Wszystkie znaki na niebie, ziemi i Facebooku wskazują, że w sobotę w Lidlach w całej Polsce znów dojdzie do dantejskich scen. Do sklepów kolejny raz trafią luksusowe torebki marki Wittchen w promocyjnych cenach. Tysiące osób będzie o nie walczyć, ale czy wiedzą jak wymawiać nazwę firmy? Ludzie różnie mówią, ale prawdziwy wariant jest prostszy niż myślicie.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
To będzie już 10. wspólna akcja Lidla i marki Wittchen. Przy poprzednich edycjach relacje z łowów na obłędnie pożądane torebki zawsze wyglądały podobnie - "zakupowy szał" to mało powiedziane. Tym razem z okazji okrągłej rocznicy współpracy do wyboru będzie aż 79 wzorów w atrakcyjnych cenach. Nie trzeba być Nostradamusem, by przewidzieć kolejny szturm na markety.
Nazwa brzmi niepolsko, więc i wariantów wymowy jest kilka. Poniżej przedstawiamy te najpopularniejsze, bo pewnie co osoba, to inna wymowa.
Odpowiedź jest prosta i nie trzeba znać obcych języków. Mówimy, tak jak piszemy: witchen. To wcale nie włoska, brytyjska ani niemiecka firma. Jej założycielem jest Jędrzej Rafał Wittchen, który urodził się w Międzychodzie (Wielkopolska). W logo, które znajdziemy na torebkach, są jego inicjały "J" i "R".
Też jesteśmy zszokowani, ale wystarczy zadzwonić na infolinię, by usłyszeć nazwę firmy i poprawną formę wymowy. Jędrzej Wittchen założył rodzinną firmę produkujące galanterię skórzaną w 1990 roku. Przez lata pracy z żoną udało mu się zbudować taką markę, że wszyscy myślą, iż kupują torebki z największych stolic mody, a tak naprawdę są "made in Poland".