Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie – zgodnie z ustawą dekomunizacyjną – do końca marca 2018 roku powinien zostać zburzony.
Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie – zgodnie z ustawą dekomunizacyjną – do końca marca 2018 roku powinien zostać zburzony. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
REKLAMA
Kontrowersyjny symbol
W latach 70. i 80. widniał na niemal wszystkich rzeszowskich pocztówkach. Od 50 lat u zbiegu ulic Łukasza Cieplińskiego i Józefa Piłsudskiego dumnie stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zwany w Rzeszowie "Wielką Cipą" (ze względu na skojarzenia, jakie budzą stylizowane liście lauru). – Ten pomnik ma zarówno przeciwników, jak i zwolenników. Choć wiem, że rzeszowianie są mocno do tego monumentu przywiązani – mówi nam Krystyna Skowrońska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Ale ostatnio przyszłość tego monumentu jest niepewna. A to dlatego, że – zdaniem niektórych – "hańbi on pamięć o wielkich bohaterach narodowej Rzeczpospolitej". Rodziny "żołnierzy wyklętych" domagają się wyburzenia pomnika. A w liście do wojewody podkarpackiego prezes Stowarzyszeni Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia przekonuje, że usunięcie monumentu będzie szansą na "ostateczne uporządkowanie symboliki pamięci w przestrzeni publicznej miasta" i symbolicznym gestem wobec ofiar komunizmu. Poza tym, "uchroni mieszkańców Rzeszowa od nieustannych konfliktów na tle historycznym podsycanych przez środowiska postkomunistyczne".
Pomnik w obronę bierze radny Sławomir Gołąb, który jest także inicjatorem ruchu "Społeczny Komitet Wykupu Pomnika Walk Rewolucyjnych". – Ważna jest przede wszystkim jego wartość artystyczna. To niewątpliwie dzieło sztuki, to prawdopodobnie jeden z największych pomników w Europie. Jest autorstwa naszego rodaka z Rzeszowa – tłumaczy Gołąb. To samo powtarza obecny prezydent Rzeszowa. Tadeusz Ferenc zaznacza, że monument – zdaniem mieszkańców – jest symbolem miasta. I napisał w tej sprawie m.in. do dyrektora rzeszowskiego IPN. W odpowiedzi – jak informowała "Gazeta Wyborcza" – mógł przeczytać, że pomnik jest symbolem ustroju totalitarnego. Ale to tylko nieoficjalna opinia IPN, tej oficjalnej instytut jeszcze nie wydał. – Nie wierzę w to. To gra na czas – mówi nam jeden z mieszkańców Rzeszowa.
A radny Sławomir Gołąb przekonuje, że jeszcze w zeszłym roku na posiedzeniu Rady Miasta zaprezentowano oficjalną opinię IPN w sprawie pomnika. – I według niej mieliśmy zmienić kilka nazw ulic i wyburzyć ten monument – zaznacza.
Ale czas się skończył. Bo z końcem marca minął ustawowy termin na usunięcie z przestrzeni publicznej pomników propagujących komunizm lub inny ustrój totalitarny. To efekt tzw. ustawy dekomunizacyjnej, która nakazuje, by z mapy wielu polskich miast zniknęły budynki, pomniki czy ulice, które nosiły dotąd nazwy patronów kojarzonych z PRL i komunizmem. Ten rzeszowski nadal stoi. Wojewoda umywa ręce i odsyła do właściciela terenu, na którym przed laty postawiono pomnik.
Małgorzata Waksmundzka-Szarek
rzecznik rzeszowskiego wojewody

Zgodnie z obowiązującymi przepisami właściciel albo użytkownik wieczysty nieruchomości, na której w dniu wejścia w życie ustawy znajduje się pomnik upamiętniający osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny lub propagujący taki ustrój w inny sposób, powinien był usunąć ten pomnik w terminie do dnia 31 marca 2018 r.


Kościelny pomnik

Dwanaście lat temu głosami samorządowców z PiS i Ligi Polskich Rodzin rzeszowscy radni podjęli uchwałę o sprzedaży działki, na której stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zakonnikom. Bernardyni otrzymali nieruchomość za symboliczny 1 proc. jej wartości, czyli za około 30 tys. zł. – Chodziło o zwrot terenów, które zostały za komuny zabrane zakonnikom – tłumaczyli wnioskodawcy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Sam monument nie został wyłączony w akcie przekazania gruntu. A że nigdy nie wpisano go do rejestru zabytków, to nie podlega ochronie. – Dlatego Stowarzyszenie "Rzeszów Dziki" wystąpiło ponownie do wojewódzkiego konserwatora zabytków, aby wpisał na listę zabytków ten pomnik. Natomiast Podkarpackie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych – do generalnego konserwatora w Warszawie. To uchroniłoby ten monument przed zburzeniem. Zainicjowałem także, by wykupić ten pomnik, ale po uprzednim wpisaniu go na listę zabytków – mówi nam Sławomir Gołąb.
logo
Fot. Facebook / Ireneusz Dzieszko
Takie rozwiązanie odciążyłoby też ojców Bernardynów. – Oni dostali ten teren wraz z dobrodziejstwem inwentarza, czyli z tym pomnikiem – zauważa Ireneusz Dzieszko, prezes zarządu Konserwatywnego Instytutu Galicyjskiego w Rzeszowie. I to w ich gestii jest ewentualna rozbiórka monumentu. Z zakonem nie udało nam się skontaktować.
– Bernardyni nabierają wody w usta i nie komentują sprawy. Raz ojciec powiedział, że nie wiedzą, co zrobić z tym pomnikiem, bo jego wyburzenie kosztowałoby bardzo dużo – mówi Dzieszko. – Z tego, co wiem, to ojciec Klimas chciałby wyburzenia tego pomnika, chociaż ostatnio się troszeczkę łamie. Bo 900 tysięcy złotych to są wstępne koszty wyburzenia tego monumentu – opowiada Gołąb. – Usunięcie takiego pomnika może wynieść nawet kilkaset tysięcy złotych – szacuje pracownik firmy, która zajmuje się pracami rozbiórkowo-wyburzeniowymi.
Mieszkańcom miasta nie podoba się, że to Kościół miałby pokryć ogromne koszty wyburzenia pomnika. – Jestem katolikiem i nie rozumiem, dlaczego my, wierni, wspierając ojców Bernardynów, mamy finansować jakieś widzimisię partii politycznej? – pyta poruszony Ireneusz Dzieszko.
Ireneusz Dzieszko
prezes zarządu Konserwatywnego Instytutu Galicyjskiego w Rzeszowie

Zakonnicy mają wyburzać pomnik, bo tak się PiS-owskiej władzy uwidziało. Święty Franciszek by się przewrócił, gdyby usłyszał, że spadkobiercy idei franciszkańskiej, mają burzyć pomnik. Oni nie są od tego.

Radny Sławomir Gołąb wylicza wydatki, jakie mają ojcowie Bernardyni: – Mają do rozliczenia projekt unijny, remontują kościół. Na jednej mszy mówili, że w tym roku potrzebują 3,5 mln zł na remont. A jakby jeszcze im doszło 900 tys. zł na wyburzenie pomnika, to ogromne koszty.
Odwlekanie, bo wybory
Póki co, sprawa pomnika Czynu Rewolucyjnego jest zawieszona i zajmuje się nią rzeszowski wojewoda. Rzecznik Małgorzata Waksmundzka-Szarek tłumaczy nam, że skoro właściciel terenu nie usunął pomnika do końca marca, to są oni "zobligowani do przeprowadzenia postępowania administracyjnego i wydania stosownej decyzji". A czas ich nie ogranicza.
– Ustawa dekomunizacyjna nie nakłada na wojewodę terminu, w którym zobowiązana jest do wszczęcia postępowania administracyjnego zmierzającego do wydania decyzji w trybie przepisów ustawy dekomunizacyjnej – informuje nas rzeczniczka. I zaznacza, że w najbliższych dniach wystąpi do IPN o wskazanie ostatecznej listy pomników.
Małgorzata Waksmundzka-Szarek
rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego

Po zapoznaniu się z przedmiotową listą i oceną sytuacji w kontekście zamierzeń wobec tychże pomników, w przedmiocie ich ewentualnej rozbiórki Wojewoda przystąpi do realizacji zadań wynikających z tzw. „ustawy dekomunizacyjnej”. Zostaną podjęte działania zmierzające do wszczęcia postępowań administracyjnych w tych przypadkach, które będą tego wymagały tj. w odniesieniu do pomników, które nie zostały usunięte lub ich charakter nie został zmieniony na tyle – w ocenie IPN, aby wypełniało to dyspozycje przepisów „ustawy dekomunizacyjnej”. 

– Pani wojewoda mówi, że przygotowują ostateczną listę pomników do usunięcia. Natomiast IPN nazwę pomników i ulic sporządził w listopadzie albo październiku – stwierdza Dzieszko. Zdaniem naszych rozmówców wojewoda gra na czas, a to z powodu zbliżającej się kampanii wyborczej. W Rzeszowie tajemnicą nie jest, że Ewa Leniart jest jedną z kandydatek PiS na prezydenta tego miasta. Na razie nieoficjalną. – W kuluarach mówi się, że pani wojewoda Ewa Leniart jest przygotowywana na kandydata na prezydenta Rzeszowa. Niech rozpocznie rozmowę, a nie unika tematu. Pracowała w IPN, a zatem wszystkie procedury są jej znane – mówi nam Krystyna Skowrońska, posłanka PO.
Ale tu chodzi o wzięcie odpowiedzialności za podjętą decyzję i ewentualne polityczne konsekwencje. Zwłaszcza, że większość mieszkańców chce, by ten pomnik pozostał w Rzeszowie. – Młodzi w ogóle nie kojarzą go socjalizmem, ale postrzegają jako element przestrzeni miejskiej. Uniwersytet Rzeszowski robił badania, z których wynika że 90 proc. rzeszowian chce pozostawienia tego monumentu – mówi nam Sławomir Gołąb.
– Oni wiedzą, że jeżeli PiS doprowadzi do wyburzenia tego pomnika przed wyborami, to PiS w tym mieście nie wygra, nie wygra tych wyborów – zauważa Dzieszko. Wtóruje mu Gołąb: – Mówi się, że oni będą zwlekać z tym pomnikiem do czasów wyborów, żeby nie budzić gniewu ludu. Uważam, że gdyby usunięto pomnik, to protesty byłby naprawdę duże, chwały i głosów by to nie przysporzyło – mówi Gołąb.
Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od IPN.