Trudno jest nadążyć za współczesnymi trendami, zmieniają się jak w kalejdoskopie, zwłaszcza jeśli chodzi o żyjących w internecie nastolatków. Jeśli nie ma się do czynienia z nimi na co dzień, to nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo jesteśmy w tyle. I to nawet jeśli sami dzień w dzień przewijamy Facebooka, Twittera czy YouTube. Trudno powiedzieć czy taka wiedza jest nam w ogóle do czegoś potrzeba, a szczególnie jak nie mamy dzieci, jednak doskonale pokazuje czemu starsze pokolenie nieraz nie może się dogadać z młodszym. To zawsze były, są i będą dwa zupełnie różne światuy
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Już sytuacja z zeszłego roku dała mi sporo do myślenia. Mijałem w Łodzi tłum nastolatków zgromadzony przed klubem, taki jak na promocji cukru w supermarkecie. Aż się wylewał na ulicę, więc ruchem sterowała policja. Takie kolejki zazwyczaj są w weekend i to w nocy, a nie w środku dnia. Myślę sobie: "znowu ten Bieber?", to było raczej niemożliwe, więc zapytałem o co chodzi. Okazało się, że to impreza z cyklu Young Stars, na której gwiazdą był zespół Bars and Melody. Przepraszam, kto? Ano właśnie. Okazuje się, że świat nie jest taki, jaki sobie wyobrażamy, a t,o co jest kreowane przez "dorosły" szołbiznes, nie do końca ma odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Tak więc fani Justina Biebera, czyli Belibersi nie są już najliczniejszą grupą fanów w Polsce. Ich miejsce zajęli m.in. Bambinos, czyli miłośnicy Bars and Melody. To młodziutki duet z Wielkiej Brytanii, który jest popularny nie tylko na Wyspach, ale i na całym świecie. Takich fenomenów jest więcej, większości z nich zupełnie nie znałem. Jednak natknąłem się na stronę fandoms.pl, czyli "bazę" polskich fanklubów. Było to jak podróż w nieznane.
Zaskoczenie nawet dla obeznanych melomanów
Staram się być na bieżąco z muzyką: popową i niszową oraz ambitną i złą. Mimo to topowi artyści wśród młodego pokolenia są dla mnie wielką niewiadomą. Nawet z widzenia i słyszenia. To, co "jara" młodzież, to ich piękni, wystylizowani rówieśnicy. 15-latek nie będzie słuchał Krzysztofa Krawczyka (nie umniejszając mu, po prostu tak jest, choć i tacy fani też się pewnie znajdą), tak jak i 51-latek nie będzie słuchał Bars and Melody, ale to pewnie też nie reguła.
Bambinos to najliczniejsza grupa. Równie aktywni są Supiwerki. To społeczność zgromadzona wokół 18-letniej piosenkarki Weroniki Juszczak. O twórczości wschodzącej gwiazdy pop trudno napisać coś oryginalnego, to typowy pop dla dorastających dziewczyn, którego wiele w stacjach radiowych pokroju Eski. Prężnie działa też jako youtuberka wrzucając lifestylowe filmiki i ma dobry kontakt z fanami w social media. Pewnie dlatego jest ich tak wiele. Jedna z fanek opisała historię tego jak ją polubiła, gdy pojechała na jej koncert. "W moich oczach nie widziałam tej jak dla mnie oziębłej, niemiłej, dziwnej Werki, tylko sympatyczną osóbkę o wspaniałym głosie i pięknym uśmiechu. Na koncercie bawiłam się świetnie. Stałam przy samych barierkach, więc widziałam jak Werka się do mnie uśmiecha. Przez chwilę wyciągnęłam rękę, ale po chwili zorientowałam się, że mam za krótkie ręce. Od tego momentu bardzo polubiłam Werkę, a nawet stała się moją idolką. Niestety przez tłum fanów nie mogłam z nią chwile pogadać, lub zrobić sobie pamiątkowego zdjęcia".
Znaków zapytania na liście idoli jest wiele. Są tam takie fandomy jak: Team Kris (Kristian Konstantinov, który reprezentując Bułgarię zajął 2. miejsce w finale Eurowizji), Domisiaki (fani wokalistki Dominiki Sozańskiej), Ananasy Sylwii (uwielbiają kolejną młodą polską piosenkarkę Sylwię Lipkę), Shawn Mendes Army (Shawn Mendes Kanadyjczyk, którego "Forbes" uznał za najbardziej wpływowego muzyka przed 30-stką) czy Bartek Lovers (młody Bartek Kaszuba, jego ciocią jest Sylwia Lipka). Artystów, do których wzdychają lub ubóstwiają nastolatki, jest wiele. Większość jest związanych z wytwórnią MyMusic, która organizuje koncerty z cyklu Young Stars i wydaje ich płyty. Na jej liście artystów są też dorośli artyści pokroju Gosi Andrzejewicz, Ascetoholix, Verby czy Mezo, ale podejrzewam, że to właśnie młoda gwardia jest prawdziwą żyłą złota.
Szokuje też co oglądają młodzi Polacy
Może i "Gra o Tron" jest najbardziej popularnym i najlepszym serialem w historii, ale w Polsce wyprzedza ją... "Wspaniałe Stulecie". Nie do końca jednak jest tak, że tylko nastolatkowie oglądają losy Sulejmana i spółki. Ten fandom to wyjątek, bo w jego skład wchodzą nawet osoby po 60-tce! Wśród młodych wciąż króluje "Violetta". Argentyńska produkcja to absolutny hit również pod względem muzycznym - bilety na koncerty aktorów sprzedają się na pniu, także w Polsce. Choć dochodzi do pewnego rozłamu wśród fanów, bo odeszła główna bohaterka. Czytamy o tym w emocjonalnym poście na stronie: "Pamiętacie jeszcze te długie wieczory, na których wszyscy siedzieli przed TV i oglądali nasz ulubiony serial? Niestety po 3 latach wspólnej przygody nadszedł czas na pożegnania. Każdy poszedł w swoją stronę." A chodzi o serialową Violettę, czyli Tini, która rozpoczęła solową karierę.
Post udostępniony przez Tini Stoessel (@tinitastoessel)
Inne popularne seriale nie są już tak szokujące jak "Wspaniałe Stulecie", to "13 powodów" czy "Riverdale" w stylu młodzi-dorośli oraz fantastyczne "Teen Wolf" czy "The 100". To uznane nawet przez krytyków seriale. "Gry o Tron" nie ma na liście na stronie, ale to też tytuł raczej nie dla dzieci. Nowością był dla mnie serial "Skam", o którym według fana powinienem co nieco wiedzieć: "Nie oszukujmy się - o SKAM słyszał każdy. Jeśli nie oglądał serialu to albo natknął się na ogromny spam o nim na mediach społecznościowych (szczególnie Twitter) lub skusił się tylko na 3 sezon ze względu na słodkich gejów".
Baza fanów to kopalnia wiedzy o nastolatkach
Fandoms.pl gromadzi 200 tysięcy aktywnych użytkowników, dlatego wyniki z rankingów popularności można w jakiś sposób przełożyć na wszystkich polskich nastolatków. Zwłaszcza, że jest powiązany z równie licznymi grupami na Facebooku. To właśnie te osoby tworzą całą treść. – Ich jakość i kreatywność często nas zaskakuje. Nie dość, że posty, które się pojawiają są często unikalne i nie da się znaleźć ich odpowiednika w innych miejscach w sieci, to jeszcze często piszą je naprawdę młode osoby, które zaskakują poziomem językowym, słownictwem, rozbudowaniem, merytoryką, wnikliwością itd. Myślę, że sam serwis jest bardzo ciekawym zjawiskiem pokazującym, że młodzież wbrew pozorom potrafi pisać i lubi czytać – mówi Piotr Baranowski, administrator Fandoms.pl.
– Ranking prezentuje tak naprawdę najbardziej "fanowskie fandomy", jeśli weźmiemy pod uwagę jego czołówkę. Są wielkie grupy na Facebooku liczące np. 50 tys członków, ale okazuje się, że ich zaangażowanie bywa czasem znacznie mniejsze niż np. grup 10 tys. członków. Nie zawsze więcej znaczy lepiej i ten ranking właśnie ujawnia tego rodzaju sytuacje. Wiadomo, im fan bardziej zaangażowany, tym bardziej wartościowy dla idola. Tutaj właśnie uwypuklamy to zaangażowanie fandomów w postaci widocznego na stronie rankingu – tłumaczy Barnowski. Ranking budowany jest na podstawie aktywności i punktów zdobywanych za komentarze czy dyskusje. Fandomy rywalizują w czasie "bitew", tworzą sojusze, ale przede wszystkim rozmawiają i budują więzi: między sobą i konkurencją. Zupełnie inaczej jak z kibicami drużyn piłkarskich (choć i tu są sztamy).
Internet ułatwił życie fandomom
Kiedy byłem w wieku obecnej fanbazy, cała działalność fanowska odbywała się raczej w sposób analogowy. Wymienianie się karteczkami, zbieranie wycinków z "Bravo" do segregatora czy albumów z naklejkami, na które szło całe kieszonkowe. Pokazywało się kumplom naszą kolekcję, a refleksjami dzieliło się raczej twarzą twarz. Oczywiście za pośrednictwem magazynów też można było poznać innych fanów, np. wysyłając listy. Pamiętam też wielki napis "Depeche Mode" na ścianie bloku. Wszystko to miało swój urok, może nawet mocniejszą więź z danym "bożyszczem", bo nie było ich aż tylu do wyboru. Z pewnością wraz z szerokopasmowym internetem, "bycie fanem" trochę się zmieniło w swojej formie i przeniosło do sieci, ale idea pozostaje wciąż ta sama. Tak jak i podstawowe aspekty działalności fanowskiej.
– Fani oprócz działalności internetowej lubią robić sobie samodzielnie zloty czy np. zgadują się na koncert, wówczas kontakt z netu przechodzi do reala. Uwielbiają się też wyróżniać tym, że są fanami danego serialu czy artysty. Kupują np. opaski powodujące ich "przynależność" czy inne gadżety, elementy ubioru itd. powiązane z danym tematem fandomu. Można zaryzykować stwierdzenie, że ich przynależność do fandomu pełni istotną rolę w ich codzienności, kształtowaniu pasji czy też wydatków – przyznaje Piotr Baranowski, założyciel Fandoms.pl. I już chyba nikt nie ma wątpliwości, że internet nie alienuje ludzi, tylko wręcz przeciwnie: ułatwia zawieranie znajomości, chociażby przez wspólne pasje. A ta demonizowana "dzisiejsza młodzież" wcale nie jest taka zła.