Wchodzi artysta na scenę i jego oczom ukazuje się las... smartfonów. Telefony w rękach fanów to prawdziwa plaga koncertów. Wkurza to już nie tylko samą publikę, ale i muzyków. Są coraz bardziej radykalni i przez to, na niektórych występach, nie zrobimy sobie nawet jednej, pamiątkowej fotki. Brawo koncertowicze, to wasza zasługa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jeszcze 10 lat temu nad publiką częściej można było zobaczyć płomień zapalniczki niż świecącego smartfona. Te czasy minęły bezpowrotnie, zastąpione beznadziejną modą na relacjonowanie wszystkiego. Wiele razy widziałem osoby, które filmowały calutki koncert - po co? By sobie potem obejrzeć filmik, na którym słychać trzaski i niemal nic nie widać oraz dostać te kilka łapek na Instagramie czy YouTube. Super pamiątka, naprawdę. Używanie flesza przemilczę.
To, że gardzę takimi pseudo-reporterami to mało powiedziane. To rozprasza, razi po oczach, a niższe osoby już zupełnie nic nie zobaczą na takim koncercie. Tymczasem na bilety wydajemy kupę kasy. Narzekanie na ludzi ze smartfonami może i jest passe, ale wszystko zmierza w złym kierunku. Widać to po krokach, które podejmują muzycy. Kiedyś były tylko ostrzeżenia, teraz są zakazy.
Nie ma przebacz
Coraz częściej mają miejsce kuriozalne sytuacje. Adele na jednym ze swoich koncertów bezpośrednio ze sceny zbeształa dziewczynę, która nagrywała występ. – Możesz przestać mnie nagrywać? Ja tu naprawdę jestem, na żywo – apelowała piosenkarka. – Wolałabym, żebyś cieszyła się moim występem, bo na zewnątrz jest mnóstwo ludzi, którzy nie mogli się tu dostać – gdybym coś takiego usłyszał, spaliłbym się ze wstydu.
Niektórzy nie mają tyle cierpliwości co Adele. Zespół A Perfect Circle w listopadzie wyrzucił ponad 60 osób z koncertu - przez smartfony. Na ich występach obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć i filmów. Gitarzysta Billy Howerdel natomiast komentował: "Po pierwsze to jest po prostu chamstwo. Wystawianie komuś przed twarz telefonu, żeby przez niego oglądał koncert? Chcesz pamiątkę z koncertu? Rozumiem, sam tak robiłem. Ale potem się zastanawiasz "co ja mam z tym zrobić?". Jesteśmy zalewani filmami i zdjęciami z koncertów. Rozmowa o koncercie ma znacznie większą wartość".
Potrzeba matką wynalazków. Coraz więcej artystów wykorzystuje specjalne futerały firmy Yondr. Fani wkładają do nich swoje telefony, po czym się blokują. Futerał można otworzyć w specjalnych stacjach - przypomina to mechanizm znany z zabezpieczeń ubrań przed kradzieżą.
Z takich nowinek będzie w najbliższym czasie korzystał zespół Misfits - wokalista Glenn Danzig, ma już na koncie aferę, gdy 2 lata temu rzekomo pobił fana za używanie telefonu. Futerały wprowadzają też inne zespoły jak np. Guns'N'Roses. – Boże, to było wspaniałe. Czuć było starego ducha, ludzie tańczyli i bawili się dobrze. Było naprawdę fajnie – mówił basista Gunsów, Duff McKagan. W zeszłym roku przebąkiwało się też o patencie Apple, który automatycznie blokowałby przycisk nagrywania w iPhone'a czy iPadach (tacy "agenci" też się zdarzają), ale póki co ani widu, ani słychu.
Z jednej strony artyści się cieszą, bo skoro ktoś ich nagrywa, to znaczy, że dają radę. – Słabe jest to, że ludzie nagrywają całe koncerty, patrząc na nie przez telefon. Potem w domu odtwarzają je i wspominają, choć tak naprawdę nie uczestniczyli w tym wydarzeniu – mówił mi raper Marcin "AbradAb" Marten. – Najsłabsze jest jednak dla mnie rapowanie do tych małych okienek, a nie twarzy – zapewnia współzałożyciel zespołu Kaliber 44.
– Nie jestem za polityką zakazów. One czasem bardziej szkodzą, bo ludzie tracą szacunek do artystów. Byłem kilka razy świadkiem takiej sytuacji, że wychodził na scenę organizator i ostrzegał, że gwiazda nie zagra, jeśli ktoś wyjmie telefon. Serio? Takiego podejścia też nie rozumiem. Niech gwiazda sama to ogłosi, a nie potem się obraża, bo ktoś wyciągnął smartfona. Tutaj też duża rola samej ochrony, powinna reagować gdy artysta prosi, a widz nic sobie z tego nie robi – tłumaczy Abradab.
Artyści przyznają, że powinna się przydać akcja lub kampania informacyjna. – Muzycy powinni o tym mówić, uświadamiać ludzi, że to wkur*** wszystkich – mówi Andrzej Nowak, muzyk i organizator koncertów w Krakowie. – Nie wyobrażam sobie całkowitego zakazu. Myślę o tym, by zachęcać na facebookowych wydarzeniach, by ludzie trzymali telefony w kieszeniach. Na każdym koncercie są fotografowie i robią lepsze foty niż komórki – dodaje Nowak. W teatrze to jest nie do pomyślenia, na koncercie mamy jednak ten żywioł i trudno by było wszystkich upilnować. Zresztą, kto nigdy nie cyknął fotki niech pierwszy rzuci... smartfonem.
Co na to fotografowie? – Generalnie w samej pracy takie osoby nie przeszkadzają. Przeszkadza za to las rąk z telefonami, kiedy robi się zdjęcia z połowy sali i nie można być wyżej niż publiczność – mówi fotograf koncertowy Przemysław Sikora. – Jedynym aspektem, który powoduje naszą złość to czas robienia materiału. Fotografowie mają na to zazwyczaj 3 pierwsze utwory czyli około 15 minut, a publiczność cały koncert spędza z telefonem w ręku – tłumaczy Przemek Sikora. Dlatego w ramach solidarności albo róbmy fotki i filmiki na samym początku występu albo ograniczajmy się do minimum w trakcie - najlepiej stojąc gdzieś z tyłu. Każdy chce mieć pamiątkę, ale przesadzając, sami sobie gotujemy taki los. Ludzie to wyjątkowy gatunek, który domaga się pełnej wolności, ale nie umie żyć bez zakazów.