
W latach 70. i 80. widniał na niemal wszystkich rzeszowskich pocztówkach. Od 50 lat u zbiegu ulic Łukasza Cieplińskiego i Józefa Piłsudskiego dumnie stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zwany w Rzeszowie "Wielką Cipą" (ze względu na skojarzenia, jakie budzą stylizowane liście lauru). – Ten pomnik ma zarówno przeciwników, jak i zwolenników. Choć wiem, że rzeszowianie są mocno do tego monumentu przywiązani – mówi nam Krystyna Skowrońska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami właściciel albo użytkownik wieczysty nieruchomości, na której w dniu wejścia w życie ustawy znajduje się pomnik upamiętniający osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny lub propagujący taki ustrój w inny sposób, powinien był usunąć ten pomnik w terminie do dnia 31 marca 2018 r.
Kościelny pomnik
Dwanaście lat temu głosami samorządowców z PiS i Ligi Polskich Rodzin rzeszowscy radni podjęli uchwałę o sprzedaży działki, na której stoi pomnik Czynu Rewolucyjnego, zakonnikom. Bernardyni otrzymali nieruchomość za symboliczny 1 proc. jej wartości, czyli za około 30 tys. zł. – Chodziło o zwrot terenów, które zostały za komuny zabrane zakonnikom – tłumaczyli wnioskodawcy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Sam monument nie został wyłączony w akcie przekazania gruntu. A że nigdy nie wpisano go do rejestru zabytków, to nie podlega ochronie. – Dlatego Stowarzyszenie "Rzeszów Dziki" wystąpiło ponownie do wojewódzkiego konserwatora zabytków, aby wpisał na listę zabytków ten pomnik. Natomiast Podkarpackie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych – do generalnego konserwatora w Warszawie. To uchroniłoby ten monument przed zburzeniem. Zainicjowałem także, by wykupić ten pomnik, ale po uprzednim wpisaniu go na listę zabytków – mówi nam Sławomir Gołąb.
Zakonnicy mają wyburzać pomnik, bo tak się PiS-owskiej władzy uwidziało. Święty Franciszek by się przewrócił, gdyby usłyszał, że spadkobiercy idei franciszkańskiej, mają burzyć pomnik. Oni nie są od tego.
Póki co, sprawa pomnika Czynu Rewolucyjnego jest zawieszona i zajmuje się nią rzeszowski wojewoda. Rzecznik Małgorzata Waksmundzka-Szarek tłumaczy nam, że skoro właściciel terenu nie usunął pomnika do końca marca, to są oni "zobligowani do przeprowadzenia postępowania administracyjnego i wydania stosownej decyzji". A czas ich nie ogranicza.
Po zapoznaniu się z przedmiotową listą i oceną sytuacji w kontekście zamierzeń wobec tychże pomników, w przedmiocie ich ewentualnej rozbiórki Wojewoda przystąpi do realizacji zadań wynikających z tzw. „ustawy dekomunizacyjnej”. Zostaną podjęte działania zmierzające do wszczęcia postępowań administracyjnych w tych przypadkach, które będą tego wymagały tj. w odniesieniu do pomników, które nie zostały usunięte lub ich charakter nie został zmieniony na tyle – w ocenie IPN, aby wypełniało to dyspozycje przepisów „ustawy dekomunizacyjnej”.