Trener personalny z Gdańska został zatrzymany przez policję. Jest podejrzany o pobicie swojej dziewczyny. 26-letnia Katarzyna wrzuciła zdjęcia swojej zmasakrowanej twarzy do internetu. I zaczęło się. Zaskakujące w całej sprawie jest to, że wielu twierdzi, że to ustawka samej pokrzywdzonej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Kiedy ofiara staje się sprawcą - historia stara jak świat i wiele razy powtarzana. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przemoc domową lub gwałty. W przypadku bulwersującej sprawy z Trójmiasta internauci uważają, że kobieta chce wrobić trenera. Uważają, że zleciła komuś, by ją skatował (pęknięta czaszka, rozcięty łuk brwiowy, posiniaczenie i złamany nos), bo... chce być sławna.
Niektóre internautki wyłamują się z "solidarności jajników".
Nie znam się, ale się wypowiem
Owszem - większość osób atakuje trenera, życzy mu najgorzej, wchodzi na jego profile w mediach społecznościowych i miesza z błotem. To powszechna reakcja w tego typu sytuacjach. – Przypomina to internetowy serial kryminalny – mówi naTemat psycholog Konrad Maj z Uniwersytetu SWPS. Podobnie było z Magdą Żuk czy "mamą Madzi" - w sieci drążono sprawę i wysnuwano osądy. Niestety przykład Tomasza Komendy pokazał, że nawet, gdy sprawa jest wyjaśniona, to wymiar sprawiedliwości mógł podjąć decyzję na podstawie nierzetelnych dowodów.
Jednak skąd wzięły się głosy mówiące o tym, że to kobieta wszystko wyreżyserowała? Powodów jest kilka. Internauci zastanawiają się, czemu wrzuciła pozowane selfie z pobicia, zamiast dzwonić na policję? Czemu z nim byłam, skoro wiedziała, że był agresywny dla byłych? Dlaczego usunęła zdjęcia z obdukcji medycznej, na których widać, że miała 1 promil alkoholu we krwi i bierze lek psychotropowy (Nexpram)?
Najmocniejsze oskarżenia wobec Katarzyny wystosowali użytkownicy serwisu Wykop.pl. Rzecz jasna nie wszystkie, ale większość komentarzy utrzymana jest w tonie totalnej zniewagi i osądu nieznanej przecież kobiety - w myśl zasady "łobuz kocha najbardziej".
Internetowy lincz to forma autoterapii
– Wizja rzeczywistości budowana jest na podstawie własnych doświadczeń, które wywarły piętno na osobie, która się wypowiada na dany temat. Będzie je naginać pod własne teorie i stereotypy. Część społeczeństwa ma negatywne doświadczenia z trenerami i umięśnionymi osobami, a część z kobietami, które próbują wykorzystać mężczyzn. Nie muszą to być nawet osobiste doświadczenia, ale zasłyszane z opowieści – wyjaśnia psycholog, dr Ireneusz Siudem. Po co w ogóle pisać takie rzeczy w internecie?
Wierzymy w fatum... dopóki karma działa. – W psychologii istnieje hipoteza sprawiedliwego świata. Pozwala nam nie zwariować. To błędne przekonanie ludzi o tym, że istnieje siła wyższa, która nad nami czuwa i dba o porządek. Tyle tylko, że potem złe rzeczy spotykają dobrych ludzi i wizja upada - "Jak to mam raka? Przecież całe życie pomagałem innym!" – wyjaśnia Magdalena Łużniak-Piecha, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
– Niektóre efekty są faktycznie "sprawiedliwe". Jestem miły dla kogoś, to ta osoba jest miła dla mnie. Niestety, wiele rzeczy jest losowych i nie zawsze na nie zasługujemy. Kiedy idę wieczorem przez park i trafiam na bandytów, to dlatego, że akurat tam stali, a nie, że to moja wina. Żeby żyło się nam lepiej, wierzymy w to, że mamy wpływ na to życie – mówi Magdalena Łużniak-Piecha
To pewna forma autoterapii. – Wierząc w to, że ona mogła temu zapobiec, budujemy wiarę, że my moglibyśmy temu zapobiec, że mamy kontrolę i jeśli nie będziemy tego robić, to nic złego nam się nie przytrafi. "Jeśli nie chodziłaby w miniówce, to by jej nie zgwałcili"m czyli jeśli sama nie założę krótkiej spódniczki, to mnie to nie spotka – mówi Magdalena Łużniak-Piecha, psycholog z Uniwersytetu SWPS. – Zawsze opinia, którą formujemy na czyjś temat, mówi o nas samych więcej, niż o komentowanej osobie.
Reklama.
Konrad Maj
Psycholog społeczny, Uniwersytet SWPS
"Internauci-detektywi doszukują się ukrytych motywacji, analizują losy bohaterów, chcą przewidzieć rozwój sytuacji. Takie operacje umysłowe i próba rozgryzienia łamigłówek, sprawiają satysfakcję. Jest to ekscytujące, bo w tym przypadku to coś innego niż zwykły napad. Często internauci pomagają rozwikłać sprawę lub pomóc poszkodowanemu, ale często drążą, by udowodnić swoją tezę. To co się dzieje w internecie to swoisty proces sądowy".
Dr Ireneusz Siudem
Psycholog społeczny
"Są dwie strony medalu. Z jednej strony - mogą, bo profile w serwisach społecznościowych są publiczne i każdy może coś napisać. Z drugiej strony - każdy z nas chciałby udowodnić własną rację. Wynika to często z poczucia niższej wartości, chęci zaistnienia, udowodnienia, że jestem ważny. Internet umożliwia zaspokojenie takich potrzeb, a takie sytuacje, jak ta, prowokują do pokazania własnego poglądu na świat. A gdy będzie po wszystkim i sąd wyda podobny wyrok, to będą mogli opowiadać o tym znajomym".
Magdalena Łużniak-Piecha
Psycholog, Uniwersytet SWPS
"Brakuje logiki w myśleniu, że gdyby z nim nie chodziła, to by jej nie pobił. To taka argumentacja, jak z pozostawieniem samochodu na parkingu - gdybym go nie miał, to by mi nie porysowali. Doszukujemy się więc powodów, nie dlatego żeby jej pomóc, ale by samemu poczuć się lepiej: jestem w stanie zapobiec pobiciu przez faceta, więc i ona mogła.
Kiedy nam imponuje ktoś męski i silny, to istnieje ryzyko, że może użyć swoich muskuł. Jednak to nie znaczy, że każdy kulturysta to damski bokser, bo wtedy ideałem mężczyzny byłby chuderlak, gdyż czułabym się bezpieczna."