Patryk Vega nie roztkliwia się nad przeszłością. Najbardziej interesują go teraźniejszość i przyszłość. Ostatnio nakręcił film reklamowy z Ewanem McGregorem w roli głównej, czym rozpoczął nowy rozdział w karierze. Wsparcia udziela mu debiutująca w Polsce platforma vod Showmax.
Dlaczego zdecydowałeś się na pracę z Showmaxem, a nie np. z Canal+, HBO albo TVP?
Dlatego, że moim zdaniem zmieni telewizję w tej części świata. Trzeba sobie zdawać sprawę, że za Showmaxem stoi Naspers, jeden z największych koncernów mediowych, działający w Chinach, Brazylii czy w Afryce. Showmax traktuje więc Polskę jako bazę startową, celując w całą Europę centralną i zachodnią. A to oznacza, że chce tworzyć produkcje, które będą dystrybuowane dalej.
Co to daje tobie, jako twórcy?
Celem Showmaxu w Polsce jest przejęcie lwiej części rynku pirackiego. Dostaniemy mnóstwo filmów i seriali za 19,90 zł. Sądzę, że jest to na tyle niewygórowana cena, że jeśli zestawimy ją z kosztem sms-ów, które musimy wysyłać na pirackich portalach, okaże się, że przestaje się to opłacać. Ja sam nie posiadam telewizora od 10 lat, wszystko oglądam w internecie i jestem przeświadczony, że to nasza przyszłość. Telewizje niekodowane tego nie widzą i nie podążają za mentalnością widowni, która się zmienia. A przecież jest tak, że polski widz, który ma dostęp za sprawą internetu również do amerykańskich produkcji, wyedukował się audiowizualnie. Zatem widząc, że można zrobić coś na wysokim poziomie, oczekuje też tej jakości od polskich obrazów.
Podobno szykujesz dla niego trzy seriale. Powiesz o nich coś więcej?
Nie chcę zdradzać ich gatunków, natomiast jeden będzie serialem anglojęzycznym, przeznaczonym do międzynarodowej dystrybucji. Generalnie mam zamiar tworzyć w języku angielskim i zapraszać na plan zarówno polską, jak i międzynarodową obsadę. polskich aktorów jak i międzynarodowych. Język jest barierą, którą należy pokonać.
Czy łącznikiem twoich propozycji będzie nadal dokumentacja, na jakiej opierałeś choćby "Pitbulla"?
Tak, to mi najlepiej wychodzi. Najbliższy film "Botoks", który na ekrany kin wejdzie 29 września 2017 r., będzie hardcore'owym uderzeniem w służbę zdrowia, opowiedzianym przez optykę czterech lekarek. Spędziłem z nimi wiele miesięcy i tak, jak w przypadku "Pitbulla", pokażę prawdziwe wydarzenia z życia. Trzeba szykować się na coś ultra realistycznego i bezkompromisowego.
Rozumiem, że udział biorą w tym "pitbullowi" aktorzy, np. Maja Ostaszewska czy Sebastian Fabijański.
Mam grupę aktorów, z którymi kapitalnie współpracuje mi się kapitalnie i są to ludzie, którzy mają na tyle szerokie spektrum możliwości, że jestem w stanie budować z nimi inne postaci. Ale prawdą jest też, że ogromną adrenalinę daje praca z kimś nowym. To taka przygoda, z której nigdy nie wiadomo do końca co wyjdzie. Daje mi to dreszczyk emocji i dlatego w każdym filmie próbuję kogoś odkryć.
Tak, jestem honorowym człowiekiem, w związku z czym z całą pewnością zagra.
A Ewan McGregor? Spotkacie się jeszcze, tym razem na dłużej?
Zacznę od tego, że sprowadzenie hollywoodzkiej gwiazdy do Polski jest bardzo skomplikowane. Mogę porównać to do ściągania Madonny na koncert. W przypadku Ewana jego agenci mieli np. problem z tym , że będzie celować w psa. Uważali, że to promowanie przemocy.
Co jeszcze im się nie podobało?
Wychodzili z założenia, że choć Ewan gra wymyśloną postać, to wciąż użycza swojego wizerunku. Nie chcieli więc celowania do żywych istot, ale też żadnego kontaktu z alkoholem, bo parę lat temu w talk-show McGregor powiedział, że już po niego nie sięga. Ponadto okazało się, że ze względu na kontakty reklamowe, może występować tylko w garniturach Burberry i Diora (śmiech). Potrzebowaliśmy siedmiu - dla niego, dla dublera, przed postrzałem i po nim. Były to więc takie dziesiątki prozaicznych rzeczy, które składały się na to, że cała operacja była dość skomplikowana.
Post udostępniony przez Ewan McGregor (@mcgregor_ewan)
Obawiałeś się spotkania?
Zastanawiałem, jak ta współpraca będzie wyglądać. Przechodziło mi przez myśl, czy w Hollywood reżyser z aktorem pracuje w taki sposób, jak to czynimy my w Polsce. i tak naprawdę wszystko rozstrzygnęło się podczas pierwszej, kilkugodzinnej rozmowy w Bristolu. Opowiedziałem Ewanowi o filmie, o postaci, scenach i emocjach, które chciałem od niego dostać.
Udało się?
Złapaliśmy fajną chemię, mamy ze sobą kontakt do dzisiaj i mam nadzieję, że nie jest to ostatni raz, kiedy się spotkaliśmy. Choćby dlatego, że Ewan prywatnie jest silnie zaangażowany w pomoc dzieciom z ramienia UNICEF, a skoro mój kolejny projekt będzie dotyczyć handlu dziećmi… Powiem tylko, że Ewan się nim zainteresował.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl