Reklama.
Potrafię sobie wyobrazić, że są w tym kraju ludzie, którzy przesyłkę z prenumeratą będą rozpakowywać drżącymi rękami. Potrafię sobie nawet wyobrazić, co będzie dalej: najpierw będą wąchać papier, potem delikatnie pieścić zwilżonymi palcami każdą stroniczkę, następnie przeczytają numer od deski do deski, a na koniec zasną wtuleni w swój egzemplarz. Takich osób jest bardzo dużo i ja to szanuję. Ale to nie ja. Jeśli chodzi o mnie, przyznaję - czekałam z utęsknieniem i dużą ciekawością, robiłam prywatne zakłady dotyczące osobowości, która pojawi się na okładce, ale całość traktuję bardziej jak interesujące zjawisko niż religię, której potrzebowaliśmy.