Wabi-sabi to japońska filozofia, która sprowadza się do stwierdzenia, że „niedoskonałe jest piękne”. Na pierwszym miejscu stawia rzeczy i miejsca z przeszłością, nieco nawet podniszczone, ale dzięki temu autentyczne. Wszystko wskazuje na to, że ten trend skutecznie zdetronizuje duńskie hygge.
Nikt nie mówi, że hygge nie jest fajne. Wręcz przeciwnie - to bardzo przyjemny trend, który podbił zbiorową wyobraźnię Polaków w zeszłym roku. Na rynku pojawiło się mnóstwo publikacji na ten temat, Instagram zalała fala przytulnych zdjęć ze stopami w za dużych skarpetach na pierwszym planie, a Czesław Mozil tłumaczył w śniadaniówkach, jak poprawnie wymawiać to dziwne słowo. Szybko się jednak okazało, że nic, co na siłę, nie jest Polakowi miłe.
Jesteś fajny, bądź sobą
W kontrze do umiłowania komfortu i płynącego z hygge spokoju, który ma prowadzić do wyciszenia i równowagi wewnętrznej popularność zaczął zyskiwać nowy trend, który wydaje się spuszczać powietrze z trudnego do osiągnięcia skandynawskiego ideału. Wabi-sabi robi miejsce na wszelkie niedociągnięcia i naturalność, nie sugeruje, że powinieneś coś zmieniać czy udoskonalać. Wręcz przeciwnie, ta filozofia przypomina: „doceń to, co masz”. Dlatego koniec z dyktaturą wyidealizowanych zdjęć udoskonalonych kilkunastoma warstwami filtrów. Nie musisz wyglądać jak trenerka fitness, żeby odnaleźć w sobie wewnętrzną siłę. Rozstępy, cellulit i trądzik mają teraz swoje prawa i faktycznie coraz częściej goszczą na zdjęciach na Instagramie.
Popularnością cieszą się również zdjęcia bez makijażu, naturalne uczesania, coraz częściej również z siwymi włosami. I chociaż ma to swoją osobną nazwę („body positive”) zdecydowanie pozostaje w duchu wabi-sabi. Podstawą i wspólnym mianownikiem jest akceptacja swoich niedociągnięć i zgoda na potknięcia. Bo naturalność jest piękna. W każdej postaci.
Rzeczy z duszą Wabi-sabi to również wnętrza i moda. Jeśli twój facet od lat chodzi w wyciągniętym t-shircie i sam nie byłby w stanie powiedzieć, jaki nadruk prezentuje sprany przód koszulki, bądź spokojna - twój ukochany to po prostu ambasador filozofii wabi-sabi. Jestem pewna, że w kilku słowach jest w stanie wyjaśnić, dlaczego łączy go z tą koszulką szczególna więź i uwierz, że nie warto z tym walczyć. On jest w zgodzie ze sobą.
Jeśli kochasz second-handy albo regularnie organizujesz wymianę ubrań z przyjaciółkami, wpisujesz się w wolnego ducha wabi-sabi. Moda naprawdę lubi wracać - nie tylko na światowych wybiegach, ale również w luźnym obiegu rodzinnym czy kumpelskim.
Japończycy wierzą, że rzeczy z przeszłością dają nam dobrą energię, a wszystko co stare i po przejściach jest piękne i prawdziwe („wabi” oznacza prostotę, natomiast „sabi” - piękno wynikające z upływającego czasu). Dlatego wnętrza wabi-sabi niewiele mają wspólnego z katalogami o aranżacji wnętrz na najnowszy sezon. To raczej wysłużone sofy, pocerowane poduszki czy wyszczerbione filiżanki. Wydawać by się mogło, że wiernymi fanami takiego stylu będą osoby starsze, które od lat popijają herbatę z wysłużonej szklanki zamocowanej w stylowym koszyczku. Nic bardziej mylnego!
– Wbrew pozorom najlepiej odnajdują się w tym minimalistyczno-nostalgicznym świecie ludzie młodzi i wychowani w wielkich miastach - mówi Ewa Mierzejewska, autorka bloga ewaiwnetrze.pl. – Dlatego na razie sprawdza się głównie w małych, klimatycznych, ale jednak wielkomiejskich knajpkach. Nie sądzę, aby szybko zawładnął innymi przestrzeniami. Choć z drugiej strony świetnie pasowałby do kameralnego spa albo pensjonatu agroturystycznego – dodaje. I faktycznie – w internecie można już znaleźć pierwsze tego typu miejsca w Polsce.
Ideałom dziękujemy
Jakim cudem filozofia z Japonii z taką lekkością zyskuje popularność i zainteresowanie w Polsce? Większość z nas jest już zmęczona modą na ideały. Zresztą… ideały ulegają przeidealizowaniom i stają się własnymi karykaturami, co możemy codziennie obserwować w mediach społecznościowych. Chyba każdy z nas śledzi profile, które właściwie najchętniej przestałby obserwować (lub po prostu przestał) właśnie dlatego, że są zbyt fajne, zbyt modne, zbyt idealne. Presja bycia idealnym wisi w powietrzu, rosnące potrzeby również.
Drugą istotną sprawą jest fakt, że Polacy byli wabi-sabi zanim to się stało modne (zanim nawet modne stało się wasabi). Nasi rodzice i ich rodzice wyznawali zasadę, że nad związkiem trzeba pracować, a pojawiające się problemy naprawiać. Podobnie rzecz się miała z urządzeniami w mieszkaniu czy ubrankami dziecięcymi albo podręcznikami, które dzielnie towarzyszyły kilku pokoleniom. Wymiana na nowy model następowała dopiero w sytuacjach skrajnych, gdy wszelkie inne sposoby zawodziły. A potknięcia i niepowodzenia traktowano jak istotne doświadczenie, a nie stygmat. „Doceń to, co masz” znamy zatem od pokoleń. Teraz pojawiła się szansa na powrót do praktykowania.