Była prezenterka "Panoramy", a obecnie "Pytania na śniadanie" Joanna Racewicz w najnowszym instagramowym wpisie postanowiła opisać zachowanie ludzi, którzy przy okazji Wszystkich Świętych odwiedzali groby ofiar katastrofy smoleńskiej na warszawskich Powązkach. I nie jest to budująca lektura.
– Tłum. Jak bezmyślna, wezbrana fala. Bez uczuć, emocji i empatii. Staje za plecami, gdy skuleni siedzimy na ławce. "O, to ten od ochrony, mąż tej, no Racewicz dziennikarki. Ty, Wiesiek, patrz, to chyba ona z synem, dawaj aparat"- jakbym była głucha, ślepa, nieistniejąca – tak swoistą "cmentarną turystykę" opisuje dziennikarka.
– A pani to jest pewna, że on tu jest pochowany?- pytają "prawdziwi Polacy". "Ileż można jechać na tym Smoleńsku"- utyskują ci "zmęczeni". Jedni i drudzy jakby z wykastrowaną wyobraźnią. Zamienimy się miejscami? Może tez przyjdziemy na groby Państwa Bliskich i tak sobie pokomentujemy, porobiły zdjęcia, poprzepychamy się trochę? Postawcie lustro przed sobą. I spytajcie - jak u Gogola - z czego się śmiejecie... – tak swój wpis kończy Joanna Racewicz.
Świadkiem całej sytuacji był jej 9-letni syn Igor, który przyszedł na grób taty, by opowiedzieć mu o swoim sukcesie na boisku.