Po siedmiu latach nieobecności Tom Ford przypomina światu, że sukces jego debiutanckiego "Samotnego mężczyzny” nie był dziełem przypadku, a on równie swobodnie co w pracowni krawieckiej czuje się na krzesełku reżyserskim. Od piątku w kinach możemy zobaczyć jego "Zwierzęta nocy”, które bez dwóch zdań ratują filmowy sezon 2016 w kategorii thriller.
Dawno nie widziałam filmu, w którym strach dawkowany byłby z tak kliniczną precyzją. Zaczyna się niepozornie, od rzucenia okiem w stronę wyświechtanego blichtru amerykańskiej śmietanki towarzyskiej, która wszystko już widziała, wszystkiego posmakowała i jest przede wszystkim potwornie znudzona. Taka jest Susan (Amy Adams), prowadząca jedną z najmodniejszych galerii w mieście. Choć świat, w którym żyje, "jest mniej bolesny od prawdziwego”, to ceną za znieczulenie jest rozczarowanie i emocjonalne otępienie.
Tak jest do czasu, gdy Susan dostaje przesyłkę od byłego męża Edwarda (Jake Gyllenhaal) z zadedykowaną jej powieścią pod tytułem "Zwierzęta nocy”. Kobieta zaczyna ją czytać podczas bezsennych nocy i jest coraz bardziej przerażona. W na pierwszy rzut oka niezwiązanej z nią historii zaczyna odkrywać odniesienia do jej własnego związku z byłym mężem i krzywdy, jaką mu niegdyś wyrządziła.
Przenosimy się gdzieś na bezdroża Teksasu. Jest noc. Małżeństwo z córką podróżuje samochodem, kiedy drogę zajeżdża mu inne auto. Dochodzi do makabrycznej zbrodni, z której mąż i ojciec, Tony (również Jake Gyllenhaal) nie może się otrząsnąć. Mężczyzna przysięga zemstę. Targany wyrzutami sumienia, że nie zareagował w porę, jest w stanie poświecić wszystko, byleby tylko sprawiedliwości stało się zadość. I tego najwyraźniej oczekuje od niego prowadzący śledztwo policjant Bobby Andes (znakomity Michael Shannon).
Jednocześnie zaglądamy za kurtynę wspomnień Susan, która ujawnia niewygodne fakty na temat jej związku z autorem książki. Kobieta zaczyna podejrzewać, że zemsta, której poszukuje jej były mąż, nie dotyczy tylko fikcyjnych postaci.
W "Zwierzętach nocy" wątki samotności i trudnego do wyobrażenia cierpienia przeplatają się z klasycznym zagadnieniem wpływu, jaki sztuka ma na życie, a życie na sztukę. Nie bez powodu sceny z powieści Edwarda wydają się być bardziej prawdziwe, niż pełne sztuczności życie Susan.
Fordowi, flirtującemu z kinem akcji i niejednokrotnie zanurzającemu się w gatunek pełnokrwistego dramatu psychologicznego w stylu Almodóvara, udaje się sprawić, że do ostatniej minuty "Zwierząt nocy” siedzimy jak na szpilkach. I to nie tylko ze względu na krwawą historię o zbrodni i karze.
Od samego początku, kiedy na ekranie pojawia się zniewalający wizualnie taniec nagich, otyłych kobiet, mamy wrażenie jakiejś farsy kryjącej się pod widzialną warstwą filmu. Nie tylko Susan i Edward, ale też sam Ford prowadzi tutaj dziwną grę. Każde słowo wypowiedziane przez bohaterów jego filmu jest ważne i każde jest wymierzone do widza i przeciwko widzowi. Jakby reżyser chciał powiedzieć, że ty też, siedzący bezpiecznie w sali kinowej, nie jesteś fair wobec samego siebie. Ty też robisz straszne rzeczy. I tobie też życie wymyka się z rąk.
"Wszyscy w końcu zmieniamy się w nasze matki" - drwi z ekranu Anne Sutton (Laura Linney). "Nikt z nas nie lubi tego, co robi” - mówi znajomy Susan na przyjęciu. To dlaczego to robimy? "Bo jesteśmy ambitni” - pada prosta odpowiedź.
Ale film Forda to przede wszystkim ucztą dla oka, którą podziwiamy dzięki doprowadzonemu do perfekcji zmysłowi estetycznemu reżysera oraz niewątpliwemu talentowi autora zdjęć, Seamusa Mcgarveya (który, nota bene, ma na swoim koncie już dwie nominacje do Oscara za zdjęcia do "Anny Kareniny” i "Pokuty”). Dodajmy do tego jeszcze świetny soundtrack, skomponowany przez krakowianina Abla Korzeniowskiego, który współpracował z Fordem również podczas kręcenia "Samotnego mężczyzny”.
Taka skrupulatność w tworzeniu filmu nie może dziwić - w świecie mody Tom Ford znany jest jako perfekcjonista. Ubierał Madonnę, Jennifer Lopez, Gwyneth Paltrow czy Daniela Craiga w ostatnim "Bondzie”. W 2000 roku "Vogue" uznał Forda za najlepszego projektanta mody na świecie. Marynarki z jego metką stały się ulubionym elementem garderoby Stinga, Toma Hanksa czy George'a Clooney'a. W 2009 Ford roku zadebiutował z filmem "Samotny mężczyzna”, który przyniósł Colinowi Firthowi nominację do Oscara, BAFTĘ i wiele innych nagród.
Jego drugi film film powstał na podstawie powieści "Tony i Susan” Austina Wrighta i można się spodziewać, że będzie nie mniejszym sukcesem - nie bądźmy zdziwieni, kiedy usłyszymy o nim podczas przyszłorocznej gali rozdania Oscarów w Dolby Theatre.