60 tysięcy ludzi w kilkunastu budynkach, czyli jak się żyje w megablokowiskach w Chinach
Piotr Flank i Angelika Adamiak
23 kwietnia 2017, 08:27·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 kwietnia 2017, 08:27
1792 – tyle mieszkań mieści się w gdańskim falowcu, koło "warszawskiego Pekinu" (który na dobrą sprawę jest kilkoma połączonymi budynkami) największego budynku w Polsce. Żyje tu prawie 6 tys. osób. Osiedle Derby w Warszawie posiada 4720 mieszkań i w przyszłości będzie na nim mieszkać ok. 16,5 tys. osób. W kolejce do odebrania pierwszeństwa pod względem ilości mieszkań stoją już Wilno w Warszawie i Olimpia Port we Wrocławiu – ok. 5000 mieszkań. Dużo? Wyobraźcie sobie osiedle, na którym stoi zaledwie 30 budynków, a mimo to mieszka na nim 62 tys. ludzi.
Reklama.
W Chinach, w dużym uproszczeniu, istnieją 2 rodzaje osiedli: "zwyczajne" i "o zaostrzonym rygorze" lub według innych źródeł: "ok, mogę tu mieszkać" oraz "za nic w życiu nie chcę tu mieszkać".
Zacznijmy od pierwszego. Podobnie jak nowe osiedla w Polsce – mają głupią nazwę, a aby "ułatwić" ich mieszkańcom integrację z lokalną patologią (ludnością) odgrodzono je od świata płotem. Od wieków wiadomo, że mieszkańcy Państwa Środka są dobrzy w budowaniu wielkich murów. Podobnie jak w kraju nad Wisłą, moda na mury wraca, z tym że jeśli szczytem "budowania kojącej atmosfery ciszy i spokoju" polskich książąt deweloperki jest tani modułowy płotek z Obi – chińscy inwestorzy za każdym razem inspirują się ogrodzeniem więzienia.
Oto First Sea. Jedno z wielu osiedli standardu średniego, których teraz po wschodniej stronie linii Heihe–Tengchong buduje się najwięcej. 30-34-piętrowych wieżowców. Na każdym piętrze znajduje się ok. 18 mieszkań. Około, ponieważ w prawie każdym bloku na ostatniej kondygnacji znajduje się apartament. Tak kochane przez polskich deweloperów słowo oznacza 45 metrowy stan deweloperski ogromne, wysokie, dobrze wyposażone, nieraz 2-piętrowe mieszkanie.
Tak więc mamy tu 17850 mieszkań i przy ostrożnych rachunkach (3,5 osoby na mieszkanie), mieszka tu 62475 osób – taki Kędzierzyn-Koźle czy Łomża. Podobnie jak w tych miastach (domyślam się) są tu: szpital, "rzeka", parę sklepów, banków, restauracja, fontanny, podstawówka, przedszkole oraz darmowe: plac zabaw, boisko do (tak) badmintona, boiska do gry w kosza (w Chinach obowiązkowa pozycja nawet na blokowiskach kategorii drugiej), a nawet plaża i basen.
Całość przeplatana i otoczona dobrze przemyślanym założeniem parkowo-ogrodowym. Mokry, a nawet mokrzejszy sen Le-Corbusiera.
Wejdźmy do środka. Mamy tu jakiś obraz w złotej ramie, złoty kryształowy żyrandol (które nawiasem mówiąc są w Chinach niezwykle tanie), ściany i podłogę wyłożoną różnokolorowym kamieniem (lub też jego doskonałą imitacją, ale o tym kiedyś osobny artykuł) oraz greckie pilastry. Czujecie klimat? Naciskamy przycisk i przyjeżdża po nas jedna z 4 wind.
Teraz kilka słów o typowym/przeciętnym mieszkaniu na takim osiedlu. Z racji nieposiadania wanien oraz częstego jedzenia na mieście – łazienka połączona z ubikacją oraz kuchnia są dosyć małe.
Całe mieszkanie ma 60-100 m2 i posiada 3 pokoje. Pralka i miejsce do rozwieszania prania znajdują się na balkonie lub czymś, co jest obudowanym szybami pomieszczeniem.
Podłoga w całym mieszkaniu wyłożona jest płytkami. Każde mieszkanie seryjnie wyposażone jest w system klimatyzacji. Ponieważ jesteśmy na południu kraju, jest tu dosyć ciepło, szyba w oknach jest pojedyncza, nie ma kaloryferów, a o izolacji cieplnej styropianem nikt tu nie słyszał.
M2 w murach First Sea kosztuje 8000 RMB, czyli ok. 4800 zł/m2 i jest to przeciętna cena za nowe budownictwo znajdujące się w przeciętnej dzielnicy, w połowie drogi między ścisłym centrum a obrzeżami miasta, w przeciętnym chińskim mieście, takim jak Changsha. Przeciętnym, czyli nie Shenzhen, nie Szanghaj, Kanton czy Pekin. Po tym wszystkim kolejny policzek dla polskiej chaotycznej deweloperki: tutaj miejsce parkingowe na parkingu podziemnym (czyli jedynym) jest w cenie.
Nie wszyscy Chińczycy są jednak w stanie pozwolić sobie na takie mieszkanie. Mieszkania to koło ewentualnego pobytu w szpitalu i edukacji wyższej dzieci największy wydatek dla Chińczyka. Pomijając stadia pośrednie (np. dobre osiedla nieogrodzone) przechodzimy do 2. rodzaju osiedli.
Mieszkania te często są metrażowo mniejsze i można kupić je za mniej niż połowę ceny mieszkania w First Sea. W mniejszych miastach jest jeszcze taniej. Można je dostać od zakładu pracy lub od rządu, np. jeśli pracujesz w jakimś urzędzie lub w policji. Jeśli drut kolczasty i ogrodzenie pod napięciem wydawało ci się dziwne, bez względu na to, czy handlujesz w niedzielę, czy nie, tutaj na świat patrzysz przez kraty.
Jeśli twoi sąsiedzi nie mają krat, to pewnie dlatego, że nie mają też np. mebli. Przestrzeń między blokami wypełnia raczej beton, który wypełniają skutery i nieliczne tu jeszcze samochody. Nie ma podziału na jezdnię i chodnik. Taki trochę woonerf, tylko że nie ma tu też miejsc parkingowych, a i z oświetleniem słabo. W nocy, jeśli nie wywrócisz się o jakąś walającą się płytę chodnikową, prawdopodobnie podetnie cię jeden z kabli do ładowania skuterów lub jak nasz chiński kolega - wpadniesz do nieosłoniętej żadną klapą studzienki.
To właśnie w takich warunkach żyje większość Chińczyków w miastach. Zresztą nie inaczej jest na wsiach.
Oczywiście co prowincja, to obyczaj i zabudowa w wielu regionach Chin różni się, a w artykule przedstawiona jest jakaś sensowna średnia. To już tyle na dziś. W Chinach już niebawem święta i czas urlopów, więc podróżujemy i na następne artykuły trzeba trochę poczekać. Jeśli chcecie być na bieżąco i wiedzieć dokąd jedziemy – śledźcie nas na Facebooku i Instagramie.