To na początku brzmiało jak fake news o śmierci artysty, które ostatnio są jakąś plagą. Akurat w tym przypadku okazało się to brutalną prawdą. Wokalista popularnego zespołu Linkin Park powiesił się we własnym mieszkaniu. Chester Bennington to kolejny artysta, który odebrał sobie życie i kolejny artysta, którego śmierć wywołała smutek i poruszenie na całym świecie. Niestety, musimy się pogodzić z tym, że nasi idole z dzieciństwa powoli zaczynają odchodzić i nic z tym faktem nie możemy zrobić.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Gdy wczoraj w nocy wróciłem spod Sejmu i Pałacu Prezydenckiego, cała moja tablica na Facebooku była zapełniona nie zdjęciami z demonstracji, ale informacją o śmierci artysty. I to nie były nagłówki gazet, ale właśnie wspomnienia znajomych i rozpacz po śmierci idola. Wieloma osobami wstrząsnęło to dużo bardziej niż przegłosowanie przez posłów ustawy o Sądzie Najwyższym. Ja sam Linkin Park słucham od ponad 15 lat.
Dla wielu z pokolenia urodzonego w latach 80. czy 90. akurat ten zespół był naprawdę ważny i wpłynął na ich dalsze życie. Tymczasem w sprawie sądów nic jeszcze nie jest "przesądzone". Linkin Park nawet jak będzie wydawał z nowym wokalistą kolejne płyty, to już nigdy nie będzie to samo. Zakończyła się pewna epoka i strasznie żałuję, że nie byłem na ich niedawnym koncercie w Krakowie. Tzn. tak jakby byłem, bo w trakcie zadzwonił do mnie mój przyjaciel, który również jest wielkim fanem kapeli i chciał bym ich również posłuchał, chociażby na odległość.
Symboliczny koniec nu metalu
Nu metal narodził się w Stanach na początku lat 90., jednak szczyty popularności osiągnął później właśnie za sprawą Linkin Park. Odłam ciężkiego grania prócz wpadających w ucho riffów i nisko strojonych gitar mieszał ze sobą różne style muzyczne jak grunge czy hip-hop. Chester Bennington z ekipą grali nieco lżej i przystępniej od innych, dodawali też więcej elektroniki, chwytliwych refrenów i rapowanych zwrotek. Wszystko to przełożyło się na wyjątkowe brzmienie i popularność zespołu. Bo kto o nich nie słyszał? Gatunek jednak od lat wymierał, nawet Linkin Park poszło w stronę popu, a o nowej płycie Limp Bizkit nikt nie słyszał, a podobno wydali ją półtora roku temu. Wątpię, czy teraz jeszcze komuś się będzie chciało reanimować ten styl.
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, Linkin Park również dla mnie był czymś wyjątkowym. Pamiętam jak w gimnazjum męczyłem ich pierwszy album na kasecie, słuchanie go ze znajomymi to jedno z najlepszych wspomnień z ognisk. Ten zespół łączył ludzi i nawet jeśli wielu tych, którzy dorośli nie przyznaje się do słuchania, to gdy na domówce z głośników poleci "In the End" – każdy śpiewa. Żal przyznać, ale trochę podobnie jak z disco-polo.
Głos młodego pokolenia
Linkin Park był też pierwszym przystankiem w drodze do cięższej muzyki. Trudno będąc dzieciakiem od razu wskoczyć na głębokie wody black metalu czy metalcore'u. Fascynacja tą kapelą trochę otwierała oczy i zachęcała do dalszych poszukiwań. W połączeniu z popularnymi wtedy takimi zespołami jak Evanescence, System of a Down czy Korn sprawilo, że rzesze ludzi słuchały metalu i hard rocka. W stacjach radiowych i telewizyjnych nie królowały też takie gnioty jak teraz pokroju "Despacito".
Linkin Park inspirował również ludzi do grania. Wśród zespołów, które wymieniają grupę z Los Angeles jako swą inspirację jest Evanescence, Bring me the Horizon, One Direction czy Tokio Hotel. Nawet książę William jest wielkim fanem ich twórczości, na równi z Coldplay. To ci bardziej znani. Jednak jest wielu artystów poza głównym nurtem, od których przygoda z muzyką zaczęła się na dobrą sprawę właśnie od Linkin Park.
Tak właśnie działa depresja
Mają sławę, pieniądze, fanów, wszystko. Niestety artystów często widzimy w maskach, które zakładają, by ukryć mrok, który noszą w sobie. Wystarczy wspomnieć niedawne śmierci komika Robina Williamsa czy wokalisty Soundgarden Chrisa Cornella. Depresja to niszczycielska siła, która nie jest tylko głupią wymówką na "nie chce mi się" i tłumaczenie się ze swoich niepowodzeń. To choroba jak każda inna, która nie wybiera i która stała się "dżumą" naszych czasów. Tylko długotrwałe leczenie i niebagatelizowanie problemu może przynieść skutek, ale nie zawsze.
Chester Bennington od lat zmagał się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Pożywką dla depresji były też przykre doświadczenia z dzieciństwa. Był molestowany seksualnie. Lata cierpień i uciekanie w używki zostały spotęgowane właśnie przez śmierć Chrisa Cornella. To on był z kolei idolem wokalisty Linkin Park. Po samobójczej śmierci muzyka Soundgarden napisał nawet do niego pożegnalny list, w którym pisze o nim jak o wielkim przyjacielu i autorytecie, osobie bez której nie wyobraża sobie dalszego życia.
O tym, jak śmierć przyjaciela nim wstrząsnęła, mówią też muzycy Linkin Park.
Artyści apelująChester Bennington powiesił się w dniu urodzin Chrisa Cornella. był młody. Odebrał sobie życie w wieku 41 lat. Osierocił przy tym aż 6 swoich dzieci i tysiące fanów. Zdecydowana większość żałuje jego śmierci. Wśród nich jest m.in. perkusista Metalliki Lars Urlich. Napisał o nim jako o rzadkim "przypadku" w rock&rollu, bo był "łaskawy, uprzejmy i pokorny".
Jimmy Kimmel przyznał, że to była najmilsza osoba, jaką gościł w swoim programie.
Są i tacy, którzy go za to piętnują. Gitarzysta zespół Korn, Brian Head Welch, nazwał go tchórzem. – To mnie naprawdę wkurza! Jak ci ludzie mogą wysyłać taką wiadomość swoim dzieciom i fanom? Mam dość tych cholernych samobójstw! Zmagałem się z depresją i chorobą psychiczną i próbuję wykazać się współczuciem, ale to trudne, kiedy jesteś wkurzony. Koniec z tym! Porzucanie dzieci, fanów i rozstawanie się z życiem to tchórzliwe rozwiązanie! – pisał na Facebooku.
Gitarzysta Korna szybko jednak sprostował swoją wypowiedź. Po stracie kogoś znajomego targają nami skrajne emocje. Przeprosił i tłumaczył zachowanie stratą, lekami i alkoholem. Jest w tym jednak trochę racji, bo jak my, zwykli ludzie, mamy sobie radzić z problemami, kiedy sławy, którym niby tak niczego nie brakuje, tego nie potrafią? A co dopiero jeśli na swoje życie targają się nasze autorytety.
Artyści zwracają się też do odbiorców muzyki. Lzzy Hale z Halestorm napisała w kontekście śmierci wokalisty Linkin Park o hejcie w internecie. Apeluje o to, by nie obrażać innych z byle powodów, bo nieraz jedno miłe słowo może odmienić czyjeś życie na dobre, zamiast je zniszczyć. To też nawiązanie do ostatniej płyty zespołu "One More Light", która lekko mówiąc: nie została zbyt dobrze przyjęta.
Post udostępniony przez LZZY HALE (@officiallzzyhale)
Sam zmarły muzyk mówił niedawno o tym, co jest nie tak ze światem i co trzeba zmienić, by wszystkim żyło się lepiej. Odnosił się zarówno do płyty, jak i terrorystycznego ataku na koncercie Ariany Grande.
Spoczywaj w pokoju, Chester
Na kilka godzin przed śmiercią Chestera do sieci trafił najnowszy klip Linkin Park "Talking To Myself".
Tekst piosenki można różnie interpretować, jednak w kontekście samobójstwa i rozpaczy po stracie Cornella, już początkowe słowa nabierają nowego znaczenia. Ta śmierć była nieunikniona.
"Będąc dzieckiem, w pierwszej czy drugiej klasie gimnazjum, doprosiłem się od mamy boomboxa, taki wiesz: nie tylko na kasety, bo też na płyty CD, które wtedy zdobywały popularność. Zaraz po powrocie do domu z nowym sprzętem włożyłem do niego pierwszą CD. To było właśnie "Hybrid Theory", kupione po drodze, żeby sprawdzić czy sprzęt dobrze działa. Album pokochałem od pierszych nut, kiedyś właściwie znałem go na pamięć, bo nie było YouTube i takiej powszechności dostępu do muzyki, jak teraz, więc jeden album słuchało się zapętlony przez cały dzień. Wczorajszy news o śmierci Chestera to szok i niedowierzanie, sprawdzasz sobie na luzie "fejsa" wieczorem szukając śmiesznych memów i nagle dowiadujesz, że gwiazda zespołu, na którym byłeś miesiąc temu i płakałeś przy "One step closer", popełniła samobójstwo, nagle BUM!, żadnych przecieków wcześniej, podejrzeń, uderza tak nagle, że z początku nie wiesz czy śmiać się czy płakać, jak się zachować... Nadal jestem w szoku, słucham Linkin Park, jak gdyby nigdy nic... wspominam i dziękuje za to co zrobili dla mnie. Myślę, że to koniec zespołu, bez Chesera to nigdy nie będzie to samo, był nie do zastąpienia."
Łukasz
"LP to jeden z zespołów który ukształtował mój gust muzyczny i nakierował mnie na rock i metal. Pierwsze 2 albumy słuchałem po premierze dzień i noc, na pętli. Pamiętam jak rodzice na mnie krzyczeli, gdy 6-tą godzinę musieli słuchać z mojego pokoju tych samych piosenek. To, co mnie uderzyło to uświadomienie sobie słów kolegi, który jadąc na ostatni koncert Linkin Park w Polsce powiedział że jedzie bo "nie wie kiedy będzie następna okazja ich zobaczyć na żywo". Ja ten koncert odpuściłem tłumacząc sobie że na pewno za rok-dwa zagrają znowu. To będzie jedna z decyzji, których będę pewnie już zawsze żałował."
Adam
"Śmierć celebryty jeszcze nigdy, aż tak mnie nie zabolała. Linkin Park bardzo dużo sluchałem w czasach szkolnych, a Cheester był moim idolem. Miałem wtedy marzenie, by mieć taki głos jak on, by być jak on. To od Linkin Park zaczeła się moja przygoda z coraz to ostrzejszą muzyką, oni byli na "moim początku". Ich twórczość towarzyszyła mi w wielu aspektach życia. Mając okazje być na ich koncercie w Polsce w czerwcu, słuchając kawałków na żywo, które pierwszy raz usłyszałem 10 lat temu - byłem szczęśliwy, jakbym właśnie 10 lat na ten koncert czekał. To było niesamowite i ważne dla mnie przeżycie. A miesiąc po tym, dowiedzieć się, że taka tragedia miała miejsce... Śmierć mojego idola, jest ciosem zarówno dla gówniarza, którym byłem jak i dla dorosłego czlowieka, którym teraz jestem. Ten cios pozostawił głęboką bliznę."
Piotr
Siren's Dawn
"Musiałem mieć 12 lat gdy na MTV2 lub Vivie po raz pierwszy usłyszałem "In the End". I zwariowałem. Nagrałem teledysk na kasetę VHS i katowałem tak długo aż w końcu udało mi się doskonale ogarnąć "air drumming" wszystkich partii perkusyjnych. Pamiętam, że ćwiczyłem też ten skok z 2:27. Kupiłem sobie luźne "skejtowskie" spodnie ala Mike Shinoda. Ogarnąłem wszystkie teksty, kupiłem "Hybrid Theory" i również katowałem do porzygania. Z wypiekami na twarzy wyczekiwałem premiery kolejnego longplaya, czyli przewyjebistej "Meteory". I już. Stało się. Moje życie weszło na inny tor. Muzyka gitarowa totalnie mnie pochłonęła i jakiś czas później sam złapałem za instrument. Do dziś uważam "In The End" za najważniejszą piosenkę w moim życiu. Minęło 16 lat, okres kiedy jakiś amerykański zespół stanowi sens istnienia na szczęście mam za sobą. Niemniej śmierć idola sprzed lat boli. No cóż, Chester, szkoda, że nie byłeś w stanie sobie poradzić w inny sposób. Dzięki za liczne chwile uniesienia, za mnóstwo fantastycznej muzyki, którą stworzyłeś, która na szczęście zostaje tutaj, za energię którą dawałeś z siebie na koncertach. Za to unikalne melodyjne darcie japy - absolutnie nie do podrobienia. Dla mnie byłeś najlepszym wokalistą na świecie i nieprędko znajdzie się godne zastępstwo."
Kuba
"Może i Chester nie był moim idolem, ale mam wewnętrzna rozterkę, bo wibracje i muza, które za dzieciaka motywowały mnie do działania były stworzone przez gościa, który miał dużo problemów ze sobą. Jestem zaskoczony. No i wydawało mi się, że mocne teksty były spowodowane tym, że gość był mocny. A to wygląda teraz na ujadanie małego psa, bo typ jest tchórzem albo faktycznie wszystko go przerosło."
Wiktoria
"Informacja o śmieci wokalisty Linkin Park wstrząsnęła mną bardziej, niż bym się tego spodziewała. Zespół i jego muzyka towarzyszył mi przez cały okres dorastania, ich dwie pierwsze płyty to jedyne, z których tekst każdej piosenki znam na pamięć. Sporadycznie docierały do mnie informacje o problemach Chestera, ale były dla mnie, jako osoby również zmagającej się z uzależnieniami i depresją, nader istotne. Pocieszałam się, że tak znany i zamożny muzyk na pewno znajdzie odpowiednią pomoc, dawało mi to też nadzieję, że przy właściwych środkach i wsparciu każdy może pokonać chorobę psychiczną. Niestety, kolejny raz dotarło do mnie, że nieważne kto cię otacza, ile masz pieniędzy i sukcesów na koncie, ostateczna walka z demonami odbywa się sam na sam. W pełni rozumiem jego decyzję, mimo osierocenia dzieci, wiem, że to największa bezsilność dała mu siłę, by zdecydować się na ten ostateczny krok. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest, odnalazł wreszcie spokój."
Chester Bennington
Linkin Park
"Świat potrzebuje zmian, a te zmiany nie biorą się znikąd. Nienawiść, pycha, zemsta i strach to plagi ziemi. Miłość, życzliwość, współczucie, empatia i służba innym to lek na wszystko."
Linkin Park
"Taling To Myself"
"Powiedz mi, co powinienem zrobić Nic do ciebie nie dociera Światła są włączone, ale nikogo nie ma w domu Mówisz, że nie zrozumiem Ale nie dajesz mi szansy Gdy mnie opuszczasz, gdzie idziesz?"Czytaj więcej