wciągnął. Czyli dobrze idzie to handlowanie? – zapytał z ironią w głosie klient.
– Taaak, nie wiem ile tu zarabiacie, ale moja dniówka to 2 tys. zł dziennie – żachnął się pan kanapka i klientom miny zrzedły.
Owszem, chodziło o dzienny utarg, a dostawca nie zdradzał zysków ze sprzedaży. Jednak przychody rzędu 40 tys. złotych miesięcznie to niewiele mniej niż ma ajent sklepu Żabka. To tyle, ile ma obrotu dobry kiosk Ruchu, a znacznie więcej niż kolektura Totolotka w dobrej lokalizacji.
Marże są świetne
Wsad do przygotowania kanapki sprzedawanej za 4 zł: bułka, płatek masła, ser, liść sałaty, skrawek ogórka kosztuje niewiele ponad 1 zł – ujawnił w rozmowie z naTemat Dariusz Nowiński, założyciel i szef firmy cateringowej Mr Rollo. Marża wynosi więc 3 zł.
Niektóre kanapki są bardzo wyszukane: jak łosoś z białym serem, kanapka z „szarpanym i pieczonym” mięsem, pieczenią, grillowanym kurczakiem w egzotycznym sosie. W tym wypadku koszt składników do ich przygotowania będzie znacznie wyższy, ale i cena szybuje do 7-8 zł.
Tą marżą firmy Ślimak, Mr. Rollo, Pan Kanapka dzielą się ze swoimi sprzedawcami, bo od ich obrotności i pracowitości zależy końcowy wynik.
15 milionów rocznie z kanapek
Jeszcze do niedawna wydawało się, że dostawy kanapek do biur to raczkujący, niskodochodowy biznes. Wydawałoby się, że naprawdę śmietankę spijają Subway, kawiarnie czy stacje benzynowe – tam przecież proste kanapki są po 12 złotych. I znowu zdziwienie. W 2015 roku Ślimak – jedna z wiodących firm w Warszawie osiągnęła 15,5 miliona przychodów. A zaledwie rok wcześniej miała 9 mln. Niejeden menedżer korporacji chciałby pokazać tak ładnie rosnące słupki sprzedaży, w dodatku na niezwykle konkurencyjnym rynku (pisaliśmy o bezpardonowej kanapkowej wojnie).
Zysk netto Ślimaka wprawdzie nie oszałamia – 93 tys. zł, ale w tym czasie spółka zainwestowała w nowy zakład produkcyjny, kupiła maszyny i samochody. Rafał i Dorota Lizunowie, założyciele firmy nie chcą komentować jej wyników finansowych. O tym jak ładnie rośnie im biznes świadczy to, że w tym roku uruchomili usługi w Poznaniu, Łodzi i Lublinie.
Szef Mr. Rollo stworzył kiedyś własne własne statystyki: – Kanapki kupuje około 7 procent populacji pracowników biur. Z każdej setki klientów 15 kupuje kanapki codziennie, reszta to klienci rotujący – szacuje po 10 latach zbierania doświadczeń.
Jeśli tak, to perspektywy branży są świetne. Zestawcie to z nowymi inwestycjami biurowymi w Warszawie. Tylko na Woli powstanie rynek na 200 tys. konsumentów kanapek.
Marek, sprzedawca kanapek, rejon Mokotów, Warszawa
W dobrym miesiącu zarabiam 8 tys. złotych miesięcznie. Słyszałem, że są tacy , którzy wyciągają nawet 10 czy 12 tys. Zysk sprzedawcy zależy od tego czy zdobył zaufanie klientów. Na jakim terenie działa, czy ma konkurencję. Kiedy otwierane są nowe biurowce, to czasem można trafić na żyłę złota będąc, przez pewien czas, jedynym sprzedawcą w okolicy.