Od kilku dni wszyscy żyją tym, że znany vloger Łukasz Jakóbiak wystąpił w USA w słynnym talk show prowadzonym przez Ellen DeGeneres. Dotąd całego odcinka nikt nie widział, ale poinformował o tym sam Jakóbiak. Opublikował też zdjęcia, które miały dowodzić, że DeGeneres przeprowadziła z nim wywiad. Tylko w naTemat bohater całego tego zamieszania ujawnia, że wykreował je sam. Dlaczego latami szukał sobowtóra dziennikarki, zbudował identyczne studio i nagrał w nim odcinek ze swoim rzekomym udziałem?
No i jak to naprawdę jest z tą wizytą u Ellen DeGeneres?
Najłatwiej byłoby mi odesłać Was do materiału wideo, który jest już na moim kanale, bo w nim jest całe wytłumaczenie. Jestem mówcą motywacyjnym, uważam, że wizualizacja swoich marzeń jest jest najsilniejszym narzędziem motywacji. Stwierdziłem więc, że stworzę sobie wizualizację "level up", czyli nagram swoje marzenie!
A tym marzeniem jest zostać gościem Ellen DeGeneres. Dziennikarki, którą bardzo lubię i szanuję za to wszystko, co robi. W związku z czym, pewnego dnia wpadłem na pomysł, że zapiszę swoje marzenie na papierze. Wyszło tego 7 stron, z opisem absolutnie wszystkiego. Opisałem, jak odbieram telefon w sprawie zaproszenia, dzwonię do mamy z tą informacją, lecę do Los Angeles i wrzucam odpowiednie posty do sieci. Ja już trzy lata temu napisałem treść postów, które opublikuję, gdy Ellen mnie zaprosi. Również trzy lata temu uszyłem koszulę na wystąpienie u Ellen. Skoro wszystko było przygotowane, pomyślałem, że pójdę o krok dalej i zrobię z tego wizualizację "level up".
Przez rok szukałem dziewczyny, która odegra Ellen i znalazłem Beatę, która choć nie jest aktorką, zdecydowała się wziąć udział w tym projekcie. Co było naprawdę bardzo odważne. Natomiast w grudniu ubiegłego roku odzwierciedliłem jeden do jednego studio Ellen. Potem nagrałem swoje marzenie od początku do końca. Od momentu, gdy jestem w kawalerce i dzwoni do mnie agentka z informacją, że Ellen mnie zaprosiła, poprzez lot do Los Angeles i sam wywiad.
Żyjemy w czasach w wszechobecnych fake news. Czy to nie jest więc "the best fake news ever"?
Jeśli to ma być komplement, to się cieszę... Jednak nie to było moim celem. Tym celem jest dotarcie do Ellen DeGeneres. I w tej sprawie nie zamierzam spocząć na laurach. Liczę, że wielkie zaangażowanie - nie tylko moje, ale i dziesiątek osób, które wzięły udział w tym projekcie - przełoży się na to, iż Ellen naprawdę zaprosi mnie do swojego programu. Ten fake news był potrzebny, by wzbudzić zainteresowanie. By pojawiły się publikacje na temat Ellen, bo tylko wtedy jej monitoring mediów może wychwycić ten projekt.
Nie obawiasz się, że twoi fani będą to jednak nazywali fake newsem nie myśląc o komplementach?
Oczywiście brałem pod uwagę taką możliwość, ale moi widzowie znają moje szalone projekty. Nikogo tym nie uraziłem. Jednak muszę przyznać, że to jest coś na pograniczu moich silnie osadzonych zasad. Dlatego bardzo się stresuję. Całym tym szumem, który mi teraz towarzyszy. Tymi tysiącami komentarzy z tak pozytywnym wydźwiękiem. Wierzę jednak, że to wszystko przełoży się na zdobycie prawdziwego zaproszenia od Ellen DeGeneres.
Muszę Ci zdradzić, że nigdy nie sądziłem, że ta wiadomość spotka się z tak pozytywnym feedbackiem i otrzymam tak ogromne wsparcie od innych. Po raz pierwszy w życiu odebrałem tak wiele telefonów, dostałem taką ilość SMS-ów i maili. Mówię o tym, ponieważ każda z nich emanowała pozytywną energią! Takie reakcje absolutnie przekroczyły moje oczekiwania i sprawiły, że moja motywacja osiągnęła najwyższy stopień jaki jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Mam też nadzieję, że moi widzowie zauważą, iż nawet tak szalone pomysły mają rację bytu. W związku z tym, że zajmuję się wykładami motywacyjnymi i dostaję bardzo wiele wiadomości z prośbami o pomoc, mam taki folder, w którym gromadzę historie osób, którym już pomogłem w tym, by zmienili swoje życie.
Ja wiem, jak to zabrzmi, ale... jestem na takim etapie swojego życia, że chęć pomagania innym, wywierania na nich emocji i zmiany ich życia w dobrą stronę jest dla mnie cholernie ważna. W pierwszej kolejności chodzi oczywiście o moją rodzinę i bliskich, ale jest też wiele osób, których nawet nie znam, a mam na nich wpływ. Dlatego wierzę, że oni zauważą, iż można bardzo mocno walczyć o swoje marzenia. To jest "level hard", ale liczę, że gdy oni zobaczą, iż nawet "level hard" jest możliwy, to będą robić chociaż małe zmiany w swoim życiu.
Wszyscy kojarzą Cię jako vlogera, dziennikarza i sam przypominasz, że jesteś też mówcą motywacyjnym. Do tej długiej listy umiejętności możesz teraz dopisać także dokonanie stress testu na polskich mediach, które nie zauważyły całej tej intrygi. Donosząc o twojej wizycie u Ellen nikt nie zwrócił uwagi choćby na to, że odgrywająca ją Beata ma trochę inną sylwetkę i fryzurę niż amerykańska gwiazda.
Ktoś, kto bacznie obserwował moje kanały, wie, że już dwa lata temu publikowałem posty z informacją, iż szukam dziewczyny podobnej do Ellen DeGeneres. Miesiąc temu wrzucałem natomiast posty dotyczące poszukiwań publiczności do tego projektu. Ktoś uważny mógł więc to zauważyć. Na dziś zaplanowałem opublikowanie wideo, by wszystko było jasne.
Nad tym nagraniem pracowałem od lat. I liczę, że gdy ludzie je zobaczą, to nie będę mieli do mnie żalu za to, co zrobiłem. Wywołanie tego zamieszania jest bowiem koniecznym elementem tego projektu. Jednak to jest wizualizacja "level up" i są tam też elementy prawdziwe. Na przykład ten, gdy dzwonię do mamy. Moment, gdy lecę do Los Angeles też jest prawdziwy. Ten fragment nagrania stworzyłem, gdy leciałem tam przed rokiem. No i są te elementy, które mogłyby się wydarzyć. I mam nadzieję, że się wydarzą. Bo moim celem jest wystąpienie u Ellen, więc sprawa nie jest zakończona.
Skąd w ogóle to całe twoje szaleństwo na punkcie Ellen DeGeneres?
Kocham ludzi otwartych. Kocham ludzi, którzy korzystają z życia na co dzień. Ona taka jest. Jest spontaniczna i nie boi się wyzwań. To mi się w niej bardzo podoba, że często przełamuje bariery. Ja poniekąd też właśnie to robię. Dlatego mam przekonanie, że do Ellen cała ta historia pasuje. Po prosu "czuję ją".
Nie obawiasz się, że Ellen DeGeneres zamiast uznać, iż musi zaprosić do siebie tak fajnego gościa, weźmie Cię za największego psychofana?
Myślę, że nie... Nie wysyłam jej żadnych wiadomości, nie bombarduję jej setkami listów. Mam nadzieję, że ten emocjonalny materiał ją zainteresuje. Sądzę, że nie robię niczego takiego, co mogłoby skłonić Ellen do takiej negatywnej oceny.
W stworzenie tej wyjątkowej wizualizacji marzenia włożyłeś naprawdę wiele sił i środków...
O tak! Wiele elementów, które widzicie w tym studiu jest wydrukowanych w drukarkach 3D. Pracowaliśmy nad nimi dniami i nocami, bo takich elementów nie udało się kupić. Dzięki temu to studio jest tak świetnie odzwierciedlone. Ciekawa historia jest też z tym zdjęciem w tle z palmami Los Angeles. Moja znajoma specjalnie wyszukała to samo miejsce i zrobiła zdjęcie identyczne jak to, które jest u Ellen.
Nie łatwiej było zainwestować tyle czasu i pieniędzy w pomoc jakiegoś medialnego lobbysty, który przeforsowałby twoją kandydaturę do wizyty prawdziwym w studio Ellen?
Podobne pytania słyszałem już przy innych projektach. Teraz też wiele znajomych osób, które wiedziały o moim planie w sprawie Ellen, mówiło mi, że mogą pomóc w skontaktowaniu się z jej otoczeniem. Odpowiadałem im jednak, że kocham u ludzi kreatywność i sam uważam się za bardzo kreatywnego faceta, więc to byłaby dla mnie za prosta droga.
Robię ciekawe rzeczy, które odbijają się szerokim echem. Wywiady z Lady Gagą, Anastasią, Fritzem Kalkbrenner i wiele innych historii to było jednak za mało, by udało się do niej dojść. To znaczy dojść mogłem. Tylko, że Ellen musi się jeszcze mną zainteresować. We mnie musi być coś spektakularnego i myślę, że to jest właśnie ta historia.