Śnieg sięga powyżej kolan. Widać, że wieje wiatr, a oni ubrani tylko w szorty wchodzą na szczyt Śnieżki. Dla przewodzącego grupą to żadnych wyczyn. W końcu wszedł w takim stroju na Kilimandżaro i prawie zdobył Mont Everest. Guru grupy przyciąga nie tylko "szaleńców", wielbicieli ekstremalnych doznań, ale i zwykłych ludzi chcących pokonać wewnętrzne bariery. Wim Hof, czyli Iceman, znów przywiódł do Przesieki swoich wyznawców, którzy za to słono płacą.
– To, że u nas w Przesiece ktoś biega w krótkich spodenkach w środku zimy, nie jest żadnym zaskoczeniem – mówi Anna Kurowska ze Stowarzyszenia Rada Odnowy Przesieki i Przesieckiego Klubu Morsów. Pobliski wodospad na rzece Podgórnej to mekka
górskich morsów. W tym rejonie dom (jeden z kilku na świecie) ma Wim Hof. To mors do potęgi entej. Powszechnie znany jest jako Iceman. Udowadnia, że możemy panować nad własnym ciałem i w ten sposób pokonać nawet bardzo niskie temperatury.
Gdzie jest granica?
Niedawno w Przesiece zakończył się turnus Icemana. Taka przyjemność, jak czytam na stronie, kosztuje ponad 1200 euro. Mimo to brakuje wolnych miejsc. Można załapać się na kursy organizowane w 2018 r.
Wim Hof jest bożyszczem zwolenników wszelkich metod naturalnego leczenia i życia zgodnie z naturą. Z pewnością wejście na Kilimandżaro czy na najwyższą górę świata zmusza do zastanowienia, gdzie leży granica ludzkiej wytrzymałości.
Odżywianie praniczne i inne sprawy
W jego kursach uczestniczą też Polacy. Aleksander Bedrowicz mieszkał w pobliskich Cieplicach, gdy usłyszał, że Iceman kupił dom w okolicy. Postanowił go odwiedzić. – Łatwo wejść na Śnieżkę nie było, bo w tym czasie przechodziłem też proces odżywiania pranicznego, czyli nic nie jadłem, tylko piłem. Mój organizm był niestabilny temperaturowo – wspomina. Iceman jest przekonany, że umysł może panować nad ciałem. Stąd duży nacisk na medytację i ćwiczenia oddechowe. Do takich wyczynów trzeba się przygotować i nie można robić tego ad hoc. – Jego kursy są kosztowne, dlatego przeszedłem szkolenia u innych specjalistów. Chociażby poznałem metody Zbyszka Falkowskiego, który pobił rekord przebywania w niskich temperaturach należący do Icemana – komentuje Bedrowicz.
Pani Renata się przełamała
Ale w jego zajęciach uczestniczą nie tylko fani takiej ekstremalnej aktywności. Renata Kubala mieszka w Przesiece. – Miałam lek przed zimna wodą i zimnem. Dlatego poszłam na kurs
Icemana. To był turnus letni, więc nie wchodziłam na Śnieżkę. Co ciekawe, bardzo dużo uwagi poświęcono duchowości. Efekt był taki, że pozbyłam się wewnętrznej bariery – tłumaczy Renata Kubala. Niezależnie od tego z jakich powodów ktoś decyduje się na taki kurs, trzeba przyznać jedno: ma sporo odwagi.