Kociaki. Chłopcy bez koszulek. Męskie zarosty. Internet kipi od zdjęć półnagich mężczyzn. Umięśnionych i kuszących. W wersji "no name", albo bardziej konkretnie. Ryan Gossling, Michael Fassbender, Brad Pitt. To oni, a nie rozebrane aktoreczki, pobudzają naszą wyobraźnię. Czyżby nadeszły czasy męskiej fetyszyzacji?
Latem do kin wchodzi film "Magic Mike" opowiadający historie młodego striptizera. Filmu jeszcze nie można zobaczyć, ale sam trailer wystarczy, by nabrać rumieńców. Piękni mężczyźni, atrakcyjne ciała i erotyczne napięcie. Nie dziwne, że pod zwiastuenm na YouTube można znaleźć komentarze "Dziewczyny! Musimy to zobaczyć", czy "Uff,
ale mi gorąco". Gorąco rzeczywiście będzie, bo w filmie, składającym się z w dużej mierze z występów chłopców, grają "najgorętsze" nazwiska Hollywood.
Przy takim nagromadzeniu sexappealu, scenariusz nie gra roli, chodzi tylko o to, żeby pobudzić wyobraźnię i nacieszyć oczy. Oczy cieszy też galeria męskich torsów, który ukazała się ostatnio na New York Time's i nowa reklama znanej marki kosmetyków, która opiera się na kobiecym fetyszu, czyli męskiej pupie, którą można rozbierać i patrzeć jak się rusza. Już nie nagie piersi, wypięte pośladki i rozchylone uda, tylko apetyczne torsy i napięte mięśnie. To się liczy. W filmie, reklamie i w życiu. Zemsta uprzedmiatawianych kobiet, czy nowy pomysł na biznes?
Myślę, że to po prostu efekt rozwoju przemysłu – tłumaczy Łukasz Kielban, historyk męskości z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. – Nasza kultura przerabia wszystko na produkty. Kiedyś robiła to z ciałem kobiecym, dziś pracuje nad męskim. Z jednej strony jest to efekt pewnego przesycenia rynku, z drugiej usilna próba pozyskania nowych klientów. Fetyszyzacja męskiego ciała ma też związek z wykreowaniem w mediach hasła "metrosesksualność". Dziś mężczyźni są kulturowo zmuszani do większego dbania o swoje ciało. Rynek męskich kosmetyków, ubrań napędzany jest przez wizerunki atrakcyjnych mężczyzn. Jeżeli natomiast chodzi o sam kult ciała, to nie jest to nic nowego. Fascynacja idealną rzeźbą i umięśnieniem jest widoczna już od antyku. Obawiam się jednak, że w dzisiejszych czasach jest to po prostu dobry chwyt marketingowy. W końcu dziś żeby zaistnieć trzeba się pokazać i to od jak najbardziej fizycznej strony – dodaje Kielban.
O pułapce wizerunku dużo wie Leszek Stanek, tancerz, aktor i model, który na co dzień pracuje swoim ciałem. – Nigdy nie miałem probelmu ze swoją fizycznością. Jako tancerz nauczyłem się użwać swojego ciała. Oczywiście tylko wtedy, kiedy widzę w tym głębszy sens. Nie ukrywam jednak, że w środowisku jest wyczuwalna pewna presja. Lubię o siebie dbać, ale czasem nie rozumiem ortodyksyjnego podejścia moich kolegów. Niestety show biznes jest tak skonstruowany, że jest w nim miejsce tylko dla osób atrakcyjnych. Trzeba się pogodzić, że można zaistnieć w nim tylko będąc "w formie". Dawniej taki problem dotyczył tylko kobiet, dziś jednak dotyka nas wszystkich. Doświadczyłem tego na własnej skórze – wyznaje tancerz.
Przez lata kobiety doświadczały upokarzającego sprowadzania naszej wartości do walorów fizycznych. Może więc nadszedł czas odwrócenia ról i zagrania z męskim światem w grę "nie ważne kim jesteś, ważne, co masz pod koszulką"?
Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Rzeczywiście ekscytacja męskim ciałem nie jest niczym nowym, jednak w ostatnich latach stała się po prostu bezwstydna. Być może nie jest to żadne odwrócenie ról, tylko spóźniona reakcja kobiecego świata. Trend można zaobserować na wielu płaszczyznach. W jednym z kolorowych magazynów dla kobiet
rozbierali się ostatnio celebryci. Tak po prostu, jako rozkładówka. Z ekranów zerkają na nas uwodząco półnadzy bogowie. Nie tylko w filmach o strip-teasie, ale również w komediach romantycznych, dramatach i sensacjach. Nadwrażliwi intelektualiści poszli już w niepamięć. Nadszedł czas umięśnionego torsu, który czasem przyjmuje wręcz kuriozalny charakter, jak chociażby w ostatniej reklamówce znanej wody po goleniu, w której umięśniony ciemnoskóry mężczyzna opowiada co by było, gdyby "twój mężczyzna pachniał jak on". Pobudza wyobraźnię? Na pewno. A przy okazji jest dowcipne i świadome konwencji.
Niedawno ogłosiliśmy początek ery retroseksualnych mężczyzn. Oni nie boją się kobiecego spojrzenia. Zdejmij koszulkę i bądź fetyszem.