Fot. Maciej Zienkiewicz / Agencja Gazeta
Reklama.
W Polsce to wciąż inicjatywa raczkująca. Najpopularniejszym orędownikiem adopcji potrzebujących nowego domu zwierzątek jest znany filozof prof. Jan Hartman, który jakiś czas temu wyznał, że adopcja i opieka nad gryzoniami po przejściach to dzisiaj już jedna z najważniejszych rzeczy w życiu całej jego rodziny.
W rozmowie z "Gazetą Krakowską" naukowiec sprzeciwił się traktowaniu zwierząt jako zabawek dla ludzi. Dlatego on dając nowy dom porzuconym lub maltretowanym świnkom morskim stara się docenić ich potrzeby.
Podobnie do profesora myśli coraz więcej ludzi na całym świecie. I znaczna część z nich obrała za swój życiowy cel ratowanie zwierząt, które na co dzień służą jako narzędzia do badań wielkim koncernom farmaceutycznym i kosmetycznym. Ponieważ zazwyczaj wciąż jest tak, że by powstał nasz ulubiony kosmetyk, czy niosący ratunek lek, cierpieniem okupić musi to tysiące zwierząt.
Kiedy stają się niepotrzebne, mało kto myśli o tym, jak tym wszystkim myszom, szczurom, chomikom, kotom, czy psom zapewnić godziwą przyszłość. Czeka je uśpienie i potraktowanie jak każdy inny odpad pozostały po doświadczeniach.
Test Draize'a
Na czym polega eksperymentowanie na zwierzętach?
W Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych dzięki rosnącym od przełomu lat 70-tych i 80-tych wpływom ekologów i miłośników zwierząt takiego losu udaje się pomóc uniknąć dzisiaj naprawdę wielu zwierzątkom. Różnego rodzaju organizacje pozarządowe negocjują z laboratoriami przekazanie im niepotrzebnych już zwierzaków, a następnie wystawiają je do adopcji. A przygarnianie dość mało kłopotliwych w opiece myszy, szczurów, chomików lub świnek morskich w Londynie, Paryżu, czy Nowym Jorku staje się powoli prawdziwą modą.
Coraz więcej koncernów farmaceutycznych próbuje też samemu wyjść z inicjatywą adopcji wykorzystywanych w laboratoriach zwierząt. W ten sposób próbując poprawić swój wizerunek w oczach ludzi czytających o drastycznych wiwisekcjach, czy testach toksyczności Draize'a, na które narażone są służące nauce stworzenia.
Taki autoryzowany swoją marką program adopcji zwierząt laboratoryjnych powadzi od wielu lat niemiecki gigant chemiczny Bayer, który na swojej stronie zapewnia, że po wykorzystaniu do badań wiele zwierząt może z powodzeniem żyć jako domowe pupile.
W tym przypadku chodzi głównie o psy i koty. Znaleźć dla nich dom jest stosunkowo łatwo. Wbrew pozorom znacznie trudniej bywa z innymi zwierzętami laboratoryjnymi. Nad Wisłą ich losem starają się zająć takie organizacje, jak Stowarzyszenie Przyjaciół Królikom, czy prowadzący adopcję gryzoni serwis e-chomik.pl.
Zamiana śmiecia z laboratorium w ukochanego członka rodziny jest niesłychanie prosta. Wystarczy skontaktować się z wybraną organizacją (ich adresów w sieci nie brakuje), wybrać zwierzę, które najbardziej potrzebuje naszej pomocy i po prostu zapewnić mu odpowiednie warunki. Zazwyczaj wystarczy prosta klatka, w której zwierzę będzie mogło czuć się swobodnie, trochę sianka, odrobina karmy i wody. Tyle wystarczy, by z dnia na dzień zmieniać świat. Chociażby w skali mikro.